Josip Broz-Tito, przez wiele lat przywódca (by nie powiedzieć – dyktator) Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Jugosławii, miał ponoć kłopoty w nauce w szkole podstawowej. Jego ojciec był Chorwatem, a matka Słowenką. W dzieciństwie mówił głównie po słoweńsku. Pierwszą klasę musiał powtarzać dlatego, że słoweńskie słowa mieszały mu się z chorwackimi. W tym czasie był także ministrantem. Przy ołtarzu radził sobie lepiej niż w szkole – do czasu, gdy pewnego razu asystował podczas Mszy św. pewnemu biskupowi. Ampułki wypadły z rąk chłopca, a biskup miał uderzyć go w twarz i odesłać do zakrystii.
Od najmłodszych lat ministrantem był także Fulton Sheen. Urodził się w 1895 r. w El Paso, gdzie później usługiwał do Mszy św. w miejscowym kościele. Co wieczór z rodzicami i dwójką braci klękał do wspólnie odmawianego Różańca. Jemu przydarzyła się podobna historia. Podczas przygotowywania darów na Eucharystii odprawianej przez biskupa wypadły mu z rąk ampułki. Gdy biskup zobaczył przerażone oczy chłopca, pochylił się, przytulił go i powiedział: „Nic się nie stało”. Sheen został biskupem Rochester i arcybiskupem tytularnym Newport. Dziś toczy się jego proces beatyfikacyjny.
Wspaniałomyślne zachowanie biskupa po ministranckiej gafie było niczym kubek świeżej wody, która ugasiła strach. „Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego, że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody” (Mt 10, 42) – uczył Jezus.
Pomóż w rozwoju naszego portalu