Wtorkowe, marcowe popołudnie. Kilka metrów za kościołem spotykam trzęsącego się z zimna 22-letniego Darka. Nie wygląda zbyt elegancko. Ma na sobie nędzne ubranie i podarte buty. Zanim jeszcze zdążyłem
do niego podejść, już wołał zbliżonym do płaczu głosem. - Czy może mi ksiądz pomóc? Jak ksiądz chce! Nie muszą być pieniądze. Może być chleb, albo coś na kolację dla czwórki rodzeństwa. W domu nie mamy
nic do jedzenia. Zapraszam go do sklepu. W czasie drogi dowiaduję się, że jego ojciec nie żyje, a mama utrzymuje rodzinę ze skromnego zasiłku. On sam chciałby zostać ogrodnikiem. Gdy nie musi żebrać,
chodzi na zajęcia do specjalnego ośrodka szkolno-wychowawczego.
Idąc dalej mijam jeszcze kilku żebraków. Obok McDonald´sa dostrzegam starszą kobietę. W rękach trzyma plastikowe pudełko. Przed nią, na wózku inwalidzkim, siedzi otulona w koce kilkunastoletnia dziewczyna.
O jej ciało oparta jest tabliczka z napisem: "Potrzebuję pieniędzy na jedzenie i lekarstwa!". Staję więc przed kolejnym dylematem: dać czy nie dać?
Myślę, że każdy z nas mógłby opisywać wiele podobnych scen. Żyjemy bowiem w bardzo trudnych czasach. Według opublikowanej ostatnio przez GUS statystyki, która obejmuje jedynie osoby zarejestrowane
w urzędach pracy, bezrobocie w naszym kraju na początku 2003 r. wzrosło do 18,7 %. Oznacza to, że oficjalnie pracy w Polsce nie ma dziś ponad 3,3 mln osób, czyli najwięcej od początku transformacji polskiej
gospodarki. Trudno się zatem dziwić, że z każdym dniem przybywa żebraków i bezdomnych. Można spotkać ich niemalże wszędzie! Są przed kościołami, sklepami, kinami, na dworcach czy po prostu w dowolnym
miejscu na chodniku. Jedni pokornie siedzą, inni podchodzą do przechodniów i proszą o wsparcie. Rzadko coś otrzymują! Dlaczego? Dlatego, że sami coraz mniej posiadamy i boimy się o to, czy nam wystarczy.
Od czasu do czasu słyszymy też, że zaczepiają nas zwykli oszuści, którzy później przepijają nasze pieniądze lub obżerają się przy suto zastawionych stołach. I pewnie czasami tak jest. Ale czy wszyscy
są tacy? Czy spotykamy jedynie perfekcyjnie wyuczonych naciągaczy? Czy taki sposób myślenia nie grozi nam przypadkiem obojętnością na cierpienie ludzi naprawdę potrzebujących pomocy?
Przeżywamy Wielki Post - czas pokuty i odnowy wewnętrznej, przygotowujący do Paschy Pańskiej. Słowo Boże w tym okresie wzywa nas nieustannie do oczyszczania swojej duszy, a Kościół z prawdziwą troską
zachęca do głębszej modlitwy, postu i jałmużny. Jest to więc wspaniała okazja do tego, aby odkryć na nowo wartość uczynków miłosiernych co do duszy i co do ciała i przełamać swoją nieufność w stosunku
do wszystkich żebrzących.
Czytając Myśli św. Jana Vianney´a - proboszcza z Ars, natrafiłem na bardzo wymowne słowa: "Są tacy, którzy mówią: On z tego zrobi zły użytek! Jakikolwiek ten ubogi zrobi użytek z waszej jałmużny,
będzie z tego sądzony. A was Bóg rozliczy z jałmużny, którą mogliście ofiarować, a nie ofiarowaliście". Ów Święty pisze też: "Dając jałmużnę, trzeba pamiętać, że to nie ubogim, lecz Panu ją dajemy. (...)
Biedak jest wyłącznie narzędziem, którym posługuje się Bóg, aby wam kazać dobro czynić, a nikim innym! Jakże jesteśmy szczęśliwi, gdy ubodzy przychodzą do nas po jałmużnę. Gdyby nie przychodzili, musielibyśmy
ich poszukać, a nie zawsze mamy czas". W świetle tych wskazań nasuwa się prosty wniosek. Pomimo, że czasami rodzą się w nas obawy związane z tym, czy nasza jałmużna zostanie dobrze wykorzystana, jednak
nie wolno nam zniechęcać się w czynieniu dobra. Nie chodzi tu więc o to, aby w każdej sytuacji, bezkrytycznie rozdawać pieniądze. Zdarzają się bowiem i takie sytuacje, że walczący z nałogiem alkoholik
prosi księdza, aby nigdy więcej nie dawał mu żadnych pieniężnych ofiar, gdyż to sprzyja nałogowi. Zawsze jednak musimy pamiętać o tym, że w kontaktach z żebrzącymi, należy kierować się sercem i rozsądkiem!
Jałmużna to przejaw miłości w konkretnym czynie i dlatego jest w niej tyle duchowego piękna. Mówił o niej sam Chrystus, udzielając jednocześnie konkretnych wskazań: "Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie
trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią (...), aby ich ludzie chwalili. (...) ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna
pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie" (Mt 6, 2-4). Nauczyciel z Nazaretu poucza więc i nas, ludzi skażonych egoizmem, abyśmy w czasie udzielanej jałmużny nie szukali samych
siebie, własnej chwały i rozgłosu, ale byśmy wspierali innych w miarę naszych możliwości, kierując się autentyczną miłością, która zawsze jest bezinteresowna.
Okazji do dzielenia się z potrzebującymi pomocy mamy bardzo wiele. Wystarczy tylko rozejrzeć się wokół siebie. Może nawet nie trzeba wychodzić z własnego domu czy bloku. Uważam, że warto też porozmawiać
z dziećmi, które zapewne otrzymały od katechety skarbonki na wielkopostną jałmużnę i z radością napełnią je tym, co otrzymają od rodziców. Trzeba bowiem od pierwszych lat życia uczyć je odkrywania mądrości
zawartej w słowach Biblii: "Więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu" (Dz 20, 35). Niech więc przez cały Wielki Post przyświecają nam słowa Chrystusa: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych
braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25, 40).
Pomóż w rozwoju naszego portalu