Tylko przyklasnąć inicjatywie klubu Kukiz’15, by zlikwidować gabinety polityczne w ministerstwach. Naturalne środowiska dla uprawiania polityki i ścierania się poglądów politycznych to Rada Ministrów, sale obrad Sejmu i Senatu, kluby parlamentarne czy gabinety partyjne. W ministerstwach polityka jest zbędna, bo trudno sobie wyobrazić, by ministrowie i ich podwładni realizowali inną politykę niż ta, która płynie z gabinetu Prezesa Rady Ministrów. Gdyby było inaczej, ktoś powinien podać się do dymisji – albo szef rządu, albo minister.
Likwidacja gabinetów politycznych oraz stanowisk „politycznopodobnych” w rodzaju asystentów i doradców – na różnych szczeblach władzy państwowej, nie tylko ministerialnych, ale także w samorządach – sprzyjałaby jasnemu określeniu kompetencji urzędników, a ponadto przyniosłaby spore oszczędności budżetowe.
Owszem, niektórych by to zabolało, bo straciliby dobrze płatne synekury, ale nie mam żadnych wątpliwości, że dla funkcjonowania stanu finansów państwa, a także dla poprawy wizerunku władzy byłaby to dobra zmiana. A rządowi pod egidą Prawa i Sprawiedliwości tylko o dobre zmiany przecież chodzi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu