O gustach raczej się nie dyskutuje, to jednak jedna z największych wpadek Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej w ostatnich latach. Cztery Oscary dla filmu Guillerma del Toro „Kształt wody”, w tym za najlepszy film i najlepszą reżyserię, czyli w dwóch najbardziej prestiżowych kategoriach, to spora przesada. Oczywiście, film da się obejrzeć nie bez przyjemności, da się zawiesić oko na scenografii (trzeci Oscar właśnie w tej kategorii) i posłuchać muzyki (czwarty Oscar) oraz docenić role niemej sprzątaczki Elizy (Sally Hawkins) i demonicznego rządowego agenta Stricklanda (Michael Shannon), ale zaraz po wyjściu z kina o nim zapomnimy. Oto w tajnym rządowym laboratorium przetrzymywany jest wyłowiony z morza, obdarzony mocami humanoidalny płaz, z którym zaprzyjaźnia się Eliza. Gdy sprzątaczka dowiaduje się, że wojskowi chcą go uśmiercić w celu dalszych badań, postanawia pomóc mu w ucieczce. Pomaga im sowiecki agent dr Hoffstetler. Trudno, by porwała nas filmowa baśń dla dorosłych, fantastyka przenikająca się z rzeczywistością Ameryki lat zimnej wojny.
Pomóż w rozwoju naszego portalu