Obstawała przy tym kanclerz Niemiec Angela Merkel. Twierdziła, także u nas, w Parlamencie Europejskim, że ma on wymiar wyłącznie biznesowy. Niedawno zmieniła zdanie. Na konferencji prasowej, gdzie wystąpiła wspólnie z prezydentem Ukrainy Petro Poroszenką, dostrzegła, że wspomniany projekt ma wymiar polityczny i że ucierpi na tym tranzytowa rola Ukrainy. Druga nitka gazociągu biegnącego po dnie Morza Bałtyckiego jest politycznym zagrożeniem także dla krajów bałtyckich i Polski. Kolejne dziesiątki miliardów metrów sześciennych gazu miały być przesyłane bezpośrednio z Rosji do Niemiec z pominięciem krajów naszego regionu. Oczywiście od dawna wszyscy doskonale wiedzieli, że prezydent Władimir Putin używa sieci przesyłowych jako nacisku politycznego, choć główny odbiorca – Niemcy nie chciały tego formalnie przyznać. Coś więc musiało się ważnego stać, że kanclerz Merkel zmieniła zdanie.
Czy chodzi naprawdę tylko o Ukrainę? Najprawdopodobniej kluczową rolę odegrały Stany Zjednoczone, które od początku były przeciwne budowie tego gazociągu, uważając go za projekt polityczny, i zagroziły, że zagraniczne firmy z nim powiązane mogą zostać objęte amerykańskimi sankcjami. A firmy te – niemieckie, austriackie, brytyjsko-holenderskie – na inwestycję miały zaciągnąć kredyty w bankach. Zrozumiano, że sama zapowiedź amerykańskich sankcji odetnie je od finansowania i projekt upadnie. A tak lobbował za nim były kanclerz Niemiec Gerhard Schröder, nazywany największym lobbystą Putina, który otwierał Gazpromowi drzwi europejskie i przewartościowywał unijną wrażliwość. Na nic zdały się argumenty i lamenty europosłów powołujących się na energetyczną solidarność zapisaną w Traktacie Lizbońskim. Na nic wcześniejsze międzyrządowe rozmowy. Projekt miał być wyłącznie ekonomiczny. A tu bez zajścia jakichkolwiek dodatkowych merytorycznych okoliczności stał się on polityczny. Najwyraźniej na unijnym gruncie solidarności nie potrafiono sobie z tym poradzić. W sukurs przyszła administracja Donalda Trumpa, której podsekretarz stanu już pod koniec ubiegłego roku stwierdził krótko: „Gazociąg Nord Stream 2 nie powstanie ... Nie widzimy szans na jego realizację”. Czyżby więc polityka pokonała ekonomię?
Mirosław Piotrowski, poseł do Parlamentu Europejskiego, www.piotrowski.org.pl
Pomóż w rozwoju naszego portalu