MARIA FORTUNA-SUDOR: – Ojcze Leonie, co sprawiło, że właśnie taką postawę – pełną radości wybrał Ojciec w swym kapłaństwie, w głoszeniu Ewangelii?
O. LEON KNABIT OSB: – To chyba nie jest tak. Powiedziałbym, że taka postawa mnie wybrała. Bo usposobienie mam po Mamusi, która była pogodna, odporna na trudności i zawsze otwarta na ludzi. Nie widziałem żadnego racjonalnego powodu, by działać wbrew swojej naturze, która mi została dana za darmo. Długie lata, pozwalające na pozytywną ewolucję takiej postawy, potwierdzają, że i mnie się lepiej żyje, i – co jest bardzo ważne – ludziom lepiej żyje się ze mną.
– Kościół katolicki w naszym kraju wydaje się w tym zakresie powściągliwy. Czy radość Ojca zawsze była akceptowana? Nie miał Ojciec z tym problemów?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Nie uogólniałbym. W Kościele są ludzie tacy i tacy. Grupy młodzieżowe, których jest wiele, i liczne wspólnoty dorosłych promieniują radością, choć przyznaję, że ludzie poważni, nie powiem już: ponurzy i malkontenci, często są bardziej widzialni i słyszalni.
– Jak człowiek może osiągnąć taką radość? Czy jest na to recepta?
Reklama
– Trzeba być coraz bliżej Pana Boga. Nie na darmo św. Jan Paweł II zachęcał, by być świętymi. Życie z Chrystusem to gwarancja wzrastającej wciąż radości. Tylko proszę nie mieszać radości z przyjemnością. Są przyjemności, które zdecydowanie odbierają radość, jest radość, która trwa mimo przeciwności i cierpienia.
– Dlaczego warto się radować?
– Sam Jezus rozradował się w duchu, a męka była tuż-tuż. Bo radość, podobnie jak miłość, nigdy nie przeminie. Radość jest częścią składową szczęśliwej wieczności.