Krzeszówek to niewielka miejscowość położona niedaleko Krzeszowa. Znajduje się tam kościół pw. św. Wawrzyńca, którego początki sięgają 1362 r. Wielokrotnie był przebudowywany. Obecnie ma wystrój barokowy,
choć są w nim również gotyckie elementy zdobień z XV w. Obok kościoła znajduje się plebania wzniesiona w czasach baroku. Kościołem i plebanią opiekują się krzeszowscy Cystersi. To właśnie dzięki ich życzliwości
studenci z duszpasterstwa akademickiego z Legnicy znaleźli tam doskonałe miejsce na spotkania formacyjne. Bliskość bazyliki krzeszowskiej oraz Karkonoszy sprzyja odnowieniu ducha i ciała.
W pierwszą sobotę i niedzielę każdego miesiąca grupa studentów z duszpasterstwa akademickiego wyjeżdża tam, aby przeżyć dni skupienia, modlitwy i radości z bycia razem.
Chciałabym podzielić się moimi przeżyciami z takiego wyjazdu. Niczym nie da się zastąpić atmosfery, jaka tam panowała, a która wynika głównie z tego, że byliśmy razem, we wspólnocie, cudownie oderwani
od codziennych spraw. Okazało się, że mieliśmy dużo czasu, by kontemplować przyrodę i porozmawiać ze sobą. Często spotykamy się przy różnych okazjach, na uczelni, w akademikach, na spotkaniach duszpasterstwa,
modlimy się wspólnie i uczestniczymy w Eucharystii, ale nie zawsze mamy czas na rozmowę i wzajemne poznanie się. Urok takiego wyjazdu wynika m.in. z faktu przebywania razem. Poznając się, słuchając, widzimy,
że w swoich problemach i radościach nie jesteśmy sami, i że dzieląc się nimi, możemy sobie nawzajem pomagać. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo mogą zaskoczyć mnie ludzie, których przecież spotykam
na co dzień, jak dużo daje mi obserwowanie ich wiary. Zaskakujące wydaje się to, że czasem wystarczyło czyjeś jedno zdanie, słowo, a znikał problem, nad którym zastanawiałam się bezskutecznie od dłuższego
czasu. Przebywanie razem, nie tylko na Mszy św. i katechezie, powoduje umacnianie wiary. Ludzie, z którymi byłam w Krzeszówku, pomogli mi bardziej doświadczyć obecności Boga w moim życiu. Samemu czasem
można się zagubić, zaplątać w jakieś dywagacje, natomiast we wspólnocie wiele możemy się od siebie nauczyć. Tam wszystko staje się prostsze, a ludzie bardzo bliscy.
To, co na początku wydawało mi się zbyt surowe, z czasem nabrało znaczenia. Sami musieliśmy zadbać o ciepło, o ciepłą wodę, porządek. Niczym nie da się zastąpić wspólnie przygotowywanych posiłków,
modlitw, katechez naszego duszpasterza. Wyobraźcie sobie Mszę św. późnym wieczorem, bez tego stresu, że w domu czeka jakaś nienapisana praca, albo trzepanie dywanów i mycie okien. Cały kościółek dla nas,
spontaniczny śpiew i modlitwa. Choćby nie wiem jak było zimno, nie chce się wyjść z kościoła.
Zawsze jest też czas na zabawę, ognisko, wycieczki. Przy śpiewach, przy gitarze spotykamy się z miejscową młodzieżą. Również nocnych rozmów nic nie zastąpi.
Na pewno chętnie tam wrócę. Potrzebna mi jest chwila spokojnego przeżywania wiary, mówienia o niej, wspólnego rozstrzygania wątpliwości i rozważania słów prawdy. I wśród wielu zdań, które usłyszałam,
jedno utkwiło mi w pamięci: "Ważne jest, abyśmy nosili w sercu nadzieję na wieczność".
Pomóż w rozwoju naszego portalu