Naszymi fundacyjnymi gośćmi byli ukraińscy dyrektorzy szkół i urzędnicy zajmujący się oświatą w miastach centralnej Ukrainy. Przyjechali z miast, których nazwy brzmią dla nas egzotycznie a zarazem swojsko:
Czerkasy, Kaniów, Łubnie, Pryłuki, Komsomolsk... Przyjechali, ponieważ chcą dowiedzieć się czegoś o samorządności uczniowskiej w Polsce. Chcieliśmy o młodzieżowej samorządności, a dokładniej o podmiotowości
młodzieży powiedzieć im szerzej, nie koncentrować się na samym tylko funkcjonowaniu szkolnych samorządów uczniowskich. Nadarzyła się szczególna okazja - mieliśmy możliwość zaproszenia dyrektorów do szczecińskiej
bazyliki katedralnej na koncert akustyczny zespołu "2 Tm 2,3" - znanego popularnie jako Tymoteusz.
Mam wrażenie, że nasi goście przeżyli pewien szok. To, co zobaczyli, nie bardzo mieściło im się w głowie. Oto dostojne gotyckie wnętrze katedry. Oto skłaniające do modlitwy rzeźby i obrazy. Oto młodzież
- sama młodzież! - która spokojnie gromadzi się we wnętrzu, która różańcem i śpiewem modli się o przyjazd spóźnialskich muzyków. I przy tym wszystkim pojawia się muzyka, która zupełnie nijak ma się do
ich cerkiewnych przyzwyczajeń. A młodzież, choć spokojna, przecież zaczyna w tym kościele pląsać! Nie wiem, czy nasi goście to ludzie wierzący - nie pytałem o to. Większość wychowywała się w programowo
zlaicyzowanym państwie sowieckim. Domyślam się, że dzisiaj jedyna znana im forma chrześcijaństwa to prawosławie. W tamtych miejscowościach nie ma kościołów rzymskokatolickich, nie ma też cerkwi greckokatolickich.
Jest tylko prawosławie - zapewne podporządkowane patriarchatowi moskiewskiemu. Taki koncert byłby w cerkwi nie do pomyślenia - mówili między sobą. I mam wrażenie, że raczej z aprobatą dla Cerkwi.
Znam atmosferę w cerkwi - jest wspaniała, jest podniosła. Przepiękne ikony, wspaniały śpiew cerkiewnego chóru, do którego chętnie i umiejętnie włączają się zebrani. I modlitwa - poparta częstym gestem
znaku krzyża, klękaniem z wielkim i głębokim uniżeniem, z padaniem na twarz... Wszystko tam skłania do modlitwy, ale i do wielkiej pokory. Maleńki jest człowiek wobec majestatu Pana! Prawosławny powie
o sobie, że jest "rabem Bożym" - sługą, niewolnikiem. W świątyni powinien stać głęboko pochylony... To jest prawda - w naszej katolickiej tradycji też jest to przekonanie. Jednak my o sobie chętniej powiemy,
żeśmy dziećmi Bożymi. Z zachwytem wpatrujemy się w te słowa Pańskie: już was nie nazywam sługami, ale przyjaciółmi...
Co to ma wspólnego z samorządem uczniowskim? Cóż - jeśli ten samorząd nie ma być czymś pozornym w szkole, szkoła musi uznać podmiotowość młodych ludzi. Te dzieciaki, ta młodzież - to ludzie, których
Jezus nazywa swymi przyjaciółmi. I ci Jego młodzi przyjaciele - co najzupełniej normalne - zupełnie inaczej przeżywają swoje problemy niż starsi. Także - inaczej się modlą, inaczej wyśpiewują swoją wiarę
w Boga. Bardzo się cieszę, że nasz Kościół pozwala na tę odmienność. Nie będzie samorządu, jeśli starsi, ci, którzy podejmują ostateczną decyzję w szkole, nie zechcą bez uprzedzeń wysłuchać młodych. Może
się zdziwią? Może. Może coś ich zszokuje? Też możliwe. Czasem nie będą mogli się na coś zgodzić - to przecież oczywiste, że młody człowiek nie do końca umie przewidzieć konsekwencje swych wyborów. Ale
przecież zakaz może być ostatecznością, zgoda na własne wybory młodych normalnością. Czy nie to właśnie jest samorząd?
Pomóż w rozwoju naszego portalu