Z uwagą obserwowałam uroczystości pogrzebowe w kościele pw. św. Barbary w Libiążu, a kolejne spotkania i rozmowy oraz piękne słowa wygłoszone w trakcie Mszy św. sprawiły, że doszłam do wniosku, iż w przypadku Helenki – bo tak o niej mówili nie tylko jej bliscy – w sposób szczególny są aktualne słowa Horacego: „Non omnis moriar”. Kolejne wydarzenia w ciągu roku, o których przy różnych okazjach się dowiadywałam, utwierdzały mnie w tym przekonaniu. A rocznica śmierci stewardesy i jednocześnie utalentowanej wolontariuszki staje się okazją, aby to przekonanie skonfrontować z rzeczywistością.
Liderka
Czy Helenka istotnie była taką osobą, jak o niej mówią i piszą po jej śmierci? Odpowiedź na to pytanie znalazłam m.in. w wydanej przez Dom Wydawniczy Rafael książce pt. „Helenka poszła do Nieba” Małgorzaty Pabis. W kolejnych świadectwach ci, którzy znali bohaterkę książki, podkreślają wyróżniające ją cechy. Zapewniają, że każdy, kto ją spotykał, choćby na krótko, zapamiętywał niezwykle aktywną, chętnie służącą potrzebującym wolontariuszkę. Wśród tych osób są kapłani z parafii pw. św. Barbary w Libiążu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Ks. Paweł Król przyznaje, że najpierw dotarła do niego dobra sława Helenki. W czasie gdy on przybył do libiąskiej parafii, Helenka uczyła się w Wielkiej Brytanii. Wspomina: – Poznałem ją jako muzyczną w czasie pielgrzymki na Jasną Górę, ale już wcześniej dużo o Helence słyszałem od oazowej młodzieży. Zacząłem nawet szukać o niej informacji na powstających wówczas portalach społecznościowych. I tak trafiłem na bloga Helenki, na którym poznałem jej twórczość. Pamiętam, że byłem zaskoczony dojrzałością jej wierszy oraz wspomnień. I już wtedy sobie uświadomiłem, że jest to osoba nieprzeciętna, nietuzinkowa. Potem ks. Paweł niejednokrotnie utwierdzał się w tym przekonaniu.
Na cechy liderki zwraca uwagę także ks. Sebastian Kozyra, który wspomina wydarzenie z okresu Światowych Dni Młodzieży: – Do naszej parafii przyjechało 600 Włochów i wokół kościoła panował niesamowity gwar. Trudno było to wszystko ogarnąć. Tymczasem Helenka, wykorzystując znajomość języków obcych, potrafiła sprawnie rozdysponować gości do domów w Libiążu. Byłem pełen uznania, że taka drobna osoba potrafi tak konkretnie zaradzić potrzebom tylu pielgrzymów.
Raban!
Moi rozmówcy dobrze zapamiętali dzień, kiedy dowiedzieli się o śmierci Helenki. Każdy z nich przeżył to po swojemu. Ks. Paweł opowiada, że na wieczorną Mszę św. w pamiętny wtorek 24 stycznia 2017 r. przyszło zdecydowanie więcej osób niż zazwyczaj. Wtedy też po raz pierwszy wspólnie się modlili w intencji zamordowanej wolontariuszki, dla nich wszystkich osoby, którą znali i cenili. Ks. Sebastian przyznaje, że z informacją o tragicznej śmierci Helenki przyszedł do kancelarii proboszcz parafii – ks. prał. Stanisław Pasternak. Wikariusz wspomina: – W środę już od rana cały czas docierały do nas media, a wieczorem została odprawiona Msza św. W czasie Eucharystii modliliśmy się w intencji Helenki. Pamiętam, że byliśmy zaskoczeni, iż tyle młodych osób przyszło do kościoła, że chcieli się wspólnie modlić, a później rozmawiać o tym, co się stało.
Reklama
Jak popularną – w tym dobrym znaczeniu – lubianą i cenioną osobą była Helenka, można się było przekonać w czasie pogrzebu. Tysiące osób zgromadziły się wokół białej trumny, a dokonania, osiągnięcia Helenki mogły niejedną osobę, i to w każdym wieku, zawstydzić. Z podziwem patrzyłam na starszą siostrę Helenki – Teresa potrafiła w czasie uroczystości pogrzebowych zaśpiewać psalm. I dopiero całkiem niedawno zrozumiałam, przynajmniej częściowo, jej decyzję. A to dzięki lekturze listu, który został zamieszczony we wspomnianej książce. Teresa pisze: „Oj, Helen, Helen, narobiłaś Ty rabanu... Nie tylko w moim sercu. Chyba się nie spodziewałaś tego, co się zaczęło na świecie dziać po tym, jak ten świat o Tobie usłyszał. Wiesz, jaka jestem z Ciebie dumna?”.
Hołd
Istotnie, po roku od tamtych wydarzeń, dobra sława Heleny Kmieć się upowszechnia. Coraz więcej osób przyjeżdża na jej grób. Ks. Sebastian Kozyra opowiada: – Wciąż spotykam przyjeżdżających do Libiąża i zatrzymujących się przy grobie Helenki. To są kapłani z różnych stron nie tylko Polski, to są mniejsze i większe grupy osób świeckich. Wikariusz opowiada m.in. o grupie z Piotrkowa Trybunalskiego: – Oni zatrzymali się u nas, aby oddać hołd Helence za to, co robiła, jaką była osobą, za jej dobro okazywane drugiemu człowiekowi. Pamiętam, jak pani Żaneta powiedziała: „Dzisiaj Helenka może nas uczyć, jak bezinteresownie pomagać drugiemu człowiekowi, jak przekazywać dobro, jak się nim dzielić. Uczy nas także wrażliwości na drugiego człowieka. A młodzież uczy, jak rozwijać swoje pasje i zainteresowania...”.
Reklama
Szczególne oblężenie grobu stewardesy miało miejsce w sierpniu 2017 r. Jak podkreśla ks. Paweł Król, Helenka była stałą uczestniczką nie tylko kolejnych Pieszych Pielgrzymek Krakowskich na Jasną Górę. Chodziła także z salwatorianami, później również z grupą z Gliwic. Jeśli nie mogła iść przez wszystkie dni, to starała się uczestniczyć przynajmniej przez pewien czas. W sierpniu 2017 r. grupa libiąska przed wyjściem na pielgrzymkowy szlak udała się na grób Helenki, aby jej przekazać identyfikator pielgrzyma. Podobnie zrobili uczestnicy Pielgrzymki Bielsko-Żywieckiej, którzy zatrzymali się w Libiążu. Ks. Paweł stwierdza: – Gdy szliśmy z Tereską (siostra zamordowanej wolontariuszki – przyp. red.) po grupach pielgrzymkowych, aby przybliżyć historię Helenki, to Tereska stwierdziła, że tym razem Helenka nie miała w końcu dylematu, z kim iść na Jasną Górę, że jest na wszystkich pielgrzymkach...
Ks. Król zauważa, że chociaż Helenka miała cechy liderki, to nigdy nie starała się być w centrum uwagi. Opowiada: – Kiedy się dowiedziałem o śmierci Helenki, już po powrocie do mieszkania zacząłem szukać wspólnych zdjęć z nią. I dopiero wtedy sobie uświadomiłem, że wśród bardzo wielu fotografii trudno znaleźć taką, na której Helenka byłaby na pierwszym planie. Zawsze była gdzieś tam z boku. W końcu się udało znaleźć taką fotografię, ale to spostrzeżenie zostało. Ona zawsze była dyskretna, chętna do pomocy...
Santa subito?
Co warto podkreślić, wolontariuszka otrzymuje kolejne nagrody, tytuły i wyróżnienia, w tym m.in. statuetkę Miłosiernego Samarytanina, Nagrodę im. W. Pietrzaka (przyznaną przez Katolickie Stowarzyszenie „Civitas Christiana”). W Libiążu otrzymała tytuł Honorowego Obywatela Miasta, jest też ulica jej imienia. W sposób szczególny przywoływano Helenkę w czasie przygotowań do libiąskiego Orszaku Świętych. Odpowiedzialny za jego organizację ks. Sebastian Kozyra wspomina: – Zdecydowaliśmy, że na plakacie umieścimy wizerunek Helenki jako potencjalnej świętej, zresztą w czasie przemarszu orszaku zatrzymaliśmy się przy jej grobie. Dodaje, że organizatorów zaskoczyła młodzież, która wykonała baner z hasłem „Santa subito” i zdjęciem Helenki.
Reklama
Z rozmów, tych oficjalnych i nieoficjalnych, a także z treści książki pod znamiennym tytułem „Helenka poszła do Nieba” też można wyciągnąć takie wnioski. Wiele osób przyznaje, że dla nich Helenka jest w Niebie, ale też mają świadomość, iż droga na ołtarze to długi proces. Jest nadzieja, że po upływie wymaganych pięciu lat od śmierci rozpocznie się jej proces beatyfikacyjny. Zapala się, jak zauważa ks. Sebastian Kozyra, zielone światło, w lipcu 2017 r. papież Franciszek ogłosił bowiem, że istnieje możliwość beatyfikacji osób, które ofiarowały swoje życie za bliźnich. Powołując się na referat jezuity – o. Marka Inglota z Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie, ks. Sebastian zwraca uwagę na dokument papieski, w którym Franciszek uznał ofiarowanie życia za drogę do świętości kanonizowanej. Co ciekawe, we wspomnianym referacie o. Inglot zauważa, że być może: „śmierć Helenki – jej ofiarowanie życia – natchnęła papieża Franciszka do podjęcia tej decyzji...”.
Gdy patrzy się na kolejne owoce, które przynosi ta tragiczna śmierć, gdy słyszy się i czyta świadectwa, których przybywa, to trudno tym domysłom odmówić słuszności.
***
Warto pięknie żyć
Bp Jan Zając, biskup senior archidiecezji krakowskiej:
Upłynął rok od chwili, gdy z rodziną żegnaliśmy Helenkę, gdy udzieliłem jej błogosławieństwa przed wyjazdem do Boliwii. Mija rok, odkąd w dramatycznych okolicznościach Pan wezwał Helenkę na drogę do Nieba. Z upływem czasu od tamtych wydarzeń, pełnych bólu i łez, emocje przeradzają się w nadzieję, że warto pięknie żyć. „Wspaniale jest móc przez swoje działania i talenty wywoływać czyjś uśmiech na twarzy i nieść im pomoc” – wyznała Helenka wobec młodych, którym zwierzała się ze swoich marzeń i celów, ze swego bycia dla innych w duchu ewangelicznej miłości.
Reklama
Żyjąc teraz w wieczności, Helenka ogarnia nas wszystkich swoim sercem, które choć zostało przebite, jest mocne mocą miłości, która jest potężniejsza niż śmierć – jak uczył św. Jan Paweł II. Liczne są świadectwa wspaniałej pomocy, którą wyprasza Helenka u miłosiernego Boga dla młodszych i starszych, którzy w różnych sprawach się do niej zwracają. Jestem też wśród tych proszących o wsparcie. Zwłaszcza polecam jej modlitwie młodzież bierzmowaną, która też jest posłana, aby stawała się świadkiem Chrystusa Zmartwychwstałego we współczesnym świecie. Jestem przekonany, że Helenka wyprasza młodym natchnienie, aby zachwycili się Jezusem i poszli za Nim – tak jak ona poszła za Chrystusem nie tylko przez spełnianie marzeń, ale też przez wytrwałe, pełne entuzjazmu wypełnienie planów Bożych z gotowością do życia dla drugich. Jej życie, jej przelanie krwi jest prawdziwym posiewem nowych świadków Chrystusa. Mamy nadzieję, że ten posiew będzie w przyszłości przynosił owoce nie tylko wśród młodych, ale wśród wszystkich, którzy byli świadkami życia i posługi śp. Helenki.
Not. M. F.-S.
***
Swoim życiem uszczęśliwiła wiele osób
Ks. dr Franciszek Ślusarczyk, rektor sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie Łagiewnikach:
Przede wszystkim jestem bardzo zbudowany wielką dojrzałością duchową zarówno rodziców śp. Helenki, jak i jej siostry Teresy. Z perspektywy czasu widzimy jeszcze wyraźniej, jak żywa i głęboka była wiara domu rodzinnego, w którym Helenka dojrzewała od najmłodszych lat. Nie było tam nic na pokaz. Bóg był zawsze na pierwszym miejscu, a z tej miłości do Niego wyrastały wzajemne zaufanie, skromność i niezwykła otwartość na bliźnich. Życie codzienne pokazało, że „z drobiazgów życiowych, ale wykonywanych wielkim sercem, rodzi się prawdziwa wielkość człowieka” – jak mówił patron szkoły, do której uczęszczała Helenka, czcigodny sługa Boży kard. Stefan Wyszyński.
Dla wielu młodych ludzi historia krótkiego życia Helenki jest potwierdzeniem, że warto mieć ideały i warto pięknie żyć. Niejeden raz dostrzegam pewną dumę właśnie z tego powodu, że na jakimś etapie swego życia mieli okazję poznać tę młodą dziewczynę i mogli choć przez krótki czas z nią współpracować. W jej towarzystwie chciało się być; inspirowała do działań na wielu płaszczyznach, ale z zachowaniem pełnej wolności. Spotykam też w Łagiewnikach sporo starszych, dojrzałych już osób, które poznały Helenkę dzięki transmisji telewizyjnej podczas jej pogrzebu. Przybywają do Jezusa Miłosiernego lub na jej grób do Libiąża, aby podziękować za ten Boży entuzjazm, który pozwala im w inny sposób spojrzeć na własne życie czy na bolesne dramaty, które były także ich udziałem. Mówią wprost: Ona nam pomaga; modlimy się przez jej wstawiennictwo i odzyskujemy pokój serca; ona dodaje nam odwagi, by z większą ufnością patrzeć ku przyszłości.
W ostatnich dniach widzę radość i wdzięczność w oczach wielu pielgrzymów, którym przekazuję maleńką książeczkę: „Warto pięknie żyć. Świadectwo wiary Helenki Kmieć”. Wciąż pojawiają się jednak pytania: Kiedy ukaże się książka, by mogli lepiej poznać jej życie, którym uszczęśliwiała tak wiele osób?! Czy doczekamy się jej beatyfikacji? To pytania, które dają nam wszystkim wiele do myślenia.
Not. M. F.-S.