Jeden z czołowych niemieckich polityków, a do niedawna wysokiego szczebla eurokrata, żalił się w niemieckiej bulwarówce takimi oto słowami: „Płacimy, ponosimy koszty związane z uchodźcami, a niektóre kraje nie biorą uchodźców; wodzą nas za nos. Unia Europejska jest wspólnotą prawa, a nie supermarketem, w którym każdy wybiera to, co mu pasuje”.
Niemieckie żale dobre są może na użytek tamtejszego społeczeństwa. Nas, Polaków, jednak nie zwiodą. My też płacimy do unijnej kasy, też ponosimy koszty związane z uchodźcami, np. z terenów objętych wojną na Ukrainie czy z Kaukazu, a ponadto świadczymy wymierną pomoc tam, gdzie jest ona rzeczywiście potrzebna i najbardziej skuteczna. Trudno mieć pretensje, że dodatkowo nie przyjmujemy uchodźców, a właściwie imigrantów ekonomicznych z Bliskiego Wschodu czy Afryki, dla których szeroko ramiona otwarła niemiecka pani kanclerz, nikogo przy tym nie zapytawszy o zgodę. Jakim wspólnotowym prawem wówczas się kierowała?
Nikt w Polsce nie traktuje UE jako supermarketu. Ale też nikt (a przynajmniej zdecydowana większość) nie chce, by UE była traktowana jako folwark, w którym role są z góry rozpisane – na bogatych, wszystko lepiej wiedzących i stosujących dyktat możnowładców oraz biedniejszych i mających siedzieć cicho wasali czy parobków.
Pomóż w rozwoju naszego portalu