Reklama

Niedziela w Warszawie

Pielgrzymkowe małżeństwo

Z Moniką i Piotrem Sokołowskimi, uczestnikami Praskiej Pielgrzymki Pomocników Maryi Matki Kościoła, rozmawia Magdalena Kowalewska

Niedziela warszawska 31/2018, str. I

[ TEMATY ]

wywiad

Archiwum rodzinne

Monika i Piotr byli pierwszym małżeństwem Praskiej Pielgrzymki Pomocników Maryi Matki Kościoła

Monika i Piotr byli pierwszym małżeństwem Praskiej Pielgrzymki Pomocników Maryi Matki Kościoła

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Magdalena Kowalewska: – Jak to jest stać się małżeństwem na pielgrzymce?

Monika: – Byliśmy pierwszą parą biorącą ślub na pielgrzymce, która stała się naszą podróżą poślubną i nie zamienilibyśmy jej na żaden inny wyjazd, nawet w najpiękniejsze miejsce na świecie.
Piotr zaczął pielgrzymowanie w 1984 r., ja dołączyłam rok później do Praskiej Pielgrzymki Pomocników Maryi Matki Kościoła, która 16 sierpnia wychodzi z konkatedry Matki Bożej Zwycięskiej na Kamionku. Właśnie na tej pielgrzymce poznaliśmy się. Kolejna była narzeczeńska, a jeszcze kolejna ślubna. Podczas Mszy św. o 6.00 rano, rozpoczynającej pątniczy szlak, 31 lat temu zawarliśmy sakrament małżeństwa, który pobłogosławił bp Zbigniew Kraszewski.

– Jakie były reakcje pielgrzymów?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Monika: – Przyjaciółka spotkała pątników, którzy opowiadali o jakimś niezwykłym, uroczystym ślubie o 6.00 rano, który wydawał się im jakimś wariactwem (śmiech). Później byliśmy rozchwytywani przez każdą grupę i dzieliliśmy się swoimi przeżyciami.

Piotr: – Daliśmy dobry przykład innym, ponieważ w kolejnych latach zostało zawartych kilka małżeństw właśnie podczas porannej Mszy św.

– Szósta rano, ślub podczas Mszy św. rozpoczynającej pielgrzymkę. Nowożeńcy dołączyli do pielgrzymów?

Reklama

Monika: – Zmieniłam tylko buty na sportowe. Piotr szedł w garniturze, ja w sukni z trenem…

Piotr: –…i padał deszcz (śmiech).

Monika: – Przeszliśmy jeden odcinek. Przyjechał po nas mój brat. Pojechaliśmy do domu na rodzinny obiad. Potem wróciliśmy na nocleg. Noc poślubna była w stodole. Zmęczeni do nieprzytomności, pocałowaliśmy się, przeturlaliśmy w śpiworach i zasnęliśmy błogo.

– Co daje pielgrzymka zakochanym?

Monika: – Jest pięknym sposobem na wzajemne poznanie się. Jest wyjściem poza miejsce, w którym na co dzień funkcjonujemy. To czas na modlitwę i rozmowę, ale też okazja, gdy jest się bardzo zmęczonym, do zobaczenia prawdy zarówno o sobie samym, jak i o drugiej osobie, w której jesteśmy zakochani.

– Kto komu wpadł w oko?

Piotr: – Podczas mojego drugiego pielgrzymowania przewodnikiem był starszy ksiądz z Torunia. Pomagałem mu z innymi osobami w prowadzeniu i organizowaniu pielgrzymki. Monika również włączyła się w tę aktywność pielgrzymkową. W ten sposób poznaliśmy się. Potem jedna z koleżanek zaproponowała spotkania popielgrzymkowe. I tak to zaczęło się. Pamiętam, gdy podczas pielgrzymki na jednym z noclegów w kawalerce spaliśmy chyba w siedem osób, w tym z małżeństwem z dwójką dzieci. Monika z koleżankami już wtedy układały dla mnie intercyzę ślubną (śmiech).

Reklama

Monika: – Godził się na wszystko, abyśmy tylko jak najszybciej skończyły (śmiech).

– Ile czasu trwało to zapoznanie się?

Monika: – Rok. W tym samym czasie, nie umawiając się, zaczęliśmy uczyć się jeździć konno. W jednej z licznych i długich rozmów telefonicznych Piotr zaproponował obóz konny, na który z ochotą zgodziłam się, ponieważ odbywał się w pięknym miejscu. Złamałam podczas tego obozu rękę. Piotr tak się mną pięknie zajmował, że już podczas następnej pielgrzymki prosiliśmy Matkę Bożą o błogosławieństwo i rozeznanie, czy jesteśmy sobie pisani na całe życie. Zawierzaliśmy się Jej i modliliśmy się o to, że jeśli nie jesteśmy dla siebie, abyśmy rozstali się, a jeśli mamy być ze sobą przez resztę życia, niech tak się stanie.

– Na tej pielgrzymce byliście już narzeczeństwem?

Reklama

Monika: – Narzeczeństwem, ale do ostatecznej decyzji Matki Bożej (uśmiech). Nasza cała znajomość trwała w sumie dwa lata. Znaliśmy się krótko, ale pod względem intensywności tej relacji i sposobu przeżywania tego czasu i możliwości poznania się był to wystarczający czas. Czekaliśmy też na siebie. Jako nauczycielka zawsze mówiłam młodzieży, że szóste przykazanie Dekalogu to nie jest złośliwość Pana Boga, który coś nam odbiera, co może być piękne, dobre i wspaniałe. Życie w czystości przedślubnej pozwala całe swoje serce i siły skierować na poznawanie drugiej osoby i budowanie wzajemnego zaufania.

– Kiedy zapadła decyzja o powiedzeniu sobie sakramentalnego „tak”? Na Jasnej Górze czy po powrocie z pielgrzymki?

Monika i Piotr: – Powiedzielibyśmy, gdybyśmy wiedzieli (śmiech). To w zasadzie było oczywiste po tym intensywnym czasie pielgrzymowania.

Monika: – Często wiele lat po ślubie, gdy braliśmy się za ręce, znajomi nam mówili: „Przestańcie gadać ze sobą” (śmiech). Do dziś trzymamy się za ręce i nie musimy nic mówić, aby zrozumieć, co małżonek myśli i czuje.

– Szliście na Jasną Górę z intencją znalezienia drugiej połówki?

Piotr: – Nie pielgrzymowałem z intencją znalezienia żony. Oczywiście nie mogłem, jako mężczyzna, nie zwrócić uwagi na Monikę, która była piękną dziewczyną. Ale wtedy nasza znajomość sprowadzała się do tego, jak poznajemy kogoś przy wielu okazjach. Nasza relacja zaczęła kiełkować w ciągu upływającego czasu. Spotykaliśmy się, odwiedzaliśmy się, rozmawialiśmy, później spędzaliśmy czas na wspomnianym obozie konnym. To wszystko zaczęło nas cementować.

Reklama

Monika: – Na pielgrzymce ja uczyłam się Piotra, on uczył się mnie. Pielgrzymowanie przede wszystkim uczy pięknego człowieczeństwa, otwartej i życzliwej postawy wobec bliźniego, ale także tego, że trudności i bóle są naturalną częścią naszego życia. Jest taki piękny zwyczaj, aby wieczorem, po Apelu Jasnogórskim, wypowiadać swoje intencje. Dla mnie to było niezwykłe doświadczenie spojrzenia na swoje życie i zobaczenia, z jakim ciężarem problemów i doświadczeń pielgrzymują inne osoby. To uczy wielkiej pokory.

Piotr: – Pierwszy raz, gdy postanowiłem wybrać się na pielgrzymkę, był prawie 15 sierpnia, większość pątników dochodziła do Częstochowy. Pochodzę z Bydgoszczy, a na tę pielgrzymkę trafiłem przypadkowo. Znalazłem Praską Pielgrzymkę Pomocników Maryi Matki Kościoła. Był 16 sierpnia, stan wojenny. Zadzwoniłem do parafii na Kamionku. Usłyszałem, że pielgrzymi właśnie wyszli. Następnego dnia, mimo że nie wiedziałem jaka jest trasa pątników, dzięki życzliwości spotykanych kapłanów dołączyłem do pielgrzymkowego szlaku pod Warką. Na zakończenie pielgrzymki w kaplicy Cudownego Obrazu siedziałem praktycznie sam. Zawierzyłem Matce Bożej dalsze moje życie. Nie byliśmy Pomocnikami Maryi, kilka lat później razem z Moniką staliśmy się nimi.

Monika: – Należę do ostrożnych osób, 5 lat musiało minąć, abym do tego dojrzała. Pod Mstowem co roku nowi Pomocnicy Maryi składają przyrzeczenia. Wtedy powiedziałam Piotrowi, że też chcę zostać Pomocnikiem Matki Bożej, po czym usłyszałam, że on też podjął taką decyzję. Niezależnie od siebie, a jednak razem staliśmy się Jej Pomocnikami.

– Doczekaliście się dzieci, wnuków?

Piotr: – Niestety, nie.

Reklama

Monika: – Zostaliśmy niewolnikami Matki Bożej. Choć brzmi to paradoksalnie, mamy poczucie wielkiej wewnętrznej wolności. Matka Boża przyprowadziła mnie do Kościoła, stawiała na naszej drodze wspaniałe osoby, ludzi z bogatych i biednych domów, którzy podczas pielgrzymki od wielu lat przyjmowali nas i układali kwiatowe dywany na pątniczym szlaku.

Piotr: – Być pomocnikiem Matki Kościoła to dążyć do Jezusa poprzez Jego Matkę, być życzliwym, oddanym ludziom, modlić się za Kościół. Być człowiekiem Maryi to powierzać swoje życie Matce.

Monika: – To podążanie tymi drogami, które Ona wskazuje. Przyjmowanie wszystkich doświadczeń z nadzieją, że mają one nas czegoś nauczyć i być lepszym człowiekiem albo pokazać, że wybieramy błędną drogę. Matka Boże jest naszą patronką. Jesteśmy szczęśliwymi niewolnikami Maryi dla wolności Kościoła w Polsce i w świecie. Nic nie stoi na przeszkodzie ani wiek, ani płeć, ani stan życia, by dołączyć do naszego grona.

2018-08-01 10:33

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

O początkach Polski

Niedziela zamojsko-lubaczowska 37/2016, str. 2

[ TEMATY ]

wywiad

Małgorzata Godzisz

Jerzy Zelnik opowiedział o historii Polski

Jerzy Zelnik opowiedział o historii Polski

O początkach Polski, odwołując się do tekstów historycznych, przypominał aktor Jerzy Zelnik. W rozmowie z Małgorzatą Godzisz wyjaśnił, co grozi tym, którzy odwracają się od własnych korzeni

Kolumna chrztu Polski to kontynuacja projektu „1000 i 50 lat chrztu Polski”, który realizuje w tym roku Miejska Biblioteka Publiczna im. Tomasza Zamoyskiego w Tomaszowie Lubelskim. Pierwsza tablica pamiątkowa została odsłonięta na Drodze Krzyżowej przy sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej. Wydarzenie poprzedziła Msza św., której przewodniczył i kazanie wygłosił ks. prał. Czesław Grzyb, kustosz tamtejszego kościoła.
CZYTAJ DALEJ

Św. Kazimierz

4 marca obchodzimy święto naszego rodaka św. Kazimierza, królewicza, drugiego z kolei syna króla Kazimierza Jagiellończyka i jego żony Elżbiety. Żył w latach 1458-84, a kanonizowany został w roku 1521. Jak wyjaśnia ks. Piotr Skarga w swych „Żywotach Świętych Starego y Nowego Zakonu”: „Imię to zmieniło się w vżywaniu iedną literą i. postaremu z Słowieńska mianowało się Każemir: to jest roskazuie pokoy: Nie Kaźimir iakoby psował pokoy. Mir, to iest, co pokoy y przymierze zowiem”.

„Wychowany z inną braćią w pilnym y ostrożnym ćwiczeniu do pobożnośći y Boiaźni Bożey, y świętych a Pańskich obyczaiow, y do nauk rozum ostrzących, w ktorych też niemały miał postępek, pod sławnym mistrzem y nauczyćielem Długoszem onym, Kanonikiem Krakowskim, pisarzem dźieiow Polskich, Nominatem na Arcybiskupstwo Lwowskie. Z którego iako źrzodła czystego y hoynego napoiony, we wszytkie cnoty rosł, y iako dobra a buyna źiemia rodzay dawał, nie tylo trzydźiesty, ale y setny. Bo w młodych leciech czytaiąc y słuchaiąc Syna Bożego mowiącego: (Co pomocno człowiekowi by wszytek świat miał, a duszęby swoię zgubił:) zamiłował dusze swoiey zbawienie, a wzgardę świata odmiennego y krotkiego do serca brał.” Już sama atmosfera domu rodzinnego bardzo była pomocna do wykształcenia w sobie umiłowania cnót chrześcijańskich. Rodzice Kazimierza byli ludźmi bardzo pobożnymi, czemu dawali wyraz w licznych fundacjach kościołów i klasztorów, a także w pielgrzymkach do miejsc świętych. Od dziewiątego roku życia miał też Królewicz za wychowawcę samego Jana Długosza, jak zaznacza powyższy fragment z Żywotów... ks. Piotra Skargi, co z pewnością nie pozostało bez wpływu na jego duchowość.
CZYTAJ DALEJ

Zmarł mężczyzna, który uratował życie 2,4 mln dzieci

2025-03-04 07:28

[ TEMATY ]

Australia

Adobe Stock

Krew oddawał od 14 roku życia. Dzięki temu uratował życie 2,4 mln dzieci. James Harrison z Nowej Południowej Walii w Australii zmarł w wieku 88 lat. Zawsze się cieszył, że mógł uratować tak wiele istnień „bez żadnych kosztów i bólu”.

O śmierci Jamesa Harrisona w domu opieki poinformowała jego rodzina. Jak informuje serwis BBC, Harrison, znany w Australii jako „człowiek ze złotym ramieniem” regularnie oddawał Czerwonemu Krzyżowi krew, która zawierała rzadkie przeciwciała anty-D (Immunoglobulinę anty–Rh0).
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję