"Tak Bóg umiłował świat, że dał swojego Syna Jednorodzonego; każdy kto w Niego wierzy, ma życie wieczne" (J 3,16). Dla mnie, to niewątpliwie jedno z najpiękniejszych zdań jakie można znaleźć w Biblii
- jest po prostu jej streszczeniem. Czy może być bardziej radosna nowina. Bóg mnie kocha. Najpełniej okazał tę miłość w Jezusie. Ale miłość jest wymagająca. Popatrzmy na wydarzenie, które kreśli przed
nami Ewangelista Jan.
Jezus udaje się na święto Paschy do Jerozolimy. Widzimy Go w tłumnie wypełnionej pielgrzymami świątyni, rozbrzmiewającej brzękiem monet wymienianych przez bankierów i głosami zwierząt przeznaczonych
na ofiarę. Cały ten proceder zorganizowano pod pozorem troski o ułatwienie praktyk religijnych. Jezus, który ustawicznie oczyszczał autentyczne życie religijne z wszelkich wypaczeń, tym razem piętnuje
bezczeszczenie świątyni przez wprowadzenie w jej mury handlu. "Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powyrzucał wszystkich ze świątyni (...). Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie rzekł: Weźcie
to stąd, a nie róbcie z domu Ojca mego targowiska". Ogień Jezusowego gniewu płonie troską o dom Ojca: "Gorliwość o dom Twój pożera mnie"(J 2,17).
Warto się tu zatrzymać i pomyśleć o moim kościele parafialnym. To "dom Ojca", o który tak jak Jezus powinniśmy dbać. Jest to obowiązek nie tylko duszpasterzy. To także wyraz mojej wiary i gorliwości,
by świątynia parafialna była piękna i zadbana, aby przede wszystkim, pozostała miejscem modlitwy.
Św. Jan nie pozostawia nas jednak w sferze tego, co widzialne, zewnętrzne. Po mistrzowsku przenosi nas na płaszczyzną duchową. W drugim znaczeniu, głębszym, chodzi o spojrzenie oczami wiary na Jezusa.
On jest Nową Świątynią. W Nim mieszka Bóg.
Ponieważ napięcie między faryzeuszami a Jezusem wzrastało, zapowiada On zburzenie świątyni swego ciała i odbudowanie jej na nowo w ciągu trzech dni. Przez to zestawienie Jezus pragnie pomóc swoim
uczniom w przejściu od kultu świątynnego do wiary w Jego zmartwychwstanie. Ośrodkiem ich życia nie będzie już świątynia jerozolimska, lecz zmartwychwstały Mistrz. To w Nim rozpoznają prawdziwego Boga.
W zatroskaniu o sprawy doczesne, w pogoni za dobrami materialnymi jesteśmy często jak kupcy w świątyni jerozolimskiej. Zapominamy o świątyni swego serca. "Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią
Ducha Świętego? (1 Kor 6,15.19). Sacrum tej świątyni zagłusza zgiełk rozkrzyczanego świata i brzęk monet. Pięknie pisał ks. Pasierb, że jest miejsce dla pieniądza: w portfelu, w banku, w sklepie, ale
nigdy w sercu. Serce jest dla Boga, serce jest dla drugiego człowieka. Serce jest pokojem gościnnym dla Chrystusa.
Na tablicach naszych serc Bóg wypisał prawo Dekalogu, o którym nieustannie nam przypomina: "Ja jestem Pan, twój Bóg, którym cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli" (Wj 20,1). Wielu ludzi odrzuca
dziś to prawo, lekceważy, uważa za zbyt trudne, pełne negacji. Pewien rabin zapytany dlaczego w Dekalogu jest tak wiele zakazów, odpowiedział: "Tam jest tylko jedna negacja: nie wracać, nie wracać do
domu niewoli, do niewoli grzechu, bo Dekalog to statut człowieka wolnego". W rozmowie z bogatym młodzieńcem na pytanie o życie wieczne Jezus odpowiada: "Znasz przykazania..." (Mt 10, 17-22). Są one stylem
życia człowieka wędrującego do domu Ojca.
Zachwycam się postawą Jezusa, bezkompromisową wobec deptania tego, co święte, przejrzyste, a zarazem zdeterminowane w wypełnieniu woli Ojca. On jest zatroskany także o mnie, o świątynię mego serca.
Pragnie ją obmyć drogocenną Krwią. Wiem, że nie mogę przejść obojętnie wobec tej miłości, przez którą Krzyż stał się dla mnie mocą i mądrością (1 Kor 1,24).
Pomóż w rozwoju naszego portalu