Przed laty byłem wielkim fanem futbolu, choć przesadą byłoby ocenić, że byłem fanatykiem. W piłkę grałem dużo jako nastolatek, w seminarium także sporo, a i później, w kapłaństwie, jak tylko nadarzyła się okazja. W telewizji również lubiłem oglądać piłkę, i to od pierwszego do ostatniego gwizdka, czasem nawet wstawałem w środku nocy, gdy na drugiej półkuli działo się coś ciekawego na boisku. Dziś jest już inaczej. W piłkę ostatni raz grałem 5 lat temu, z konieczności – ministrantom brakowało kogoś na bramkę. Namawiany stanąłem między słupkami. Ten ostatni mecz – skończyłem z bolesną kontuzją żeber – nauczył mnie, że już raczej nie powinienem naśladować Lewandowskiego, Messiego czy Ronaldo, bo może skończyć się gorzej. Całego meczu przed telewizorem też już nie wytrzymam. Nie, nie o to chodzi, że jest to czynność kontuzjogenna, ale po prostu piłka na srebrnym ekranie zaczęła mnie nudzić. Dlatego myślę, że jako osoba emocjonalnie średnio zaangażowana, bez ryzyka konfliktu interesów, nadaję się w tej materii na w miarę sprawiedliwego sędziego.
Szansa i zagrożenie
Ewangelie do sportu nie nawiązują chyba w żadnym miejscu. Niech bibliści mnie poprawią. Św. Paweł z kolei, choć futbolu oczywiście nie znał, w kilku miejscach wykorzystuje sportowe figury – widać jego odbiorcy znali się na tym – aby przybliżać Boże prawdy. Apostoł Narodów pisze np. o biegaczach (1 Kor 9, 24) i o zapaśnikach (1 Kor 9, 25), bo to sporty antyczne. Od czasu do czasu, choć nie można powiedzieć, że rzadko, ze sportowcami spotykali się papieże. Św. Jan Paweł II, Benedykt XVI, a teraz Franciszek, o którym wiadomo, że jest kibicem argentyńskiego klubu San Lorenzo del Almagro. W przesłaniu do ludzi sportu papieże mówili o cechach, które sport, jako dar Boży, kształtuje, m.in.: wytrwałości, lojalności, przyjaźni i solidarności. Ale jednocześnie przestrzegali przed wiążącymi się ze sportem pokusami, np. idolatrii czy bałwochwalstwa.
Druga religia
Mówi się, że w niektórych krajach – nie będę wymieniał których – piłka nożna jest drugą religią, a piłkarze, jako idole mas ludzkich – bożkami. Sprzyjają temu wielkie pieniądze, które krążą wokół futbolu. To dziś chyba bardziej potężny biznes niż sport, a w każdym oknie transferowym wielu z wypiekami czeka na informacje, który piłkarz będzie więcej kosztował. Oczywiście, te pieniądze są dlatego, że piłka nożna ma wielu kibiców, prawdziwych fanów, fanatyków zdolnych do heroicznych wyrzeczeń i zupełnego poświęcenia dla swojej drużyny. Pan Bóg, rodzina, praca, a nawet zdrowie schodzą na dalszy plan. Futbol jest całym ich życiem – i tu już jest coś nie halo. To już chyba bałwochwalstwo.
Pomóż w rozwoju naszego portalu