Reklama

Wiara

Polska Matka Teresa

Siostra Alicja Kaszczuk należy do Zgromadzenia Sióstr Małych Misjonarek Miłosierdzia. Od 2007 r. posługuje w Kenii. Przez pierwsze osiem miesięcy opiekowała się dziećmi chorymi na AIDS, później została przełożoną wspólnoty sióstr w miejscowości Laare. Wiele osób mówi o niej: „Polska Matka Teresa” lub „Anioł Afryki”.
Z s. Alicją Kaszczuk rozmawia Krzysztof Tadej – dziennikarz TVP

Niedziela Ogólnopolska 19/2016, str. 18-20

[ TEMATY ]

misje

siostry

Klaudia Zielińska

Siostra Alicja Kaszczuk

Siostra Alicja
Kaszczuk

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KRZYSZTOF TADEJ: – W 2008 r. po raz pierwszy pojechała Siostra do Laare w Kenii i powiedziała: „To jest koniec świata!”.

S. ALICJA KASZCZUK: – Przed wyjazdem chciałam dowiedzieć się czegoś o tej miejscowości. Wpisałam nazwę w wyszukiwarkę internetową i nic nie znalazłam. Zero informacji. Tak jakby to miejsce nigdy nie istniało!
Pojechałam do Laare z matką generalną naszego zgromadzenia. Miała zdecydować, czy założyć tam placówkę misyjną. Zobaczyłyśmy przerażającą biedę i wielu chorych na AIDS. Dookoła sawanna po horyzont z jednej strony, a z drugiej – wysokie góry. We wsi był tylko jeden sklep i mały budynek poczty. Wysyłanie listów to był jedyny kontakt ze światem. Nigdzie nie było prądu ani wody. Pomyślałam, że to koniec świata.

– W Laare powstała placówka misyjna, której Siostra została przełożoną. Czy przeżywała Siostra chwile zwątpienia w Kenii?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Nie miałam takich chwil. Charyzmatem naszego zgromadzenia jest pomaganie najuboższym, najbardziej potrzebującym, osamotnionym, chorym, zepchniętym na margines. Jesteśmy przygotowane na najtrudniejsze warunki. Poza tym naszym głównym celem jest głoszenie Ewangelii i miłości Boga. Zawsze i w każdych warunkach. Nasz założyciel – ks. Alojzy Orione mówił, że nie wystarczy człowieka ubrać i nakarmić. Trzeba dawać nadzieję i miłość. I poprzez to zbliżyć go do Boga.
Na początku bardzo mocnym doświadczeniem była bezradność wobec śmierci. Ludzie przychodzili z umierającymi dziećmi, a jedyną rzeczą, którą mogłam zrobić, to płakać razem z nimi. Nie miałam pieniędzy na leki i na benzynę, żeby zawieźć ich do szpitala. Brakowało środków na prowadzenie misji.
Pierwsze miesiące były bardzo trudne również z innego powodu. Nie potrafiłam odnaleźć się w nowej rzeczywistości, w codziennych życiowych sprawach. Ale siostry ze zgromadzenia, Kenijki, bardzo mi pomogły. Pokazały np., jak czerpać wodę z baniaka i zatykać wylot liśćmi od banana, bo nie było korka. I jak prasować habit bez żelazka – wystarczył metalowy kubek z wrzątkiem!

– Czy były sytuacje, o których Siostra nie zapomni do końca życia?

– Kiedyś pojechałam do jednej z wiosek. Witałam się z ludźmi i nagle usłyszałam jakiś dziwny pisk. Spytałam: „Co to takiego?”. Wskazano mi jeden z domów. Ludzie ostrzegali, żeby do niego nie wchodzić, bo tam są duchy i opętana rodzina. W Kenii bardzo dużo osób wierzy w czary i w magię.

– Siostra poszła do tego domu i...

– Wczołgałam się, bo nie było drzwi. Zobaczyłam dziecko leżące na liściach od banana. Piszczało z bólu. W jego uchu zagnieździły się robaki i wyjadały błonę bębenkową. Obok leżała matka i nie miała siły wstać. Umierała z głodu. Udało się uratować dziecko i matkę w ostatniej chwili. Od tamtego czasu jestem wyczulona na pisk. Kilka miesięcy temu, w innym miejscu, również usłyszałam, że ktoś piszczy. Od razu spytałam: „Co się dzieje?”. Nikt nic nie wiedział, nikt się tym nie interesował. Z przywódcą wioski zaczęliśmy szukać miejsca, skąd pochodził ten dźwięk. Wokół nas były małe domki zrobione z gałęzi i liści. Weszliśmy do jednego z nich. Zobaczyłam małe dziecko, na którym mrówki zrobiły sobie mrowisko i wyjadały je żywcem.

– Rodzice porzucili to dziecko?

Reklama

– Ojciec dziecka pojawił się wieczorem. Tłumaczył, że jego żona kilka miesięcy wcześniej zorientowała się, iż jest ono upośledzone, i uciekła. A on codziennie rano wychodził szukać pracy. Gdyby został z dzieckiem, to umarliby z głodu. Wracał w nocy i karmił je tym, co zdobył. Nie było tam prądu, więc nie widział mrówek. To prześliczne dziecko też udało się uratować. Teraz jest uśmiechnięte, radosne. Zaadoptowali je sąsiedzi.

– Po przyjeździe do Laare Siostra szybko zaczęła organizować pomoc dla najbiedniejszych.

– Jestem konkretną kobietą. Pan Bóg mnie tam wysłał nie po to, bym się użalała. Jestem narzędziem w Jego rękach. Przystąpiłam od razu do działania. Przede wszystkim szukałam najbiedniejszych, bo wiedziałam, że oni czują się upokorzeni swoim ubóstwem. Wstydzą się, że głodują.
Dzięki sponsorom z Włoch wybudowaliśmy piekarnię. Chcieliśmy uzyskać dochody, aby pomagać najbiedniejszym, ale nam się to nie udało, bo to był okres dużego głodu. Ludzie nie zważali na nic i kradli mąkę, wodę, cukier. Nie dało się tego opanować. Brak wody w piekarni też nie sprzyjał takiej działalności.
Później Fundacja Księdza Orione „Czyńmy Dobro” zaproponowała mi współpracę. To bardzo dobra fundacja. Gdy ktoś wpłaca pieniądze dla Laare, to może być pewny, że cała kwota zostanie nam przekazana. Fundacja nie pobiera żadnych opłat.

– Jednym ze wspólnych projektów jest tzw. adopcja na odległość...

Reklama

– ...czyli pomaganie konkretnemu dziecku. Projektem objętych jest prawie 1,3 tys. dzieci. Większość z nich pochodzi z bardzo biednych rodzin wielodzietnych. 90 proc. naszych dzieci nie ma domów z prawdziwego zdarzenia, mieszkają w chałupkach skleconych z patyków i krowiego łajna. Nie ma w nich podłóg, dzieci nie mają łóżek, śpią na kawałkach desek lub na patykach.
Za wpłaty darczyńców zapewniamy dzieciom naukę w szkole, posiłek, ubezpieczenie zdrowotne. Dla uczniów obiad w szkole to często jedyny posiłek w ciągu dnia. Najuboższe dzieci mieszkające w pobliżu misji zapraszamy na kolację. Często przygotowujemy paczki żywnościowe dla najbardziej potrzebujących. Dla sierot organizujemy miejsca w internacie.

– Dzieci mieszkają nie tylko w Laare?

– Nasza pomoc dotyczy dzieci mieszkających w promieniu 30 km. Choć i to się zmienia, ponieważ biskup poprosił o zaangażowanie się w pomoc dla dzieci mieszkających w dramatycznych warunkach w wioskach odległych od naszej misji nawet o 60 km. Dzieci chodzą więc do szkół znajdujących się w pobliżu miejsca ich zamieszkania. Niektóre idą 18 km w jedną stronę. Wychodzą w niedzielę, śpią u znajomych i w piątek wracają do domu. Po drodze muszą uważać na hieny. Noszą nad głowami gałęzie, bo wiedzą, że hieny nie zaatakują wyższych od siebie. Tak się bronią przed atakiem.

– Pomimo takich trudności dzieci bardzo chcą się uczyć...

– Edukacja to sposób na przeżycie kolejnego dnia, bo w szkole dostaną jedzenie. A także jedyna szansa na radykalną zmianę życia, na wyrwanie się z przerażającej biedy. Dzięki nauce rozwijają swoją osobowość, poszerzają horyzonty. Często w szkole po raz pierwszy doświadczają życzliwości, szacunku i bezpieczeństwa. Mamy wielu zdolnych uczniów. Jedna z naszych dziewczynek, Laura, studiuje medycynę w Polsce. Marzy o skończeniu studiów i powrocie do Laare, aby leczyć chore dzieci.

– Istnieje też możliwość pomagania bezimiennie.

Reklama

– I to jest niezwykle ważna i potrzebna pomoc. Nieraz trzeba szybko reagować. Kiedyś Klaudia Zielińska, koordynatorka projektu „Adopcja na odległość”, znalazła dziecko podrzucone na misje. W pierwszej chwili nie wiedzieliśmy, czy jest chore, czy przeżyje. Gdyby nie wpłaty na pomoc bezimienną, nie byłoby środków, aby mu pomóc. Innym razem matka przyniosła swoje malutkie dziecko. Ważyło nieco ponad kilogram i miało 3 miesiące. Ta kobieta nie zmieniała dziecku pieluszki od urodzenia. Dziecko było chore. Zaniosłam je przed tabernakulum w naszej kaplicy. Powiedziałam: „Panie Jezu, Tobie je oddaję. Pomóż” i szybko zawiozłam je do szpitala. Potrzebowałam pieniędzy, ponieważ w Kenii, gdy ktoś nie ma ubezpieczenia, to musi płacić za leczenie. Jeśli tego nie zrobi, to nikt w szpitalu nie przyjmie nawet umierającego dziecka.
Nieraz ratujemy też rodziców. Ostatnio martwiłam się o chorą kobietę, która miała anemię. Wychowywała 8 dzieci. Umierała, bo nie miała pieniędzy na leki za 20 euro.

– Kiedyś do misji przyszedł mężczyzna i powiedział, że zmarła mu żona. Przyniósł dziecko i prosił, żeby Siostra się nim zaopiekowała.

– Wyjął dziecko z kieszeni. Powiedział, że chłopczyk przed chwilą się urodził i na imię ma Obama. Dodał: „Siostro, zmarła moja pierwsza żona przy porodzie. Zostawiła 12 dzieci. Wychowa je moja druga żona, ale najgorzej z tym małym, bo nie wiem, co zrobić, żeby przeżył”. Oczywiście, szybko zajęliśmy się Obamą. Dodam, że w Kenii panuje wielożeństwo i często żony wspierają się wzajemnie. Pojechałam do drugiej żony tego pana sprawdzić, jak im się żyje. Okazało się, że kobieta miała 10 swoich dzieci i nagle musiała zająć się jeszcze 12... Uzyskała od nas pomoc. Teraz Obama jest już duży i chodzi do szkoły.

– Poza biedą innym problemem w Laare są chorzy na AIDS.

Reklama

– Wiele osób choruje. Dzięki pomocy organizacji międzynarodowych mogą bezpłatnie otrzymywać leki, które pozwalają na normalne funkcjonowanie przez 20-30 lat. Ale żeby leki działały, chory musi jeść. Wielu chorych nie ma pieniędzy na jedzenie. Często głodują i dlatego leczenie jest nieskuteczne.
Inny problem to dzieci ulicy. Żyją z tego, co właściciele sklepów wyrzucają na śmietnik, i z resztek dań z restauracji. Śpią w jakichś kątach, pod samochodami, na bazarze. Próbujemy im pomóc – kąpiemy, wysyłamy do szkoły. Ale zostają u nas 2, 3 osoby, a reszta wraca na ulice.

– Czy dużo osób z Polski pomaga misji?

– Bardzo dużo. Jestem wzruszona ofiarnością ludzi. Miłosierny Bóg porusza ich serca, a my w Kenii jesteśmy pomostem do przekazywania tego dobra konkretnym ludziom, np. przedstawiciele gdańskiej Caritas przyjeżdżają co roku i przywożą dużo darów. To bezcenna pomoc. Pomagają klasy z różnych szkół Polski. Mamy bardzo wielu darczyńców indywidualnych, wśród nich jest też fotograf współpracujący z tygodnikiem „Niedziela” pan Grzegorz Gałązka. Często ludzie rezygnują z czegoś, aby pomagać. Pamiętam panią Katarzynę z Domu Opieki Społecznej w Otwocku. Na szafeczce nocnej miała zdjęcie Beniamina – dziecka z Kenii, któremu pomagała. Kiedyś powiedziała: „Siostro, w tym roku nie kupię sobie butów na zimę i te pieniądze przeznaczę na pierwsze buty dla mojego dziecka”.

– Pomagają również więźniowie...

Reklama

– ...np. z Włocławka. Tam są chłopcy, którzy pracują, np. nosząc worki z cementem. Zarobionych pieniędzy nie wydają np. na papierosy. Mówią: „Wyślijcie siostrze Alicji na pomoc dla dzieci”.
Często opowiadamy mieszkańcom Laare o darczyńcach. Są wzruszeni, że nie pozostają sami ze swoimi problemami, że ktoś o nich pamięta. Tym, którzy otrzymują pomoc, przypominamy, żeby dzielili się z innymi. Cieszymy się, że idą do domu z torebeczką fasoli i nie zostawiają jej dla siebie. Idą do mieszkających obok sąsiadów, którzy głodują, i dzielą się tym darem. Doświadczają miłości i sami ofiarowują miłość innym.

– Zaprasza też Siostra ludzi z Laare do wspólnej pracy, do dzielenia się odpowiedzialnością...

– Misja ma 9 ha ziemi ofiarowanych przez zarząd wsi i 5 krów zakupionych z darów m.in. szkół w Polsce. Dzięki temu dzieci piją mleko. Uprawą ziemi zajmujemy się wraz z mieszkańcami. Na początku matki tłumaczyły mi: „Siostro, ja nie mogę pracować, bo mam niemowlę w domu”. Odpowiadałam: „Przynieś niemowlę do misji, my je wykąpiemy, nakarmimy i się nim zajmiemy. A ty w tym czasie zapracuj, aby po powrocie do domu twoje dzieci mogły zjeść coś ciepłego”.

– Niektórzy byli zdziwieni...

– Chcemy, żeby dali coś z siebie, a nie tylko oczekiwali. Dzieci już to wiedzą. Będą otrzymywały pomoc do studiów, a kiedy je ukończą i znajdą pracę, to będą pomagały innym dzieciom będącym w potrzebie.

– Czy przy tylu obowiązkach znajduje Siostra czas na modlitwę?

Reklama

– Bez modlitwy nie dałabym rady! Nasza wspólnota liczy 6 sióstr zakonnych. Wstajemy o godz. 5.15, a o 5.30 jesteśmy już w kaplicy. Mamy godzinę na medytację, osobiste spotkanie z Panem Bogiem. Później odprawiana jest Msza św. Po śniadaniu każda z nas wypełnia zaplanowane obowiązki. O godz. 18.30, gdy zapada ciemność, udajemy się do kaplicy na modlitwy, Różaniec, Nieszpory. To są momenty, kiedy „ładujemy akumulatory”.
W ciągu dnia pomagamy w naszej parafii pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Siostry prowadzą katechezy. Na terenie parafii znajduje się 11 kaplic dojazdowych. W niedzielę, gdy jeden z naszych dwóch księży nie może dokądś dojechać, nasze siostry prowadzą Liturgię Słowa, modlitwy, udzielają Komunii św.

– Czy w Laare jest bezpiecznie? Podobno 20 km od misji ludzie walczą ze sobą...

– To są walki plemienne. Woda i bydło są tu największą wartością, a nie np. dziecko czy żona. Żonę w Kenii można kupić za 20-30 krów. Do obrony bydła używane są łuki i strzały. Nieraz siedzimy z wolontariuszami w naszej misji, korzystamy z wi-fi, internetu, wysyłamy maile, a tu nagle kogoś przywożą do przychodni ze strzałą w plecach!
Czy czuję się bezpiecznie? Niedawno okazało się, że w meczecie w naszej wiosce Somalijczycy z jednej z organizacji terrorystycznych zaczęli szkolić dzieci. Jedno z nich uciekło i powiedziało: „Uczą nas, żeby zabić siostrę Alicję i podpalić kościół katolicki”. Policja zajęła się sprawą i aresztowała organizatorów tych szkoleń.

– Jakie plany ma Siostra?

Reklama

– Wielkim projektem jest budowa niewielkiego hostelu dla naszych dzieci w stolicy kraju, w Nairobi. Gdy wybierają się na studia, to nie mają gdzie mieszkać. Najtańsze mieszkania są w ubogich dzielnicach, gdzie jest prostytucja i sprzedawane są narkotyki. Chcę, żeby nasze dzieci znalazły bezpieczne miejsce.
Niedawno dostaliśmy od ludzi z wioski kolejną ziemię, aż 50 ha. Chcemy założyć tam hodowlę wielbłądów i później je sprzedawać.
Ale największym marzeniem jest to, żeby mieszkańcy zrozumieli, iż miłość mnoży się wtedy, gdy dzielimy się z innymi. Można się dzielić naszym czasem, serdecznością, troską, dobrami materialnymi. Nieraz wystarczy drobny gest, dobre słowo wobec osoby, która cierpi. Wtedy dokonuje się cud miłosierdzia.

– Czy jest Siostra szczęśliwa?

– Jestem chyba najszczęśliwszą osobą na świecie. Nieraz mówię, że sama sobie życia zazdroszczę. Wystarczy, gdy patrzę na uśmiech dziecka, które wcześniej było chore i głodne. To cud Opatrzności Bożej. Dziękuję wtedy Bogu za ludzi, którzy czynią dobro. Pamiętajmy, że każdy z nas może być misjonarzem. Każdy powołany jest do tego, by głosić miłość. W różny sposób. Jeden głosi miłość w rodzinie, inny na końcu Alaski czy w Laare, opowiadając o Bogu i pomagając innym. Należy to czynić bez względu na miejsce, wiek czy wykształcenie. Nieważne, czy jest się bogatym, czy biednym. Każdy może być misjonarzem.

* * *

Czytelnicy, którzy chcą pomóc misji w Laare, mogą skontaktować się z Fundacją Księdza Orione „Czyńmy Dobro”, pisząc pod adresem: ul. Lindleya 12, 02-005 Warszawa lub telefonicznie: 694-631-057 (od poniedziałku do piątku w godz. 10.00-17.00).

Zainteresowani projektem „Adopcja na odległość” mogą wpłacać pieniądze na konto: nr rachunku 14 1240 1053 1111 0010 4353 6691. Szczegóły dotyczące akcji dostępne są na stronie internetowej: www.czynmydobro.pl w zakładce „Projekty misyjne”, Adopcja na odległość w Laare.

2016-05-04 10:33

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kraków: odbyły się uroczystości pogrzebowe s. Eufrozyny – sekretarki św. Jana Pawła II

[ TEMATY ]

pogrzeb

siostry

RK

Uroczystości pogrzebowe s. Eufrozyny Rumian, sercanki, która przez 11 lata pracowała w sekretariacie kard. Karola Wojtyły, a przez kolejnych 27 posługiwała Janowi Pawłowi II jako osobista sekretarka, odbyły się 18 sierpnia w Krakowie. - Dziś mogę powiedzieć, że siostrę Eufrozynę charakteryzowała absolutna wierność i oddanie w służbie Janowi Pawłowi II, który cenił bardzo wysoko przymioty jej umysłu i serca, jej oddanie Kościołowi – mówił w homilii kard. Stanisław Dziwisz.

Msza św. pogrzebowa odbyła się w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Krakowie przy ul. Garncarskiej, przewodniczył jej kard. Stanisław Dziwisz. W uroczystościach licznie uczestniczyły siostry sercanki, rodzina zmarłej siostry, obecny był m. in. biskup polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek, biskup pomocniczy archidiecezji krakowskiej Jan Zając, ks. infułat Jerzy Bryła, duszpasterz środowisk twórczych, prof. Gabriel Turowski, który był członkiem zespołu leczącego Jana Pawła II po zamachu, kapłani archidiecezji krakowskiej oraz pracujący na co dzień w Rzymie, a także mieszkańcy Krakowa. Przybyli też mieszkańcy Raciborowic, gdzie urodziła się s. Eufrozyna.
CZYTAJ DALEJ

Chrystus Król i Jego Królestwo

Niedziela przemyska 47/2004

[ TEMATY ]

Chrystus Król

uroczystość Chrystusa Króla

wikipedia.org

Sąd Ostateczny (fresk Michała Anioła)

Sąd Ostateczny (fresk Michała Anioła)

W 1980 r. rozpoczęto gruntowne czyszczenie i restaurację Kaplicy Sykstyńskiej w Watykanie. Po usunięciu pyłu i brudu nagromadzonego przez ponad czterysta lat zostały odsłonięte w pierwotnym blasku wspaniałe malowidła znamienitych artystów. Wśród nich, na ścianie ołtarza, znajduje się monumentalny fresk Michała Anioła „Sąd Ostateczny”, który powstał w latach 1536-1541. To jedno z najwspanialszych arcydzieł sztuki renesansu. Artysta w mistrzowski sposób posługując się kolorami oraz z wielkim poczuciem ruchu, ukazał na obrazie wzrastające napięcie i oczekiwanie osób, które otaczają Chrystusa. Pośrodku On, surowy i nieubłagany, sprawuje Sąd. To wyobrażenie zakłada sędziowską, a zarazem królewską godność Chrystusa.

W 34. niedzielę zwykłą, ostatnią w roku liturgicznym, staje także przed nami Jezus Chrystus jako Król Wszechświata. Kult Chrystusa Króla wyrósł z nabożeństwa do Serca Jezusowego. Na prośbę biskupów polskich, za pontyfikatu papieża Klemensa XIII w 1765 r. została wprowadzona uroczystość Serca Jezusowego, w piątek po oktawie Bożego Ciała. Papież bł. Pius IX w 1856 r. rozciągnął obchody tego święta na cały Kościół. W 1925 r. papież Pius XI wydał encyklikę Quas primas i na mocy posiadanej władzy zaprowadził do liturgii kościelnej osobne święto Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Wyznaczył je na ostatnią niedzielę października i polecił, aby w tym dniu corocznie oddawano całą ludzkość Najświętszemu Sercu Jezusowemu. Podczas reformy kalendarza liturgicznego, po Soborze Watykańskim II, papież Paweł VI przeniósł to święto w 1969 r. na ostatnią niedzielę roku liturgicznego nadając mu nazwę Uroczystości Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Chociaż uroczystość została wprowadzona stosunkowo niedawno (79 lat temu), to odniesienie tytułu królewskiego do Boga było używane w Biblii dla wyrażenia tajemnicy Pana, który zasiadając na niebieskim tronie jest władny objąć, prowadzić cały kosmos i nim rządzić. Na kartach Pisma Świętego obraz króla zasiadającego na tronie pierwszy raz zjawia się w pieśni Mojżesza i Miriam: „Pan jest królem na zawsze, na wieki!” (Wj 15,18). Idea wiecznego królowania Boga powraca wielokrotnie w innych księgach. Jego panowanie trwa od niepamiętnych czasów (por. Ps 74; 93). W starotestamentowych Księgach Sędziów i Samuela królowanie Pana nad swym ludem wyklucza ludzką władzę królewską jako właściwą formę sprawowania rządów nad ludem Przymierza. Ustanowienie Saula, a potem Dawida królem wymagało szczególnego przyzwolenia Bożego. Królewski dom Dawidowy nie obala najwyższej władzy Boga, jest On nadal najwyższym Władcą, Panem całej ludzkości i Królem Izraela. Bóg panuje nad swoim ludem i nad królem Izraela. Biblijny obraz panowania Bożego ogarnia swym zasięgiem wszystkie narody. Bóg sprawuje nad wszystkimi suwerenną władzę, a w czasach ostatecznych wszystkie narody oddadzą Mu cześć. Psalm 93 pięknie chwali królowanie Boga: „Pan króluje, oblókł się w majestat, Pan przywdział potęgę i nią się przepasał: tak utwierdził świat, że się nie zachwieje…” (w. 1). Podobnie Psalm 47 oraz Psalmy 96-99 są pięknymi hymnami na cześć Boga-Króla. Panowanie Boga obejmuje wszystkie siły natury oraz wszystkich bogów, których czczą ludzie. Pan Bóg panuje w niebie, a Stary Testament wymienia Arkę Przymierza jako tron Boży (1 Sm 4,4; Ps 99,1). Prorok Izajasz ukazuje Boga na wysokim i wyniosłym tronie w otoczeniu serafinów oddających Mu cześć. Prorok Zachariasz głosi, że Bogu należy się chwała od wszystkich narodów. Nowy Testament ukazuje często Pana Jezusa jako króla. Ten obraz nawiązuje do przepowiedni króla z rodu Dawida oraz pochodzącej ze Starego Testamentu idei Mesjasza. Mesjasz - z języka hebrajskiego - znaczy „namaszczony, pomazaniec”. Te określenia zostały przejęte przez język grecki (messias), co po przetłumaczeniu zostało odzwierciedlone w formie „christos”. Jezus Chrystus, jak wykazuje Ewangelista Mateusz (1,1) i Apostoł Narodów w Liście do Rzymian (1, 3), jest potomkiem Dawida. Jest więc królewskim pomazańcem, jak wskazują na Niego liczne proroctwa ze Starego Testamentu. W Ewangeliach Jezusa nazwano Synem Dawida, królem Żydów lub królem Izraela. Podczas procesu sądowego przed Piłatem tych tytułów używają Jego wrogowie - oskarżyciele. Jezus potwierdził wprost swą królewską godność odpowiadając na pytanie najwyższego arcykapłana: „Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?” (Mk 14,61). Jezus odpowiedział wtedy: „Ja Jestem [Mesjaszem]. Ujrzycie Syna Człowieczego siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi” (Mk 14,62). Opis królewskiego panowania Chrystusa osiąga swoje apogeum w Księdze Apokalipsy. Bóg przez św. Jana przedstawia Jezusa jako Króla królów i Pana panów (por. 19,16; 17,14). Jezus Chrystus zajmuje w proroczej wizji Nowego Testamentu miejsce należne Bogu w tekstach Starego Testamentu mówiących o Jego panowaniu. Jezus Chrystus jest Królem narodów lub wieków. Apokaliptyk ukazuje w większej części swej księgi zwycięstwo Boga nad mocami zła. W Nowym Testamencie, w osobie Jezusa Chrystusa połączone są urzędy proroka, kapłana, sędziego i króla ze Starego Testamentu. Jezus jest królem wywyższonym ponad wszystko i ponad wszystkich; przed Nim zegnie się każde kolano, jak trafnie ujął to św. Paweł w Liście do Filipian (por. 2,9-11). Jezus Chrystus jest Królem. A Jego królestwo? Liturgia mszalna mówi w prefacji - uroczystym wezwaniu do dziękczynienia - że jest to „wieczne i powszechne Królestwo: królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju” (MR 205*). Odwołajmy się jednak do Pisma Świętego Nowego Testamentu, w którym jest o nim mowa ponad 100 razy, najczęściej w przypowieściach. Niektóre przypowieści są przedstawione przez różnych Ewangelistów. Założenie Królestwa Bożego opisuje Jezus w przypowieści o zasiewie i jego różnych wynikach. To królestwo charakteryzuje się dynamizmem rozwoju. Ukazany jest on jako zasiew rosnący własną siłą lub jako ziarno gorczycy czy zaczyn chlebowy. Najwyższą wartość Królestwa Bożego przedstawiają przypowieści o skarbie ukrytym w roli i drogocennej perle, o wieży i wojnie. Pomimo zainaugurowania Królestwa Bożego na ziemi, na świecie istnieje zło, co odzwierciedla przypowieść o chwaście oraz o sieci zagarniającej różne ryby: dobre i złe. W Królestwie Bożym obowiązują inne, nowe kryteria oceny, w stosunku do ludzkich królestw. O tej nowej skali opowiadają przypowieści o faryzeuszu i celniku, o głupim bogaczu, który zbudował nowe spichlerze; bogaczu, który się świetnie bawił i o Łazarzu; robotnikach w winnicy, o dwu skreślonych długach (jawnogrzesznica), zaginionej owcy, zagubionej drachmie oraz o synu marnotrawnym. Cechy królestwa, które można poznać z nauczania Jezusa budzą w niektórych słuchaczach zasadniczy opór. Kapitalnie przedstawia to przypowieść o dziatwie na rynku, przypowieść o dwóch synach wobec rozkazu ojcowskiego, przypowieść o wielkiej uczcie i niegrzecznych zaproszonych, o nieurodzajnym drzewie figowym i o przewrotnych rolnikach - dzierżawcach winnicy. Dla Królestwa Bożego potrzeba się poświęcić. Wzywa nas do tego przypowieść o obrotnym (nieuczciwym) rządcy oraz o minach i talentach. Wobec takich wymagań Pan Jezus daje wskazówki w postaci nowego przykazania, aby się nie pogubić w drodze. Odzwierciedlają je przypowieści o nielitościwym współsłudze i miłosiernym Samarytaninie. W Królestwie Bożym obowiązuje modlitwa, która czyni prawdziwymi synami. Przykładem ducha modlitwy jest przypowieść o natrętnym przyjacielu i ukazująca niesprawiedliwego sędziego, który ugina się wobec wielkiej wytrwałości ubogiej wdowy. Królestwo Boże już się rozpoczęło. Kościół jest - jeszcze niedoskonałą - fazą jego realizacji. Kiedy nadejdzie Król, królestwo Boże stanie się w całej pełni. Do gotowości i czujności na Jego przyjście wzywają nas przypowieści o czujnym odźwiernym, czujnym gospodarzu, słudze wiernym i niewiernym, dziesięciu pannach i sługach nagrodzonych za czujność. Z okazji uroczystości ku czci Chrystusa Króla spojrzeliśmy na samego Chrystusa i na Jego Królestwo. W dobie powszechnej demokratyzacji; w epoce, gdy już królestwa ziemskie można policzyć na palcach - odwołaliśmy się nieco do biblijnej idei królowania Boga, która w nauczaniu Chrystusa otrzymała swój definitywny kształt, stając się synonimem zbawienia człowieka. Docierając bowiem w liturgii do końca roku, trzeba spojrzeć na rzeczy ostateczne, na cel ludzkiego życia, którym jest wieczne zbawienie. W archidiecezji przemyskiej majestatyczny tytuł Chrystusa Króla noszą parafie w: Jarosławiu, Łańcucie, Łubnie Opacem, Przeworsku, Sanoku i Trzcianie-Zawadce. Godną zauważenia jest monumentalna figura Chrystusa Króla stojąca w Rakszawie przy drodze Łańcut - Leżajsk, wskazująca drogę do kościoła. Z kolei w Jarosławiu, w pobliżu kościoła pw. Ducha Świętego, stoi od niedawna figura, jako materialny znak poświęcenia miasta Chrystusowi Królowi. Kult Chrystusa Króla jest bardzo żywy, bo wyrasta z dobrze rozwiniętego nabożeństwa do Bożego Serca, zaprowadzonego przez św. bp. Józefa Sebastiana Pelczara. Jezus Chrystus - Odkupiciel ludzkości, jest darem Ojca ze swego ukochanego, Jednorodzonego Syna, darem tym większym, że z Bożego Serca płyną dla nas życiodajne, oczyszczające zdroje Krwi. Królestwo Boże jest także darem, wobec którego, tak jak w przypadku Chrystusa, trzeba zająć osobiste stanowisko: przyjąć je z wdzięcznością lub odrzucić. Przyjąć królestwo - i to jako wartość bezwzględnie najwyższą - to przyjąć samego Chrystusa-Króla, a przyjąć nie tylko z Jego programem, prawem i wymaganiami, ale i z Jego miłością, która przemienia świat. Przyjąć zaś, to nie znaczy uznać tylko w teorii, ale całkowicie się zaangażować w tę jedyną sprawę, która wszystko przetrwa. Nasze pragnienie wyrażajmy w słowach z Modlitwy Pańskiej: „Przyjdź Królestwo Twoje!”
CZYTAJ DALEJ

Watykan: Franciszek przewodniczył uroczystości Chrystusa Króla

2024-11-24 12:51

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Niedziela Chrystusa Króla

PAP/EPA/FABIO FRUSTACI

Nie lękajcie się oskarżeń, nie szukajcie na siłę uznania, bądźcie dla wszystkich świadkami prawdy - zaapelował Franciszek do młodych. Papież przewodniczył Mszy św. w Bazylice św. Piotra w uroczystość Chrystusa Króla, z którą związany jest obchodzony w Kościołach lokalnych XXXIX Światowy Dzień Młodzieży. W obecności Ojca Świętego, symbole tego spotkania - krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani - zostały przekazane koreańskiej młodzieży, która w 2027 r. będzie gospodarzem międzynarodowych ŚDM. Hasło tegorocznego ŚDM brzmi: „Ci, co zaufali Panu, idą bez znużenia (por. Iz 40, 31)”.

Na wstępie homilii papież zauważył, że chociaż czcimy Chrystusa jako Króla Wszechświata, to jednocześnie doświadczamy wojen, przemocy, katastrof ekologicznych. Trudno nam z optymizmem patrzeć w przyszłość. W tym kontekście zachęcił do zastanowienia się nad trzema aspektami: oskarżeniami, uznaniem i prawdą.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję