Prezydent Kwaśniewski podpisał ustawę, która zastępuje kasy chorych Narodowym Funduszem Zdrowia. Prezydent nie uwzględnił protestów środowisk medycznych, personelu pomocniczego ani samych pacjentów (zapowiadana
jest skarga na tę ustawę do Trybunału Konstytucyjnego). Jak się wydaje - prezydent uwzględnił przede wszystkim interesy wąskiej grupy biurokracji, podległej Ministerstwu Zdrowia i obsługującej dotychczasowe
kasy chorych...
W ten sposób służba zdrowia zachowuje swój status: socjalistycznej "resztówki", którą omijają rozsądne działania naprawcze, która - przeciwnie - coraz bardziej pogrąża się w bezwładzie, "bylejactwie",
skandalicznym "byle do jutra". Rosną zadłużenia szpitali i innych placówek medycznych wobec gmin, elektrowni, zakładów wodociągowych etc. Te długi płaci de facto podatnik, niezależnie od 8-procentowego
podatku na służbę zdrowia, zabieranego każdemu pracującemu i emerytowi co miesiąc z jego poborów.
"Dobrodziejstwo" tzw. społecznej służby zdrowia wychodzi nam bokiem i jest oczywiste, że tego systemu nie naprawi zamiana kas chorych na żadne "fundusze". Jest to raczej nabieranie społeczeństwa "na
fundusz", w tym przypadku - na Narodowy Fundusz Zdrowia. Rzecz w tym, że nowy system w niczym nie zmienia funkcjonowania starego, przeciwnie - utrwala, gruntuje niezdrowe zasady, leżące u jego podstaw.
Jeśli w służbie zdrowia rząd nie zdecyduje się na radykalne zmiany socjalistycznego systemu jej finansowania - będzie to skutkować coraz to wyższym podatkiem, nakładanym na pracujących i emerytów, przy
coraz gorszym poziomie usług medycznych. Tak zresztą dzieje się już od kilku lat, odkąd rozpoczęto te pozorne reformy w postaci "kas chorych".
Powiadają, że od mieszania herbata nie staje się słodsza. Jednak takie "mieszanie" sprawia pozory, że "rząd coś robi", "rząd działa", "rząd interesuje się tematem", itd. Są więc to głównie działania
propagandowe, połączone z centralizacją zarządzania służbą zdrowia: rządowi łatwiej będzie obsadzać ważne w służbie zdrowia stanowiska "swoimi" ludźmi i obsadzać "swoich" ludzi w biurokracji medycznej;
i jest to jedyny widoczny cel, jaki przyświeca zamianie "kas chorych" na Narodowy Fundusz Zdrowia i jego terenowe oddziały. Jest to dalej filozofia "dzielenie biedy po równo", przy czym ministerialna
biurokracja i podległe jej stanowiska będą, rzecz jasna, z tej "biedy" wyłączone... Jest to, jak się wydaje, jedyny powód, dla którego rząd Millera podtrzymuje przymus ubezpieczeń zdrowotnych, udając,
że Narodowy Fundusz Zdrowia będzie czymś lepszym, niż dotychczasowe kasy chorych. Tymczasem pogarszający się poziom usług medycznych i coraz trudniejsza ich dostępność odbijają się przede wszystkim na
ludziach biednych. Nie są oni beneficjantami "społecznej służby zdrowia", ale jej pierwszymi ofiarami.
Pomóż w rozwoju naszego portalu