Popkultura uwielbia postacie, które są jej częścią, sami ją tworzą. Uwielbia Alexandra McQueena – zmarłego młodo brytyjskiego projektanta mody, znanego z niekonwencjonalnych, szokujących projektów, a na pewno jego dzieło. Tym bardziej że był zadeklarowanym gejem, „poślubionym” (!) pewnemu reżyserowi. Niektórych fascynowało w nim to, że ze społecznych nizin potrafił się wybić na wyżyny. Szokował projektami, które uwielbiano na europejskich pseudosalonach; inspirował się m.in. skórzano-lateksową garderobą klienteli klubów dla fetyszystów. W przypływie natchnienia szył sukienki z folii, modelkom kazał się wcielać w pacjentki zakładu zamkniętego, prostytutki i dzikie zwierzęta. Dokument lana Bonhôte „McQueen”, pokazujący projektanta w całej – chorej – okazałości, wywołuje skojarzenia z historią Whitney Houston, też zmarłej młodo wybitnej artystki. Było podobnie: naznaczone traumami dzieciństwo, szybki awans na szczyty show-biznesu, presja, narkotyki, autodestrukcja. Gotowa recepta na katastrofę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu