Niewierzący sędziowie
Katastrofa. Same niedowiarki w tym sądzie. Nie uwierzyli, że Ryszard Petru był inwigilowany przez policję. A Petru tak się starał. I nagrania przyniósł. I wniosek złożył, a tu taki cios. Niestety, plany awansu na męczennika opozycji trzeba będzie odłożyć na później.
Cui bono?
My zresztą też bijemy się w piersi. Też jesteśmy niedowiarkami. Może zresztą byśmy i uwierzyli w tę całą inwigilację, ale już starożytni pytali: „Cui bono”? Po co do jasnej pogody ktokolwiek miałby inwigilować lidera .Nowoczesnej? Na myśl przychodzi nam tylko jedna grupa, która mogłaby mieć w tym interes. Konkurencja z branży kabaretowej. I to ta z niższej półki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Mocno wierzący
Sojusz Lewicy Demokratycznej okrutnie męczy się poza parlamentem. Politycy SLD to ludzie wierzący mocno, bo wierzą, że jest to sytuacja przejściowa i w następnym rozdaniu dostaną przepustkę na Wiejską. Lękają się tylko tego, że Polacy nadal lubią szlagier: „Ale to już było i nie wróci więcej...”.
Samokrytyka
Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego zajrzała do Pałacu Prezydenckiego na wręczenie nominacji sędziemu Trybunału Konstytucyjnego. Niestety, nie spodobało się to komentatorom mediów związanych z totalną opozycją, którzy pojechali po kobiecie ostro. Było tam, że legitymizuje dyktaturę, a wynikało, że najchętniej to rzuciliby ją lwom na pożarcie. Pani Prezes szybko posypała głowę popiołem i przez swojego rzecznika złożyła samokrytykę, że to był krok bezrefleksyjny: bo stres, przepracowanie i takie tam inne. Blade to było. Już bardziej sensownie, żeby powołała się na słynne choroby III RP, np. że znalazła się w stanie pomroczności jasnej, bo pourazowy zespół przeciążeniowy „goleni prawej” raczej odpada, a choroba filipińska to już w ogóle nie pasuje.