Reklama

Niedziela Małopolska

Trzy dni ciemności

„Nim nadejdzie dzień sprawiedliwy, będzie dany ludziom znak na niebie taki. Zgaśnie wszelkie światło na niebie i będzie wielka ciemność po całej ziemi...” (św. Faustyna Kowalska, „Dzienniczek”, p. 85). M.in. te słowa stały się inspiracją do powstania powieści religijnej pt. „Trzy dni ciemności”. Z jej autorem, Bartoszem Geislerem, rozmawia Agnieszka Konik-Korn

Niedziela małopolska 27/2016, str. 7-8

[ TEMATY ]

książka

archiwum Bartosza Geislera

Bartosz Geisler, architekt, autor powieści „Trzy dni ciemności”

Bartosz Geisler, architekt, autor powieści „Trzy dni ciemności”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

AGNIESZKA KONIK-KORN: – W jaki sposób zetknąłeś się z postaciami św. Ojca Pio i św. Faustyny, których objawienia stały się kanwą do powstania twojej książki?

BARTOSZ GEISLER: – Byłem jeszcze w liceum, kiedy kolega pokazał mi piękny album poświęcony św. Ojcu Pio. Zafascynowała mnie jego osoba, zacząłem czytać o niezwykłych wydarzeniach, które miały miejsce w życiu tego świętego zakonnika.
Parę lat później, kiedy studiowałem już w Krakowie, gdy przechodziłem obok którejś księgarni, rzuciła mi się w oczy czerwona książeczka. Był to „Dzienniczek” św. Faustyny. Jego lektura pochłonęła mnie bez reszty, choć nie była łatwa. Ze św. Faustyną połączyła mnie także praca zawodowa. Ponieważ jestem architektem, zostałem poproszony o przygotowanie projektu na dom pielgrzyma w Łagiewnikach. Kiedy projekt powstawał, spotykane w Łagiewnikach siostry opowiadały mi wiele o św. Faustynie i przesłaniu miłosierdzia. W tym czasie także odświeżyłem sobie przesłanie „Dzienniczka”. Inaczej spojrzałem na sanktuarium. Zaczęliśmy przyjeżdżać z rodziną do Łagiewnik dużo częściej, a ten czas był dla nas bardzo owocny, również duchowo. Ta praca zachęcała do modlitwy. Zależało mi na tym, aby architektura była przedłużeniem miłosierdzia, odpowiadała na najbardziej prozaiczne potrzeby pielgrzymów. Projekt powstał, a teraz czeka na fundusze, aby go zrealizować.

– „Trzy dni ciemności” to twoja pierwsza książka. Dlaczego zdecydowałeś się na podjęcie takiego trudnego tematu?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Kiedy sięgnąłem po „Dzienniczek” w czasie studiów, wcale nie zapamiętałem objawienia o dniach ciemności. Dopiero niedawno, gdy czytałem opracowanie Wincentego Łaszewskiego na temat Matki Bożej, wówczas znalazłem informację o tych wydarzeniach. Podobnie do czasów ostatecznych nawiązują Katarzyna Emmerich czy śp. o. Joachim Badeni OP (którego poznałem osobiście w czasie seminarium Odnowy w Duchu Świętym) w książce „Uwierzcie w koniec świata”. To mnie mocno uderzyło, zacząłem się zastanawiać: A jeśliby tak te zapowiadane ciemności dotknęły już nasze pokolenie, to czy jako katolik byłbym na nie przygotowany? Czy rozpoznałbym dni poprzedzające to apokaliptyczne wydarzenie? Moje przemyślenia stały się wstępem do książki. Pomyślałem, że może warto byłoby to wydarzenie ubrać w jakąś historię, żeby przesłanie dotarło do większej liczby osób. A potem dołączyła wyobraźnia.

– Jak to się stało, że architekt napisał „thriller mistyczny”?

– Zdarzył się w moim życiu zawodowym taki moment, że nie miałem zbyt wielu zleceń, za to miałem więcej czasu na przemyślenia i poszukiwania. Ta trudniejsza sytuacja w pracy spowodowała, że wróciłem do marzeń o pisaniu. Kiedy więc nadarzyła się okazja do kreatywnego zagospodarowania czasu, skorzystałem z niej. Mimo to, gdy zacząłem pisać, wciąż nachodziło mnie zwątpienie, szepczące, że to nie ma sensu: „Kto to będzie czytał, daj sobie spokój”. Książka wydawała mi się ultrakatolicka, nie jest to literatura stricte religijna ani też science fiction. Raczej typ powieści religijnej. Ale w końcu udało się. Pisałem książkę z przerwami przez ponad rok.

Reklama

– Czy możesz uchylić rąbka tajemnicy o historii zawartej w książce?

– Akcja toczy się właściwie w jednym miejscu, w domu Marty i Piotra w Krakowie. Bohaterowie książki pewnego wieczoru zostają w swoim mieszkaniu odcięci od świata. Wraz z trzema małymi córeczkami przeżywają chwile grozy, wspólnej modlitwy, ale i bardzo przyziemne sytuacje. Wszystko zaczyna się w bardzo zimną noc, nadchodzi nawałnica, piekielne moce wypuszczone na ziemię pukają do drzwi...

– Czy dialogi i sytuacje opisane w książce odzwierciedlają w jakiś sposób życie twojej własnej rodziny?

– Myli się ten, kto myśli, że książka opisuje nasze prywatne życie. Oczywiście, jak każdy autor czerpałem wiele z prywatnego doświadczenia. Ale jest tam też sporo fikcyjnych postaci i wydarzeń. Dialogi często są autentyczne, jednak pochodzą np. z zasłyszanych rozmów naszych dzieci i ich przyjaciół. Ale rzeczywiście, książka może wydawać się bardzo osobista i wiele osób, które ją czytały, identyfikuje postacie z naszą rodziną. Nasz duchowy opiekun, ks. Bogusław Mielec, po przeczytaniu książki wręczył nam, ku zaskoczeniu mojej żony, Magdy, obraz „Jezu, ufam Tobie”, mówiąc: „Teraz już pani nie będzie musiała martwić się tym, że nie macie w domu tego obrazu” (śmiech). Po czym dodał: „A pobłogosławioną świecę to muszę jeszcze sobie zorganizować!”.

– Komu dedykujesz swoją powieść?

– Obserwuję polskie społeczeństwo, nawet nasze lokalne środowiska i ubolewam, że widać w nich tak ogromne zeświecczenie. Niektóre wspaniałe, dobre osoby, zupełnie nie chcą poznać nauczania Kościoła ani przesłania świętych. Jest im ono zupełnie obojętne. Jednak, jeśli już ktoś odnajdzie Boga, nawiąże z Panem Jezusem bliską relację poprzez sakramenty, to zaczyna odczuwać potrzebę jeszcze większego pogłębienia tej relacji. Chciałbym, aby „Trzy dni ciemności” przeczytały właśnie takie osoby, które na co dzień nie odczuwają potrzeby chodzenia do kościoła, być może właśnie dlatego, że nigdy nie miały okazji go lepiej poznać. Książka jest z pewnością mocno zakorzeniona w nauczaniu Kościoła katolickiego i pewnie nie wszystkim to może odpowiadać. W swoim założeniu ma w lekki sposób pomóc poznawać pewne prawdy wiary. Czy taka będzie w odbiorze? Cieszyłbym się, gdyby wątpiący znalazł w niej kolejny powód, by zachwycić się Panem Bogiem, a wierzący pokrzepił się ufnym spojrzeniem w Boże miłosierdzie.

2016-06-30 10:10

Ocena: +1 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czas cennych spotkań

[ TEMATY ]

książka

targi

Maria Fortuna-Sudor

Od czwartku (26 października) do niedzieli trwają w Krakowie Międzynarodowe Targi Książki. Każdego dnia budynki Międzynarodowego Centrum Targowo-Kongresowym EXPO Kraków (przy ul. Galicyjskiej 9) przemierza tysiące miłośników literatury.

Przychodzą całymi rodzinami, mniej lub bardziej zorganizowanymi grupami; dzieci, młodzież i starsi. Wielu z nich przyjechało do Krakowa specjalnie na Targi, nieraz z odległych miast i miejscowości, i czynią to po raz kolejny.

CZYTAJ DALEJ

Pojechała pożegnać się z Matką Bożą... wróciła uzdrowiona

[ TEMATY ]

Matka Boża

świadectwo

Magdalena Pijewska/Niedziela

Sierpień 1951 roku na Podlasiu był szczególnie upalny. Kobieta pracująca w polu co i raz prostowała grzbiet i ocierała pot z czoła. A tu jeszcze tyle do zrobienia! Jak tu ze wszystkim zdążyć? W domu troje małych dzieci, czekają na matkę, na obiad! Nagle chwyciła ją niemożliwa słabość, przed oczami zrobiło się ciemno. Upadła zemdlona. Obudziła się w szpitalu w Białymstoku. Lekarz miał posępną minę. „Gruźlica. Płuca jak sito. Kobieto! Dlaczegoś się wcześniej nie leczyła?! Tu już nie ma ratunku!” Młoda matka pogodzona z diagnozą poprosiła męża i swoją mamę, aby zawieźli ją na Jasną Górę. Jeśli taka wola Boża, trzeba się pożegnać z Jasnogórską Panią.

To była środa, 15 sierpnia 1951 roku. Wielka uroczystość – Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Tam, dziękując za wszystkie łaski, żegnając się z Matką Bożą i własnym życiem, kobieta, nie prosząc o nic, otrzymała uzdrowienie. Do domu wróciła jak nowo narodzona. Gdy zgłosiła się do kliniki, lekarze oniemieli. „Kto cię leczył, gdzie ty byłaś?” „Na Jasnej Górze, u Matki Bożej”. Lekarze do karty leczenia wpisali: „Pacjentka ozdrowiała w niewytłumaczalny sposób”.

CZYTAJ DALEJ

Turniej WTA w Madrycie - Świątek wygrała w finale z Sabalenką

2024-05-04 22:18

[ TEMATY ]

sport

PAP/EPA/JUANJO MARTIN

Iga Świątek pokonała Białorusinkę Arynę Sabalenkę 7:5, 4:6, 7:6 (9-7) w finale turnieju WTA 1000 na kortach ziemnych w Madrycie. To 20. w karierze impreza wygrana przez polską tenisistkę. Spotkanie trwało trzy godziny i 11 minut.

Świątek zrewanżowała się Sabalence za ubiegłoroczną porażkę w finale w Madrycie. To było ich 10. spotkanie i siódma wygrana Polki.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję