Niemal niepostrzeżenie minął nam czas obchodów 500. rocznicy śmierci jednego z najbardziej nieodgadnionych artystów – malarza Hieronima Boscha. Świat celebrował tę rocznicę przez cały rok 2016, a jednym z kulminacyjnych punktów była wielka wystawa w madryckim muzeum Prado (31 maja –11 września). Stała się ona impulsem do powstania znakomitego pełnometrażowego filmu dokumentalnego zatytułowanego „El Bosco. El jardín de los suenos”, którego reżyserem jest José Luis López-Linares. I przyznam się, zafascynował mnie ten obraz, a w szczególności aspekt ujęcia sztuki Boscha jako przejawu korzystania z rozmaitych środków wyrazu, jako narzędzia do przedstawienia artystycznej wizji.
Zadadzą sobie Państwo pytanie: Jaki ma to związek z muzyką? Wszak do artykułów o tej tematyce Czytelników „Niedzieli” przyzwyczaiłem. Otóż López-Linares ukazuje najsłynniejsze dzieło „Ogród rozkoszy ziemskich” z komentarzem ludzi rozmaitych profesji, a muzyka jest narratorem, muzycy są komentatorami. Nie brak w tym gronie sław muzyki klasycznej. Ogólnie – zaproszone przez reżysera grono wybitnych postaci wypada imponująco.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
W filmie o słynnym tryptyku Boscha mówią: Reindert Falkenburg – historyk sztuki, Silvia Pérez-Cruz – śpiewaczka, Ludovico Einaudi – kompozytor, Orhan Pamuk – pisarz, laureat Nagrody Nobla, Miquel Barceló – malarz, William Christie – dyrygent, Laura Restrepo – pisarka, Carmen Iglesias – historyk, Isabel Munoz – fotograf, Cai Guo-Qiang – plastyk, Nélida Pinón – pisarka, Salman Rushdie – pisarz, Cees Nooteboom – pisarz, Karel Noordzy – członek Bractwa Najświętszej Maryi Panny, Jan Sanders – przedstawiciel Brabanckiego Centrum Informacji Historycznej, Geertjan Van Rossem – proboszcz katedry w Hertogenbosch, Herlina Cabrero – przedstawicielka muzeum Prado, konserwatorka dzieł sztuki, Hanno Wijsman – historyk, Elisabeth Taburet-Delahaye – dyrektor Musée National du Moyen Âge w Cluny, Teresa Mezquita – kustosz Narodowej Biblioteki Hiszpanii, Sophie Schwartz – naukowiec neurolog, Nils Büttner – historyk sztuki, Max – ilustrator komiksów, Jaime Garcia-Maiquez – technik muzeum Prado, Michel Onfray – filozof, Renée Fleming – śpiewaczka, Johanna Klein – historyk sztuki, John Elliott – historyk sztuki, Philippe de Montebello – były dyrektor Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, Albert Boadella – dramaturg, Alejandro Vergara – kurator muzeum Prado, Xavier Salmon – historyk sztuki, Rodrigo Calveyra – muzyk, Leonardo García Alarcón – dyrygent, Joaquín Díaz – muzykolog, José Manuel Ballester – plastyk, artyści niepełnosprawni oraz Pilar Silva Maroto z muzeum Prado, kustosz wspomnianej na wstępie wystawy „Bosch. 5 wieków”.
Reklama
Jeśli ktoś myśli, że film staje się kluczem do zrozumienia dzieła, odczytania całej jego symboliki, to jest w błędzie, twórca pozostawia go w jeszcze większej rozterce! Za sprawą technika Jaimego Garcii-Maiqueza oglądamy obraz w promieniowaniu rentgenowskim, przez co widzimy zamalowane warstwy arcydzieła. Najbardziej zadziwia fakt, że na lewym skrzydle („Stworzenie Ewy”) postać Jezusa w towarzystwie Adama i Ewy była wizerunkiem Boga. Inny był też kąt spojrzenia – teraz Chrystus patrzy zawsze nam, oglądającym, w oczy, a Jego wzrok krzyżuje się z linią wzroku Diabła z prawego skrzydła (przypuszcza się, że tu, w „Piekle muzykantów”, Bosch uwiecznił sam siebie). Dlaczego artysta zamalował Boga, który pierwotnie uciekał wzrokiem od widza? Dlaczego zamalował wielką jaszczurkę z człowiekiem i księgą wewnątrz brzucha? W zasadzie każdy centymetr dzieła (rozmiary: lewe skrzydło – 220 x 97 cm; tablica środkowa – 220 x 195 cm; prawe skrzydło – 220 x 97 cm) to metafora, przenośnia; dzieło wygląda, jakby powstało wczoraj, a nie pół milenium temu! Nic dziwnego, że obraz inspirował pisarzy, muzyków, filozofów, występujący w filmie smakowicie komentują dzieło. Sam Bosch grzech wyraził również zapisem nutowym na prawym skrzydle, a melodia zawiera interwały – niegdyś zakazane. Grzech i ludzkie słabości pojawiają się tutaj niemal wszędzie, bo od rozkoszy do grzechu jeden krok. Słabość jest – jak ukazuje Bosch – naturą ludzką. Do raju prowadzi wąska droga, do piekła – szeroka, a zmysłowość jest wpisana w ludzką naturę.
Kiedy korzystając z dnia wolnego w czasie tournée po Hiszpanii w latach 80. XX wieku, stałem przed dziełem w Madrycie w słynnej sali z obrazami Boscha, doświadczyłem tego samego, o czym mówią postacie z filmu (zakupiona w sklepie z pamiątkami wielka kopia do dzisiaj dumnie wisi na ścianie). Ten obraz wciąga w swój świat. López-Linares genialnie pokazuje, jak oglądający stają się swoistym odbiciem postaci z obrazu. Nomen omen, tłok zawsze jest większy od strony piekła. Sporo miejsca poświęcono temu, czego normalnie nie widać – tylnej stronie bocznych skrzydeł. Przedstawiają świat w fazie jego tworzenia (prawdopodobnie dzień trzeci). W lewym górnym rogu siedzi na tronie Bóg Ojciec, jest też cytat: „Bo On przemówił, a wszystko powstało; On rozkazał, a zaczęło istnieć” (Ps 33, 9). Na obrazie jest wiele trudnych do odgadnienia symboli. W czerwonych jagodach wielu upatruje narkotyku, inni – grzechu, którym karmią się ludzie. Rozwiązłość wielu kojarzy się z festiwalem Woodstock, a obraz zachwyca, nawet gdy usunie się komputerowo jego warstwy – ludzi, zwierzęta, rośliny.
Dzieło Boscha naznaczone jest bólem, zarządca Hendricka III van Nassau dopiero bowiem na torturach ujawnił, gdzie ukryto obraz przed żołnierzami syna księcia Alby – Don Fernanda. Ostatecznie obraz trafił do Escorialu w ręce Filipa II. Ten podobno kazał go sobie przynieść do łoża śmierci. Teraz zachwyca w muzeum Prado.