Dynamizm drogi
Droga krzyżowa u św. Józefa, jak rzadko która, domaga się od nas uważnego spojrzenia. Pochylona twarz Jezusa, pytający wzrok Matki, wzniesiona chusta Weroniki, krzyż ciężki ponad miarę, żołnierze przy
zwykłej dla siebie robocie. Inna ta droga męki. Nie ma tak jak zwykle jednej stacji do rozważenia, która zamyka to, co było przedtem, i nie zna jeszcze tego, co będzie dalej. Tutaj wszystko można ująć
jednym spojrzeniem. Przez spotkanie z Matką przedziera się upadek. Weronika ociera twarz tuż przy Cyrenejczyku, który pomaga dźwigać krzyż. Między upadkami lament niewiast. To przydaje dynamizmu i jedności.
Jeszcze trwa skazanie, a już widzimy ciało na krzyżu. Tym dobitniej wiemy, że wszystko się wykonało. Że to co na końcu, nie stało się bez tego co w środku i na początku. Że w tej drodze Bóg-Człowiek musiał
przejść przez wszystko.
Siedzę w ławce. Ktoś z zewnątrz nie wiedziałby nawet, że moje myśli biegną od stacji do stacji. Ile osób takich jak ja w czasie Mszy św. czy w chwili samotnej modlitwy w pustym kościele siedziało
tuż obok tej drogi, a ich wzrok zahaczał o kolejne stacje?
Cierpliwość gliny
Drogę krzyżową jak i inne rzeźby w kościele - krzyż, anioły i Matkę Bożą wykonała według koncepcji gdańskiej architekt Magdaleny Adamus artystka Małgorzata Bukowicz. Rzeźbiarka ukończyła w 1984 r. Akademię
Sztuk Pięknych we Wrocławiu na wydziale rzeźby u doc. Kociankowskiego i ceramiki u prof. Krystyny Cybińskiej. Od 1987 r. pracuje na terenie województwa lubuskiego. Jej rzeźby i witraże spotkać można w
wielu kościołach diecezji, m.in. w Świebodzinie, Gorzowie Wlkp., Lubięcinie, Żaganiu.
Wszystkie rzeźby w kościele pw. św. Józefa w Zielonej Górze są z gliny. Droga krzyżowa wykonana jest z czterokolorowej wypalanej terakoty sprowadzonej z Holandii. - Każda z postaci uformowana jest
poprzez zawijanie kolejnych kawałków gliny. Nie są to monolity, ale rzeźby puste w środku - wyjaśnia Małgorzata Bukowicz. Postacie i sceny drogi krzyżowej są autorskim wyobrażeniem Artystki. Pracowała
nad tym pół roku. - W ceramice nie ma pośpiechu, tutaj wszystko musi być wykonane w swoim czasie. Inaczej albo popęka w czasie robienia, albo wybuchnie w piecu, tak jak przydarzyło mi się z jednym z aniołów
rzeźbionych do tabernakulum - mówi M. Bukowicz. Poza tym glina to trudny materiał. Wszystkie postaci danej sceny musiały być wypalane razem ze względu na późniejsze wysychanie i kurczenie się, które mogłoby
spowodować wyraźne dysproporcje w ostatecznym wyglądzie całego układu.
Zaletą, ale i mankamentem tej drogi krzyżowej jest to, że jest na wyciągnięcie ręki. Każdy może jej dotknąć, a przy okazji uszkodzić. Postacie są delikatne, na tyle, że dotykana Maria Magdalena straciła
rękę. Tuż przed Wielkim Postem M. Bukowicz zabrała uszkodzone elementy do renowacji, żeby w czasie rozpoczynających się nabożeństw droga krzyżowa była kompletna i pomagała wejść w atmosferę skupienia
i modlitwy.
Stacje drogi krzyżowej umieszczone są na podestach. Można je obejść, pochylić się, by rozważyć cierpienie, by zapytać o wiarę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu