Może nie uważano za potrzebne, aby się zająć tematem pracowników kurii, gdyż uznawano ten temat za mało interesujący, bo cóż ciekawego może być w pracy „gryzipiórka”. Tymczasem warto było uchylić kurialne drzwi, aby oswoić z urzędem, z którym większość ludzi wierzących, choć nie tylko, może mieć kiedyś potrzebę wejść w relację. Wiedza zaczerpnięta z tej przystępnie i żywo napisanej książki może się po prostu przydać w życiu. Zresztą także ci, którzy w bezpośrednią relację z kurią swojej archidiecezji czy diecezji nie będą mieli potrzeby wchodzić, sądzę, że pozycję tę przeczytają z uwagą, a na dodatek – to taki bonus – nie raz się przy tej lekturze uśmiechną i przekonają, że praca kurialnego urzędnika wcale nie jest błaha. Trzeba też podkreślić, że nie musi być nudna, a na pewno jest potrzebna.
Reklama
Bp Krzysztof Nitkiewicz jest autorem starannie wydanej książki, którą zatytułował „ABC kurialisty”. Tytuł zapowiada, że poznamy ten urząd od podszewki i na wskroś. Rzetelność przekazu gwarantuje nie tylko fakt, że autor od ponad dziewięciu lat jest „szefem szefów” Kurii Diecezjalnej w Sandomierzu – jego doświadczenie na kurialnej działce jest bowiem znacznie większe. Liczy ponad ćwierć wieku. Zaczęło się w 1991 r. Najpierw – krótko, bo tylko rok – pracował w sądzie biskupim w Białymstoku, później – jak do tej pory najdłużej, bo 17 lat – w watykańskiej Kongregacji ds. Kościołów Wschodnich, a 13 czerwca 2009 r. zaczął pasterzowanie w diecezji sandomierskiej – w miejscu znanym ze sławetnej historii oraz z serialu „Ojciec Mateusz”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ojciec Mateusz to, oczywiście, postać fikcyjna, tymczasem książka bp. Nitkiewicza opiera się na faktach. Autor mówi o urzędzie – kurii – i pracujących w nim ludziach, którzy wspomagają biskupa diecezjalnego w jego pracy, od spraw duchowych począwszy – te są najważniejsze – na materialnych kończąc, które – tak ten świat funkcjonuje – też muszą, zaprzątać głowę biskupa, choćby nawet tego nie chciał. W kuriach pracują: wikariusz generalny, wikariusz biskupi, kanclerz, notariusz, ekonom; są dyrektorzy, księgowi i księgowe, sekretarze i sekretarki. O ile te ostatnie pojęcia są bliskie większości tzw. przeciętnych ludzi, o tyle wikariusz generalny czy kanclerz – już mniej. Bp Nitkiewicz wyjaśnia, co się pod tymi starożytnymi nazwami urzędów kryje.
Urzędnicy, w tym kurialiści, generalnie mają złą prasę. Są nawet tacy, którzy nie doceniają ludzi pracujących w urzędach – czy to państwowych, czy kościelnych. To z gruntu niesprawiedliwe i krzywdzące opinie. W zorganizowanych społecznościach – a taką jest też Kościół lokalny, oczywiście, ze swoją specyfiką odróżniającą od wspólnot czysto świeckich – konieczne jest zarządzanie ludźmi, w tym harmonizowanie pracy i różnych innych działań na rzecz celu, do którego zmierzają, po to, by ta łódka Kościoła lokalnego, która płynie dziś po wyjątkowo wzburzonych wodach, czyniła to bezpiecznie. Ostatecznie kurialista przychodzący do swego biura to nie urzędnik zapatrzony jedynie w ekran komputera i wystukujący na klawiaturze kolejne suche urzędowe pismo, ale człowiek, którego misją jest pomóc biskupowi, a przez niego – powierzonemu jego pieczy ludowi w osiągnięciu zbawienia.
W książce bp. Krzysztofa Nitkiewicza nie brakuje bardzo konkretnych wskazań, począwszy od tego, jak kurialista powinien być ubrany, przez to, jak może korzystać z elektronicznych narzędzi pracy, a skończywszy na tym, ile zarabia i jakie są ścieżki jego awansu. Na okładce książki czytamy: „Bogactwo łacińskich cytatów, barwne przykłady zaczerpnięte z kurialnego życia, dobre rady i przestrogi stanowią praktyczną, ale i sympatyczną lekturę”. Książkę przeczytałem i mogę potwierdzić te słowa.
Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu, ul. Żeromskiego 4, 27-600 Sandomierz, tel. 15 64 99 700, www.katechizmy.com.pl , www.wds.pl