We Wrocławiu jest taki dom, w którym zaplanowano nie tylko kuchnię, jadalnię i wygodne pokoje, ale także kaplicę – mieszkanie dla Jezusa.
Mieć Jezusa w domu
Historia Dużego Domu ma swój początek pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, w sercach młodego małżeństwa. Ludmiła i Władek Puzanowscy, zakosztowawszy adoracji Najświętszego Sakramentu w DA „Pod Czwórką”, marzą o bliskiej relacji z Panem Jezusem, nie rezygnując z życia rodzinnego. Ich pragnienie nabiera kształtu u Małych Sióstr Jezusa, które chętnie odwiedzają. – Odwiedzaliśmy siostry w Częstochowie. Łączył się z tym trud podróżowania, zmęczenie, ale i wielka radość ze spotkania. Po kilku wizytach okazało się, że nasze przeczucia o wyjątkowości tego miejsca były uzasadnione: siostry miały w domu tabernakulum i adorowały Pana Jezusa. My też zapragnęliśmy tak żyć – wspominają.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Owocem spotkań z małymi siostrami jest również fascynacja bł. Karolem de Foucauld – ojcem duchowym Zgromadzenia Małych Sióstr. Czas płynie, a pragnienie dojrzewa.
Zbudujemy Mu dom!
Reklama
Serce i pragnienia to jedno, ale od czego zacząć? Sytuacja przecież łatwa nie jest: ucisk Kościoła w komunistycznym państwie, brak zrozumienia znajomych, a nawet brak własnego kąta. „Trzeba kupić duży dom” – powiedziała im mała siostra Magdalena, założycielka zgromadzenia. Poczuliśmy się rozczarowani długo oczekiwanym spotkaniem. Pomyśleliśmy wtedy, że Francuzka polskiej rzeczywistości nie zrozumie – wspominają Ludka i Władek.
Ale mija kilka lat. W rodzinie rodzą się dzieci. Puzanowscy przeprowadzają się i mieszkają na terenie parafii św. Antoniego we Wrocławiu. Pojawiają się ludzie zainteresowani duchowością Karolową, a z marzeń o spotkaniach w ciszy z Panem rodzi się kilka parafialnych inicjatyw. Transformacji ulega ustrój Polski. Na kanwie tych zmian słowa małej siostry Magdaleny stają się prorocze: Rusza budowa Dużego Domu!
Kaplica – serce domu
W 1992 r. w nowo wybudowanym budynku mieszka aż dziewięć rodzin, a od listopada, na mocy dekretu kardynała Gulbinowicza, w kaplicy Dużego Domu jest już Najświętszy Sakrament. „Ten dom ma być kolejnym miejscem, w którym Pan Jezus będzie bardzo kochany” – głosi ks. Stanisław Orzechowski w czasie Mszy św.
Od tej pory mieszkańcy, na wzór Karola de Foucauld, adorują Pana Jezusa każdej nocy z czwartku na piątek.
Mniej dyskutować o Chrystusie
Reklama
Członkowie wspólnoty spotykają się także na odprawianych w kaplicy Mszach świętych, dzielą się ze sobą Słowem Bożym. Zgłębiają duchowość życia „ukrytego” Pana Jezusa – czas Nazaretu, czytając pisma wyniesionego na ołtarze francuskiego pustelnika, jak również małej siostry Jezusa – Magdaleny. Razem się modlą, pragną kształtować życie swych rodzin według zasad Ewangelii, otwierając gościnnie swoje serca i pomieszczenia tym, którzy tego potrzebują. Starają się „krzyczeć Ewangelię” poprzez świadectwo swojego życia. Tak, by słowa stały się zbędne – obecnością, uśmiechem płynącym z radości obcowania z Panem, pokojem, drobną pomocą, prostym życiem w służbie rodziny i bliźnich.
Drzwi są otwarte
Czy się udaje? Czasem do Wspólnoty docierają ciepłe słowa o jej istnieniu, świadectwa, że właśnie tu, na adoracji, ktoś rozeznawał swoją drogę i dziś czuje się spełniony jako np. rodzic zastępczy. Czasem do Wspólnoty dołącza małżeństwo z kilkuletnim stażem – ludzie, którzy w tym domu zostali sobie przedstawieni. Ile ludzi, tyle historii. Na modlitwę i herbatę do Dużego Domu może przyjść każdy. Wejść nietrudno, domofonów brak.
„W Dużym Domu tak naturalnie żyje się wiarą. To środowisko ludzi o tych samych wartościach, w którym nasze dzieci wzrastają, zdaje się być bezcenne! Czuję troskę sąsiadów o ich dobro” – cieszy się Ola, która wraz z mężem Rafałem i czwórką dzieci zamieszkała w Dużym Domu półtora roku temu. „No i ta gościnność! Dla mnie szalenie ważna sprawa – otwierać drzwi każdemu, począwszy od naszych małych sąsiadów, a skończywszy na przyjmowaniu strudzonych podróżą uczestników sesji – ludzi, których dopiero poznajemy, użyczając im noclegu, czy zapraszając na wspólny posiłek”.
Marsz do źródła
Reklama
Sesje to weekendowe spotkania wspólnot Karolowych. „Pierwsze spotkanie na początku października 2011 r. było zaskoczeniem dla nas wszystkich. Jeszcze w połowie lipca nikt o nim nie myślał, a jeśli myślał, to nie mówił. W dniu św. Kingi po porannej Mszy św. siedzieliśmy przy śniadaniu, rozmowa dotyczyła różnych spraw. Był ks. Robert, mały brat Sławek, kilka osób znających się z Marszu (rekolekcji w drodze z bł. Karolem de Foucauld) i kilkoro mieszkańców Dużego Domu. Zbliżał się czas pożegnania i wtedy zrobiliśmy odkrycie – łączy nas tak wiele, a spotykamy się tylko czasem, przypadkowo i w różnym, najczęściej nielicznym, gronie. Nie ma wtedy zazwyczaj możliwości, by się poznać, ani czasu, by w rozmowie zanurzyć się w tematy związane z charyzmatem wspólnot Karolowych. Powstaje pomysł spotkania. Sławek zastanawia się, czy udałoby się zaprosić małego brata Antoine, tak głęboko znającego życie i misję brata Karola. Rozstajemy się z niewielką nadzieją na szybkie ponowne zobaczenie. A jednak… Sławek działał błyskawicznie. Bilet dla małego brata Antoine został kupiony, a kaplica Dużego Domu stała się miejscem spotkania. Rok później mała siostra Kathy przybliżyła nam sylwetkę duchową małej siostry Magdaleny. Sięgaliśmy do źródeł, chłonęliśmy informacje dla wielu z nas wcześniej nieznane. Spotkania w małych grupach, te zaplanowane i te dodatkowe, przy posiłkach oraz nocami w poszczególnych mieszkaniach, stawały się niezapomnianym tłem dla przemyśleń” – opowiada Ludka.
W kolejnych latach udaje się jeszcze usłyszeć świadectwa osób ze Zgromadzeń Małych Sióstr i Małych Braci Jezusa, konsekrowanych i stanu wolnego, a także tych, które swoje powołanie realizują w życiu rodzinnym – na temat adoracji, rok później o miłości do Kościoła, a w tym roku o Matce Bożej.
Celebracja codzienności
Jednak na co dzień życie w Dużym Domu jest dość prozaiczne. Jako prywatne katolickie stowarzyszenie wiernych razem się modlimy i umacniamy wzajemnie w wierze, jako spółdzielnia mieszkaniowa dbamy o porządki, wspólnie grabimy liście i przeprowadzamy konieczne remonty. Młodszym członkom wspólnoty rodzą się dzieci, starszym – wnuki. W Adwencie, jeszcze przed szóstą, podekscytowane dzieci z lampionami w rękach idą do parafialnego kościoła na roraty. Ktoś kogoś podwiezie, ktoś pożyczy rower, albo rękawiczki. Wspólną zapałką zapalają się świece w lampionach. Po Mszy śniadanie i wędrówka do szkoły.
W samo południe dnia wigilijnego odświętnie ubrane dzieci wnoszą figurkę nowo narodzonego Jezusa do kaplicy. Brzmią słowa kolędy i sąsiedzi dzielą się opłatkiem, błogosławiąc sobie wzajemnie. Kolację wigilijną każda rodzina je osobno, a na czas Pasterki dom opustoszeje. W dniu Bożego Narodzenia ktoś odwiedzi bliskich, ktoś inny ugości ich w swoim mieszkaniu, ale wieczorem sąsiedzi spotykają się na świątecznych nieszporach.
Reklama
Taki jest harmonogram na grudzień, niezmienny od ćwierćwiecza. Zmienia się jedynie pokolenie i mieszkańcy. A wszystko za sprawą Tego, którego 25 lat temu zapragnęli mieć u siebie w domu, tak jak Maryja i Józef.
Żłóbek to tabernakulum
Mamy nadzieję, że naszemu sąsiadowi z kaplicy podoba się życie z nami – mówią. „W tym żłóbku z Betlejem jest coś tak wielkiego i pięknego – zawiera on małego Chrystusa, Boga i człowieka jednocześnie. W przedłużeniu tej kołyski znajduje się warsztat Nazaretu, Męka i Krzyż oraz cała chwała Zmartwychwstania i Nieba – pisała w „Liście na Boże Narodzenie” w 1977 r. do swych sióstr mała siostra Magdalena. – Chciałabym bardzo, by wszyscy rozumieli miejsce, jakie zajmuje w historii Zbawienia tajemnica Wcielenia... tajemnica Bożego Narodzenia, która jest preludium Odkupienia”.
Jeśli i ty chcesz zrozumieć, przyjdź do Dużego Domu, On tam mieszka, pośród swoich, którzy Go kochają.