W starożytności kantorem nazywano muzyka-praktyka. Pierwszą o nim wzmiankę spotykamy już w IV w. Na stałe termin ten przyjął się w Kościele dopiero w V w. Użyto go w odniesieniu do psalmisty. Pierwszym
śpiewem wykonywanym przez kantora już w V w. było Alleluja przed Ewangelią. Zachowała się z tego okresu notatka autorstwa Wiktora de Vire, opisującego następujące zdarzenie. 5 kwietnia 459 r., za panowania
prześladującego chrześcijan, ariańskiego króla Genzeryka, podczas napadu Wandalów na świątynię w Północnej Afryce, zginął w kościele w dzień Wielkanocy kantor, któremu strzała przeszyła gardło w chwili,
gdy śpiewał Alleluja. Pewne jest, że słynny papież Grzegorz Wielki wśród wysłanych przez siebie misjonarzy do Europy, do Brytanii posłał Augustyna z Canterbury. Ten, obok głoszenia Ewangelii, nauczał
także śpiewu. Przybywali do niego kapłani i mnisi z całej Brytanii, aby słuchać tego, przez którego stawali się biegłymi w śpiewie. W II poł. VII w. papież Agaton wysłał do Anglii Johannes´a, aby nauczał
śpiewu liturgicznego. Można więc śmiało przypuszczać, iż spełniał on tam funkcję kantora.
Kto mógł być kantorem? Musiał to być człowiek doświadczony i wykształcony. Nie mogło być mowy o człowieku niedouczonym lub muzycznie nieutalentowanym. Ważny też był prywatny styl życia, który w wypadku
kantora powinien cechować się uczciwością i głębią ewangeliczną. Wśród kantorów od przełomu tysiącleci zaczęto wyróżniać kantora praktyka - śpiewaka (cantor per usum) i kantora teoretyka - nauczyciela
(cantor per artem). W czasach, kiedy do liturgii obok chorału gregoriańskiego zaczęto wprowadzać muzykę wielogłosową, ukształtowało się znaczenie kantora. Podczas liturgii był on głównym śpiewakiem, wykonującym
śpiewy solowe, a zarazem prowadził śpiewy wspólne.
W średniowieczu zaczęły powstawać kapituły katedralne. Wśród kanoników należących do grona najbliższych współpracowników biskupa ważną funkcję spełniał prałat-kantor. Codziennym jego obowiązkiem było
ćwiczenie w śpiewie liturgicznym diakonów i kleryków niższych święceń. Poza tym dbał o piękno śpiewu w liturgii, nierzadko dyrygując chórem duchownych. Prałat-kantor odpowiadał za stan ksiąg liturgicznych,
służących do wykonywania śpiewu (antyfonarze i graduały).
Do XVI w. kantorami były wyłącznie osoby duchowne. Po Soborze Trydenckim zaczęły pojawiać się wzmianki o kantorach świeckich. Synod mediolański I z 1565 r. postanowił: "Kantorami, gdzie to możliwe,
powinni być duchowni. W chórze zawsze powinni używać szat duchownych i komży". Natomiast Synod w Utrechcie z 1865 r. postawił im jednak pewne warunki: "Mężczyźni świeccy, których wybiera się do śpiewania
oficjum w Kościele, powinni być ludźmi pobożnymi i prowadzącymi życie prawdziwie chrześcijańskie, takimi mianowicie, którzy w to, co śpiewają ustami, wierzą sercem i potwierdzają czynami".
Instytucja kantora świeckiego w XIX w. traciła na znaczeniu. Wyjątkiem była katedra pelplińska, gdzie jeszcze w 1952 r. pełnił funkcję kantora-choralisty Franciszek Nierzwicki. Podobnie instytucja
kantora w wypadku osób duchownych podupadała pod koniec XIX w., a w XX w. niemal całkowicie zanikła. Dlaczego? Coraz powszechniejszym instrumentem w świątyniach stawały się organy. Rozwijała się funkcja
organisty, który coraz częściej przejmował funkcję kantora. Począwszy od XVII w. organista, akompaniując do śpiewu pieśni kościelnych czy chorału gregoriańskiego, jednocześnie intonował, podtrzymywał
śpiew oraz wykonywał psalmodię. Taka sytuacja powtarzała się nagminnie i to nie z powodów troski o liturgię. Organista w ramach swoich dotychczasowych obowiązków zaczął spełniać podwójną rolę. Przy niejednokrotnym
braku funduszy likwidacja opłacanej funkcji kantora stała się sposobem oszczędności. Poza tym przez odsuwanie na margines liturgii chorału gregoriańskiego, w którym kantor się specjalizował, jego urząd
tracił rację bytu.
Rok 1964 okazał się przełomowy dla istnienia urzędu kantora. 26 września Kongregacja Obrzędów wydała Instrukcję Inter Oecumenici, w której czytamy: "Alumni powinni często spełniać przysługujące im
na mocy święceń funkcje liturgiczne: diakona, subdiakona, akolity, lektora, a ponadto komentatora i kantora" (n. 13 b). Uzupełnia to Instrukcja Musicam sacram z 5 marca 1967 r.: "Trzeba się zatroszczyć,
aby zwłaszcza tam, gdzie nie ma możliwości zorganizowania nawet małej scholi, powołano przynajmniej jednego czy drugiego kantora, odpowiednio przygotowanego, który by wykonywał choćby proste melodie,
gdy lud uczestniczy w przeznaczonej dla niego części, a także odpowiednio kierował samymi wiernymi i podtrzymywał ich. Jest rzeczą wskazaną, by tego rodzaju kantor znajdował się nawet przy kościołach
posiadających scholę, mianowicie dla tych obrzędów, w których schola nie może brać udziału, a które wypada odprawić z pewną okazałością, a więc ze śpiewem" (n. 21).
Funkcji kantora nie można więc traktować przejściowo. Potrzebna jest instytucja, która powinna działać w sposób ciągły, choćby zmieniał się skład osobowy kantorów. Sam kantor zaś powinien być uprzednio
przygotowanym śpiewakiem, zarówno w dziedzinie muzycznej, jak i liturgicznej. Zadaniem jego jest samodzielny śpiew na przemian ze scholą lub wspólny śpiew z wiernymi. Spełnia zatem rolę kierownika wspólnoty
modlących się i jej dyrygenta. Łączenie w jednej osobie funkcji kantora i organisty jest niezgodne z dokumentami Kościoła. Każdy z nich spełnia odmienne funkcje i przed każdym z nich postawione są inne
zadania.
Dla kantora powinno znaleźć się odpowiednie miejsce w świątyni. Powinien on zająć takie miejsce, które ułatwi mu kontakt wizualny zarówno ze scholą, chórem i wiernymi.
Instrukcja Episkopatu Polski o muzyce liturgicznej po Soborze Watykańskim II zachęca, aby "szkolić i formować kantorów-solistów, którzy w poszczególnych przypadkach mogą zastąpić scholę" (n. 35).
Dziś, w momencie, kiedy na płaszczyźnie akademickiej, m.in. w akademiach muzycznych powoływane zostają do istnienia nowe specjalizacje w zakresie muzyki kościelnej, a ich absolwenci mają uzyskiwać tytuł
magistra ze specjalnością kantora, jego funkcja wydaje się niezagrożona, przeciwnie - należy ufać, że doczeka się odpowiednio poważnego potraktowania. Ta potrzeba najsilniej uwidacznia się w świątyniach
katedralnych, konkatedralnych, ale również pozostałych kościołach, gdzie oby jak najszybciej liturgia, a szczególnie liturgiczny śpiew wykonywany był profesjonalnie, starannie i pobożnie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu