Pewnego dnia rozmawiałam z córeczką o historii Bożego Narodzenia. Zadawałam pytania, ona odpowiadała.
– A gdzie Maryja urodziła Pana Jezusa?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– W stajence – odpowiedziała błyskawicznie i uśmiechnęła się zadowolona.
– A gdzie Go położyła?
– W żłóbku.
– A w co Maryja owinęła Pana Jezusa?
– W papier – odparła bez chwili wahania.
– W papier? – powtórzyłam zaskoczona.
– W papier – stanowczo potwierdziła córeczka i dodała: – W taki błyszczący papier.
Rozmowa przybierała coraz bardziej nieoczekiwany obrót.
– Ale dlaczego owinęła Go w papier? – spytałam na poły zdziwiona i ciekawa, jakimi ścieżkami podążyły myśli naszej czterolatki.
– Bo siostra mówi, że Pan Jezus to najlepszy prezent! – wyjaśniła i przewróciła teatralnie oczkami, jakby chciała dać mi do zrozumienia, że dorośli naprawdę nie pojmują najprostszych spraw.
W pierwszej chwili rozbawiła mnie logika tej koncepcji, jednak potem nie mogłam przestać o niej myśleć. Przed świętami tak bardzo zabiegamy o atmosferę, porządek w domu, pyszne jedzenie na stołach i wreszcie pięknie zapakowane prezenty. Łatwo w tym wszystkim zagubić to, co najważniejsze, zapomnieć o Tym, który dał nam największy dar – samego siebie. Nietrudno zabałaganić myśli, serce i po raz kolejny przeżyć ten czas, nie robiąc miejsca Temu, który jest istotą świąt Bożego Narodzenia, jak w słowach mojej ulubionej kolędy: „Nie było miejsca, choć zszedłeś ogień miłości zapalić i przez swą mękę najdroższą świat od zagłady ocalić”.
Życzę sobie i Wam, Kochani Czytelnicy, by nadchodzące dni były Jego czasem. Gwarantuję Wam, że wówczas, niezależnie od sytuacji, w jakiej się znajdziemy – czy przyjdzie nam te dni spędzić samotnie, czy w rodzinie, w zdrowiu czy w chorobie, przy suto zastawionym stole czy przy kubku herbaty, z choinką czy bez – dostaniemy najlepszy prezent w życiu. Jak mawiał św. Franciszek: „Bóg mój i moje wszystko”.
Maria Paszyńska, pisarka, prawniczka, orientalistka, varsavianistka amator, prywatnie zakochana żona i chyba nie najgorsza matka dwójki dzieci