Jestem misjonarzem, salezjaninem i do Boliwii przyjechałem przeszło 2 lata temu. Wcześniej przez 6 lat służyłem na Kubie w Hawanie. Boliwia jest totalnie różna od Kuby, tak pod względem kultury, jak i tradycji. Przez 6 lat pobytu na Kubie doświadczyłem różnych przeżyć i przygód. Kraj trochę podobny do Polski, tej z okresu stanu wojennego, gdzie wszystko było reglamentowane, na kartki: gdzie na miesiąc mogłem kupić „aż” 10 jajek, jedną pastę do zębów (na 3 miesiące i to jedną dla całej rodziny), kilka kilogramów cukru, ryżu, dwie bułeczki dziennie itp. Gdzie średnia pensja pracownika wynosiła w granicach 25-30 dolarów i wszystko było pod kontrolą. Nawet kazania podczas Mszy św. były podsłuchiwane, nie mówiąc o inwigilacji.
Reklama
Tu w Boliwii jest inaczej, choć jest to kraj dość biedny – trzeci pod względem ubogości w Ameryce Łacińskiej, z wielką korupcją, z rządem, który dąży do ustanowienia podobnego systemu jak na Kubie. W dużych miastach można kupić wszystko, oczywiście jeśli się ma pieniądze. Widać duże różnice w społeczeństwie: są bogaci, w szczególności tzw. „cocaleros” (kokalero – pośrednicy w handlu cocą, która w Boliwii wiedzie prym) i ci bardzo biedni, mieszkający w domkach ulepionych z gliny, walczący o każdy skrawek ziemi między skałami gór. Kraj jest bardzo zróżnicowany klimatycznie: od tropikalnego od strony puszczy amazońskiej, poprzez umiarkowany (tam obecnie przebywam), do tego zimnego, gdzie ludzie mieszkają nawet powyżej 4000 m n.p.m., a w zimie temperatura dochodzi do kilkunastu stopni poniżej zera. W Boliwii jest prawdopodobnie ok 80% flory i fauny, jaka występuje na całym świecie (są tygrysy, pumy, małpy, krokodyle i papugi, cudowne motyle i ptaki kolibry, a w wysokich górach Andach wikunie, pekunie i lamy). Ludzie posługują się wieloma językami i dialektami; m.in. Quechua, Aymara, Guarni i wieloma innymi, ale dominującym i oficjalnym jest język hiszpański. Mieszkam w mieście zw. Cochabamba, troszkę podobnym do Łodzi, jeśli chodzi o liczebność – ok. 1 mln mieszkańców, położonym na wysokości 2.800 m n.p.m. W centrum miasta, na wzniesieniu, dominuje majestatyczna i największa w świecie figura Jezusa Chrystusa (przeszło 40 m wysokości) widoczna z każdego punktu miasta.
A jak wygląda moja służba? Zaczyna się o 5 rano, poranną toaletą, następnie – modlitwy w kaplicy wspólnotowej i codzienny wyjazd do sióstr na Mszę św. na 6.30 (ok. 10 km). Wracając, jadę do innych sióstr na Mszę o 7.30 i następnie powrót do domu, śniadanie i codzienne zwykłe zajęcia. Niedziela wygląda troszkę inaczej, na Mszę wyjeżdżam do bocznej kaplicy (ok. 25 km), na godz. 9, następnie mam drugą Mszę ok. 30 km dalej o 11. Po obiedzie odwiedziny chorych, spowiedzi, spotkania z młodzieżą, katechezy, przygotowania do pierwszej Komunii św., bierzmowania. We wspólnocie pełnię funkcję dyrektora, ekonoma, koordynuję biuro komunikacji społecznej i audiowizualnej, jestem wizytatorem w jednym z naszych przedszkoli, kapelanem trzech zgromadzeń sióstr i oczywiście spowiednikiem w różnych zgromadzeniach. Na brak zajęć nie mogę narzekać, ale przez nie czuję się potrzebny w służbie Panu Bogu i drugiemu człowiekowi. Salezjanie zajmują się młodzieżą, w szczególności tą ubogą. Wspomagają ich nie tylko materialnie, ale i duchowo. Tu w Boliwii prowadzimy wiele dzieł: oratoria, ośrodki młodzieżowe, domy dla dzieci ulicy, szkoły, stacje radiowe i telewizyjne. Tutejsze szkoły salezjańskie, w porównaniu z tymi w Polsce, to ogromne molochy, do których nie jestem przyzwyczajony. W Cochabambie są dwie, każda powyżej 3 tys. uczniów, uniwersytet salezjański i centrum edukacyjne. W stolicy La Paz też jest podobnie, tam do jednej ze szkół chodzi ok. 4600 uczniów. W sumie w Boliwii swoją działalnością salezjanie obejmują ok. 2 mln mieszkańców. Kraj liczy 11 mln ludzi, więc jest to pokaźna liczba.
Boliwijczycy są dość wierzący, choć panuje tu duży synkretyzm i niejednokrotnie uroczystości chrześcijańskie są pomieszane z kulturą tradycyjną. Są tańce podczas różnych uroczystości kościelnych, składanie ofiar, np. pokarmów na cmentarzach (podczas święta zmarłych), wylewanie przed piciem kilku kropli napoju na ziemię dla „Pacha mama” (matki ziemi, żywicielki). Tradycjonalizm miesza się z nowoczesnością. Do szkół dzieci uczęszczają w mundurkach i każdy z nich szczyci się przynależnością do danej szkoły. Nie ma wydziwiania czy krytyki, a wręcz szacunek. Teraz u nas jest pełnia lata i dzieci mają letnie wakacje. Gros z nich w tym czasie pomaga rodzicom w obowiązkach domowych lub na ulicach sprzedaje gazety, myje szyby samochodowe, sprząta ulice, by za zarobione fundusze kupić książki i przybory szkolne, ale też finansowo dopomóc rodzinie. Od połowy stycznia trwa w Boliwii karnawał, z tym najsłynniejszym, w mieście Oruro. Na ulicach jest wtedy barwnie i tanecznie, różne grupy prezentują swoje tańce, a w czasie karnawału dzieci i młodzież polewają się wodą, jak u nas w „lany poniedziałek”.
To tak w skrócie o służbie na misjach i o tym, co nas otacza. Być może następnym razem podzielę się tradycjami, jakie tu panują, tak w kraju, jak i w Kościele. Niech w tym Nowym Roku Bóg błogosławi wam wszystkim w waszych codziennych obowiązkach.
Ks. Wiesław wśród swoich afrykańskich parafian. W tle budynek plebanii...?
Na całym świecie – w 97 krajach – pracuje obecnie 2170 polskich misjonarzy, w tym ponad 50 osób świeckich. Ich posługa wymaga duchowego, ale i materialnego wsparcia. Stąd ogólnopolska zbiórka do puszek, organizowana w II niedzielę Wielkiego Postu przez Dzieło Pomocy „Ad gentes”. W ubiegłym roku zebrano w ten sposób ponad 1,8 mln zł, dzięki czemu m.in. wsparto finansowo 134 projekty ewangelizacyjne, charytatywne, edukacyjne i kulturalne. O pomocy polskim misjonarzom mówi w rozmowie z KAI ks. Jarosław Buchowiecki, dyrektor Dzieła Pomocy „Ad gentes”.
KAI: W ciągu roku jest kilka ogólnopolskich zbiórek na rzecz misji, przeprowadzanych przez różne organizacje. Na co idą pieniądze zbierane przez Dzieło Pomocy "Ad gentes"?
Ks. Jarosław Buchowiecki: „Ad gentes” troszczy się polskich misjonarzy, którzy „zrzeszeni” są pod płaszczem Komisji Episkopatu Polski ds. Misji. Jest ich obecnie 2170 – kapłanów zakonnych, zakonników i zakonnic, księży diecezjalnych i osób świeckich. Tych ostatnich jest ponad 50. Wspieramy finansowo ich działalność ewangelizacyjną, charytatywną, społeczną i kulturową na terenach misyjnych. Temu służy – organizowana już po raz 8. – ogólnopolska zbiórka do puszek w II niedzielę Wielkiego Postu, która w tym roku przypada 24 lutego, pod hasłem „Pomagajmy misjonarzom w Roku Wiary”.
KAI: Liczba misjonarzy od lat ulega niewielkim zmianom, dlaczego misjonarzy nie przybywa?
- Sprawy powołania misyjnego zostawiamy Panu Bogu, ale możemy też wiele zrobić, by „zarażać” misjami. Tu potrzebna jest praca animacyjna w kraju, ale też właśnie odpowiednie zaplecze dla misjonarzy. Bez materialnego wsparcia, bez naszej pomocy ich posługa jest niezwykle trudna. Misjonarz musi być człowiekiem z pasją. Jego zadanie to nie tylko ewangelizacja, musi pochylać się nad człowiekiem w każdym aspekcie życia, nad konkretnymi problemami. Musi poznać strukturę społeczną kraju, do którego jedzie, mentalność, zależności polityczne, tradycje.
Nie powinniśmy jednak narzekać na liczbę polskich misjonarzy – od lat jest stała, a 2 tys. osób pracujących w 97 krajach świata to spora rzesza ludzi. Misje to dla nich styl życia, cały świat jest ich ojczyzną.
Z każdym rokiem jest też coraz większe zainteresowanie świeckich wyjazdami na misje. Wprawdzie liczba 50 przy 2 tys. ogółu może się wydawać mała, ale trzeba pamiętać, że świeckim trudniej jest zostawić dom, pracę, rodzinę czy – w wypadku małżeństw – przenieść się z rodziną do innego kraju na 3-5 lat. Osoby świeckie trudniej jest wysłać na misje, trzeba je przygotować, zabezpieczyć. "Ad gentes" w 100 proc. opłaca świeckim misjonarzom ubezpieczenie zdrowotne i społeczne.
Trzeba też przyznać, że potrzeby krajów misyjnych, które proszą o misjonarzy, są większe niż nasze możliwości. Stąd prowadzimy akcje animacyjne, zachęcamy do rozważania "czy to jest moje powołanie?". Nikogo nie można zmusić do pracy na misjach, ale można zachęcać.
KAI: Od 2006 roku przeprowadzana jest zbiórka, ile udało się zebrać w roku ubiegłym?
Do puszek zebrano 1 mln 875 tys. zł. Te pieniądze są dzielone między misjonarzy – księża diecezjalni oraz świeccy otrzymują raz w roku dotację w wysokości 3,5 tys. zł na osobę (księża zakonni, zakonnicy i zakonnicy nie, ponieważ mają zaplecze materialne od własnego zgromadzenia). W sumie daje to ok. miliona zł. Każdy misjonarz przyjeżdżający na urlop do Polski otrzymuje też 500 zł dotacji urlopowej lub prawo do tygodniowego pobytu w domu misyjnym w Jastrzębiej Górze. Pół miliona zł przeznaczamy na ubezpieczenie zdrowotne i społeczne świeckich misjonarzy.
Finansujemy też projekty misyjne – każdy misjonarz ma prawo zgłosić jeden rocznie. W ubiegłym roku było ich 134, na łączną kwotę 132 tys. 400 euro czyli ok. 600 tys. zł.
Jak widać, sama zbiórka do puszek nie wystarcza na wszystko – na szczęście są jeszcze indywidualni darczyńcy, wspierający Dzieło przez cały rok, prowadzimy też akcję sms-ową, z której w ubiegłym roku uzyskaliśmy ponad 140 tys. zł. Można ją wesprzeć wysyłając na numer 72032 sms-a o treści „Misje”.
KAI: Jakiego rodzaju projekty zgłaszają misjonarze?
- Można je zgłaszać w 4 kategoriach: ewangelizacyjnej, edukacyjnej, medycznej i charytatywnej. Najwięcej projektów otrzymaliśmy z Afryki - 89, z Ameryki Południowej i Środkowej - 33, z Azji - 12.
To było np. dofinansowanie budowy centrum katechetycznego w Ekwadorze, wyposażenia klas szkolnych w Tanzanii, zakupu mebli dla internatu w Indiach, materiałów edukacyjnych dla dwóch przedszkoli w Ghanie, wyposażenia szkoły średniej w Kongo, dożywiania dzieci w Kazachstanie, czy warsztatów artystycznych w Brazylii. Dużo jest projektów typowo charytatywnych, jak dożywianie dzieci, zakup leków i szczepionek na zakaźne choroby. Każdy taki projekt musi być potwierdzony przez biskupa miejsca lub przełożonego domu zakonnego. Sprawdzamy też, czy misjonarz składał w latach ubiegłych projekty i czy się z nich właściwie rozliczył.
Staramy się nie odrzucać żadnych projektów, jeśli są wątpliwości merytoryczne, kontaktujemy się z misjonarzem czy misjonarką i wyjaśniamy. Jesteśmy od tego, by realizować projekty a nie je odrzucać. Jeśli projektów jest dużo a pieniędzy mało, staramy się dzielić to co mamy, pamiętając, że dla misjonarzy i osób korzystających z ich pomocy, każda prośba jest ważna.
Struktury Kurii Rzymskiej nie powinny spowalniać ewangelizacji. Kościół jest z swej natury zwrócony ku światu, misyjny – wskazał Leon XIV w przemówieniu do Kurii Rzymskiej podczas dorocznego składania życzeń na Święta Bożego Narodzenia. Papież dodał, że wszyscy są powołani, szczególnie w Kurii, do bycia budowniczymi komunii Chrystusa.
Leon XIV spotkał się rano z Kurią Rzymską, aby dorocznym zwyczajem złożyć żuczenia z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, a także przekazać wytyczne i wskazówki dla członków Kurii, ukierunkowujące na przyszłe zadania.
W hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Tarnobrzegu odbyła się doroczna Wigilia Miejska, gromadząca mieszkańców oraz przedstawicieli władz samorządowych, Kościoła i instytucji charytatywnych. Wydarzenie, organizowane tradycyjnie z inicjatywy władz miasta, stało się przestrzenią spotkania, modlitwy i dzielenia się świątecznym przesłaniem.
Wśród uczestników byli m.in. Biskup Sandomierski Krzysztof Nitkiewicz, prezydent miasta Łukasz Nowak, przewodniczący Rady Miasta Norbert Mastalerz, duchowieństwo dekanatu, a także reprezentanci instytucji socjalnych i organizacji pomocowych oraz liczni tarnobrzeżanie.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.