Reklama

Polityka

Demokracja na dywaniku

Strasburska debata o Polsce uruchomiła lawinę krytyki pod adresem unijnych instytucji. Premier Beata Szydło przejęła inicjatywę nad całą dyskusją

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Europejska debata ws. praworządności w Polsce trwała w Parlamencie Europejskim prawie trzy godziny. Momentami dyskusja była żywa i emocjonująca. Kiedy na sali plenarnej w Strasburgu słuchać było okrzyki i oklaski, przewodniczący parlamentu Martin Schulz stanowczo zareagował. – W polskim parlamencie na takie zachowanie nikt by nie pozwolił – uspokajał Polaków siedzących na trybunie. – Myli się pan. W naszym Sejmie można klaskać i protestować w różny sposób – odpowiedziała Beata Szydło.

Ta scena niewiele mówi o meritum sporu pomiędzy Polską a Komisją Europejską, ale oddaje atmosferę dyskusji. Eurokraci spodziewali się, że szefowa polskiego rządu zostanie zlinczowana przez unijnych polityków, tak jak niegdyś premier Węgier Viktor Orbán. Jednak tym razem narracja zupełnie wymknęła im się spod kontroli. Niemal całe odium parlamentarnej krytyki spadło na instytucje UE, przewodniczącego PE i wysokich komisarzy. Co więcej, premier Szydło doskonale wchodziła w interakcję z europarlamentarzystami. Bez wątpienia to był jej dzień w Strasburgu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Aroganccy reprezentanci Europy, która jest w stanie wielkiego kryzysu moralnego, próbowali nas rozliczać. Miałem momentami poczucie upokorzenia, że Polska musi się tłumaczyć z tego, co robi – mówi Marek Jurek. – Jeżeli w Polsce będą nadal wprowadzane głębokie zmiany, to ataki na nas będą powracać.

Europa ma poważniejsze problemy

Reklama

Na tle największych europejskich ugrupowań sytuacja Polski nie zapowiadała się zbyt różowo. Mogliśmy liczyć jedynie na wsparcie niszowych frakcji oraz ugrupowania Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR), którego członkami są deputowani z PiS. Brukselsko-strasburska arytmetyka wskazywała, że przeciwko Polsce może wystąpić cała machina najpotężniejszych partii: ludowcy, socjaldemokraci, liberałowie oraz zieloni. Rzeczywistość polityczna okazała się jednak inna. O ile dopisała frekwencja konserwatywnych i prawicowych europosłów, to w ławach Europejskiej Partii Ludowej (EPP) nie było nawet wielu polityków wybranych z list Platformy Obywatelskiej. Największy atak na premier Szydło przeprowadzili socjaldemokraci i liberałowie. Skrajna lewica z partii Zielonych atakowała Polskę, ale nie omieszkała również wytknąć podwójnych standardów stosowanych przez Komisję Europejską.

Słabe przygotowanie zachodnich polityków sprawiło, że całą debatę trudno określić mianem merytorycznej dyskusji. Lewica powtarzała opinie powielane w zagranicznej prasie, a przedstawiciele EPP „nabrali wody w usta” pod wpływem niezdecydowania kolegów z Platformy Obywatelskiej.

Jedynie lider liberałów – Belg Guy Verhofstadt był jednym z nielicznych zachodnich polityków, który orientował się w meandrach sporu politycznego w Polsce. Efekt dyskusji był taki, że podczas trzygodzinnej debaty tylko Verhofstadt zadał jakiekolwiek pytania szefowej polskiego rządu.

– Pytań o Trybunał Konstytucyjny i media wielu nie było. Rozumiem, że nie ma problemu i nie ma o co pytać. Okazuje się, że ta dyskusja jest dla nas wszystkich kłopotem – podkreśliła premier Szydło. – Ja również nie zgadzam się z decyzją Komisji Europejskiej, bo w Polsce nie ma problemu z demokracją. Europa ma znacznie ważniejsze problemy, którymi powinna się zająć.

Polskę trzeba przeprosić

O ile wystąpienia przeciwko Polsce zatrzymały się na ogólnikach, to prawa strona europarlamentu oraz deputowani z ECR-u byli przygotowani znacznie lepiej. Dzięki temu narracja debaty przerodziła się w precyzyjną krytykę unijnej polityki, niezrozumiałych poczynań Komisji Europejskiej oraz niezgody na europejską hegemonię Niemiec.

Reklama

Z jednej strony widzieliśmy, jak Beata Szydło świetnie radzi sobie na europejskim forum, a z drugiej – że wspierają ją deputowani z różnych krajów. Ważne było, że z ust Polaków nie padło ani jedno słowo pod adresem Niemców, którzy od tygodni krytykują nowy rząd PiS-u. Niemieckim politykom dostało się najbardziej od Brytyjczyków, Francuzów, a nawet od jednego Niemca. Bez wątpienia najwięcej gromów posypało się w kierunku Martina Schulza, niemieckiego socjaldemokraty i przewodniczącego PE. – Porównywanie rządu polskiego z Władimirem Putinem jest zupełnie nie na miejscu. Muszą państwo zdać sobie sprawę z tego, że jest to obraźliwe wobec narodu polskiego, który cierpiał pod jarzmem sowieckim i narodowosocjalistycznym. Nie sądzi pan, że dziś jest dobra okazja, żeby przeprosić? – mówił Syed Kamall, szef frakcji ECR.

Sytuacja w Polsce stała się jedynie pretekstem do walki politycznej na forum PE. Przeciwnikami rządu PiS byli – jak wspomniano – europejscy liberałowie, partia ludowa oraz socjaldemokraci, czyli dokładnie te frakcje, którym ze względów ideowych nie podoba się nowy rząd w Polsce. Warszawa znalazła się więc na dywaniku ze względów czysto politycznych, a nie merytorycznych. Jeżeli podobne zmiany wprowadzałyby rządy o proweniencji socjaldemokratycznej lub chadeckiej, to całego zamieszania w ogóle by nie było. – Ci, którzy rozmawiali z panią premier dzisiaj, mają chyba świadomość, że nikt nie ma intencji rozmontowywania państwa prawa. Przecież to poprzedni rząd nominował nadprogramowych sędziów do TK. Dlaczego wówczas nie było żadnych skarg? – to pytanie Kamalla do komisarza Fransa Timmermansa pozostało jednak bez odpowiedzi.

Komisarze podwójnych standardów

Debata w europarlamencie miała dwa wymiary. Jeden z nich był międzynarodowy, a drugi to przekaz do polskiej opinii publicznej. Premier Beata Szydło wygrała na wszystkich frontach, bo z jednej strony krytycy naszego kraju przegrali na forum PE, a z drugiej – Polacy zobaczyli, że szefowa rządu potrafi reprezentować ich z podniesioną głową. – W Strasburgu urodził się nowy lider europejski, który nazywa się Szydło. To była jej wielka osobista wygrana – to słowa ministra Witolda Waszczykowskiego. W podobnym tonie Beatę Szydło opisywała również zachodnia prasa.

Reklama

To była wygrana nie tylko wizerunkowa, ale także merytoryczna. Jeśli porównamy poziom wyjaśnień ze strony Komisji Europejskiej i szefowej polskiego rządu, to jednoznacznie szala przechyla się na stronę polską. Komisarz Timmermans nie odniósł się do żadnego z trudnych pytań i oskarżeń o stosowanie podwójnych standardów.

– Gdyby moja partia wstawiła 14 sędziów do 15-osobowego TK, to rozpętałoby się tutaj piekło. A ja słyszę, że nic się nie stało, bo to sprawy personalne. Gdzie państwo byli, jak masowo wyrzucano dziennikarzy z mediów publicznych: wszystkich z wyjątkiem jednego?! – tłumaczył na forum PE prof. Ryszard Legutko, deputowany z frakcji ECR. – W dokumentach Komisji Europejskiej nie ma śladu informacji od polskiego rządu. Zupełnie jakbyście te wyjaśnienia wyrzucili do kosza. Skąd czerpiecie informacje? Z mediów? Jak powstaje dokument, na podstawie którego podejmuje się decyzje? Panowie, przyznajcie się, że jesteście z faktami na bakier! – mówił prof. Legutko do Fransa Timmermansa.

Co zrobi opozycja?

Spór pomiędzy Polską a Brukselą postawił w bardzo trudnej sytuacji niektórych eurokratów. Wiele wskazuje na to, że Bruksela użyła największych armat, zanim zorientowała się, o co w całej sytuacji dokładnie chodzi. Niestety, sprawa zaszła za daleko i teraz komisarzom trudno będzie się wycofać i przyznać do błędu. Spór może przerodzić się zarówno w konflikt polityczny, jak i czysto ludzki, ambicjonalny.

Reklama

Prawdopodobne jest, że źródło całego zamieszania leży nie w Brukseli, ale nad Wisłą. Struktury Unii Europejskiej są ostatnim bastionem partii, która w 2015 r. przegrała podwójne wybory w Polsce. W kuluarach PE często mówi się, że za decyzjami KE i debatą w Strasburgu stoją politycy Platformy Obywatelskiej. To podczas grudniowej wizyty Grzegorza Schetyny w Brukseli doszło do zakulisowych rozmów na ten temat. Skoro Platforma nie ma poparcia wśród wyborców w Polsce, to szuka go teraz w Brukseli. Choć oficjalnie politycy PO wycofali się z wyciągania sporu na arenę międzynarodową, to jednak wiadomo, że podsycanie konfliktu służy właśnie opozycji. Podczas pierwszej debaty Platforma przegrała wizerunkowo. Pytanie: Czy spróbuje zaatakować Polskę ponownie?

– Ta debata okazała się klęską Platformy Obywatelskiej, która nie potrafiła się zdecydować, jakie stanowisko zająć podczas dyskusji – uważa socjolog dr Tomasz Żukowski.

Niestety, ostatnie rozmowy Beaty Szydło z opozycją nie rokują najlepiej. Szefowie klubów PO i .Nowoczesnej postawili ultimatum prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Ma on odebrać ślubowanie od sędziów Trybunału Konstytucyjnego, którzy zostali wybrani przez Platformę Obywatelską. Nie przyjęto kompromisowej propozycji rządu, aby opozycja wybrała do TK większość – 8 sędziów, a PiS tylko 7.

„Żelazna dama”

Debata w Strasburgu nie dotyczyła sytuacji w Polsce. Było to starcie dwóch wizji Unii. Polska reprezentowała Europę suwerennych i solidarnych państw, a Komisja Europejska chce tę suwerenność uzależnić od swoich komisarzy.

Debata przyniosła jednak efekt, którego nikt nie przewidział – zmieniła się antypolska narracja w zachodniej prasie. Oczywiście, lewicowe tytuły są dalekie od zachwytu nad wystąpieniem premier Szydło, ale zeszły o kilka tonów niżej w krytykowaniu Warszawy. Nawet w niemieckiej prasie można było przeczytać, że sprawa jest niepotrzebnie „nadmuchana”, tak jakby UE nie miała większych problemów. „Niemieccy dziennikarze piszą o końcu świata u sąsiadów, jakby u nich samych nie było wystarczająco wielu problemów” – podkreśla autor komentarza w „Die Zeit”.

Trafnie debatę ujął publicysta belgijskiego dziennika „Le Soir”. Napisał, że w Strasburgu zderzyły się dwie koncepcje europejskiej demokracji – zgodnie z pierwszą partia, która ma w parlamencie bezwzględną większość, ma prawo przeprowadzać zmiany, jakie uważa za stosowne; druga mówi, że nawet w takim przypadku obowiązują unijne ograniczenia. Beatę Szydło dziennikarz „Le Soir” nazwał „nieugiętą żelazną damą”, która podczas debaty w sposób zdecydowany broniła działań swojego rządu.

2016-01-27 09:07

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Powstrzymajmy aborcyjny lobbing w UE

[ TEMATY ]

Unia Europejska

aborcja

lobby LGBT

Artur Stelmasiak

Już 23 czerwca w Parlamencie Europejskim będzie głosowany proaborcyjny raport, który wprzyszłości może być podstawą do wywierania presji na Polskę. - To uderzenie w fundamentalne prawa człowieka, w tym ochronę życia oraz suwerenność państw członkowskich - czytamy w petycji przeciwko unijnemu raportowi saynotoeuviolatingtreaties.org.

Parlament Europejski domaga się narzucenia przez Unię Europejską wszystkim państwom członkowskim koncepcji „praw reprodukcyjnych i seksualnych”. Ten ideologiczny termin nigdy nie został zaakceptowany przez społeczność międzynarodową. Jego akceptacja oznacza uznanie, że tak kontrowersyjne postulaty jak aborcja na żądanie nawet dla nieletnich czy przymusowa edukacja seksualna w jej najbardziej permisywnej formie są prawami człowieka. Prawami, które muszą być też uznane i wdrażane przez wszystkie państwa członkowskie UE. Instytut Ordo Iuris przygotował międzynarodową petycję w tej sprawie, która została zaprezentowana podczas konferencji międzynarodowej koalicji "Stop raportowi Matcia". - Zebraliśmy się tutaj jako koalicja organizacji pozarządowych oraz wszystkich tych, którzy stoją po stronie prawdziwiej ochrony praw człowieka. Chcemy sprzeciwić się Raportowi Matcia. Zachodzi kolejna groźba narzucenia wszystkim państwom członkowskim koncepcji „praw reprodukcyjnych i seksualnych - mówiła podczas konferencji Karolina Pawłowska, Dyrektor Centrum Prawa Międzynarodowego Instytutu Ordo Iuris. To nie jest pierwsza próba narzucenia w oficjalnych dokumentach UE postulatów, które dążą do pełnej akceptacji a nawet afirmacji aborcji. W 2014 roku za sprawą sprzeciwu społeczeństwa obywatelskiego udało się odrzucić przyjęcie przez Parlament Europejski niezwykle kontrowersyjnego „raportu Estreli”, którego celem było wprowadzenie do oficjalnego języka UE koncepcji praw reprodukcyjnych i seksualnych oraz tzw. „prawa do aborcji”. W różnych gremiach międzynarodowych od wielu lat dąży się do uznania aborcji za prawo człowieka. "Raport Matcia" jest pierwszym krokiem wprowadzającym na początku miękkie rozwiązanie, za którym będą szły kolejne dokumenty, a w przyszłości także rozwiązania prawne, by można było wywierać aborcyjna presję na państwa członkowski, a w szczególności na Polskę. Co równie istotne, dokumenty te fałszywie przedstawiają pojęcie „praw reprodukcyjnych i seksualnych” jako wiążące zobowiązania międzynarodowe i element praw człowieka, mimo że termin ten w rzeczywistości nie został nigdy użyty w żadnym wiążącym akcie prawa międzynarodowego. Raport całkowicie ignoruje też wielokrotnie wyrażany na arenie międzynarodowej sprzeciw wobec uznania aborcji za „prawo człowieka” oraz brak zgody na wprowadzenie do dokumentów międzynarodowych sformułowania „prawa reprodukcyjne i seksualne”. Jednocześnie powołuje się na dokument końcowy szczytu w Nairobi, którego treść spotkała się ze stanowczym sprzeciwem kilkudziesięciu państw.
CZYTAJ DALEJ

Komendant więzienia Rebibbia: papieska wizyta to wyraz uznania dla naszej misji

2024-12-20 16:43

[ TEMATY ]

Rzym

więzienie

papież Franciszek

Vatican Media

Rzymski zakład karny Rebibbia Nuovo Complesso

Rzymski zakład karny Rebibbia Nuovo Complesso

Sarah Brunetti, komendant policji więziennej w rzymskim zakładzie karnym Rebibbia Nuovo Complesso, podkreśla, że wizyta Papieża, który 26 grudnia otworzy tam Drzwi Święte, to wyraz uznania dla misji niesienia nadziei osadzonym. Wyraża się ona m.in. w motcie włoskich służb penitencjarnych: „Gwarantowanie nadziei jest naszym zadaniem”.

„Dziękuję Ojcu Świętemu za jego nieustanną uwagę i za to, że zawsze stawia świat więzienny w centrum [dzieł] miłosierdzia. Dzięki niemu czujemy się włączeni w ten projekt nadziei, który podczas najbliższego Jubileuszu zajmie bardzo ważne miejsce” – mówi w rozmowie z mediami watykańskimi Sarah Brunetti, komendant włoskiej policji więziennej w zakładzie karnym Rebibbia Nuovo Complesso.
CZYTAJ DALEJ

Pytania o Kościół, pytania o Polskę

2024-12-20 18:50

[ TEMATY ]

Kościół

ojczyzna

Milena Kindziuk

śp. ks. inf. Ireneusz Skubiś

Red.

Milena Kindziuk

Milena Kindziuk

Zastanawiam się niekiedy, co na bieżące wydarzenia życia publicznego powiedziałby dzisiaj ksiądz infułat Ireneusz Skubiś, wieloletni redaktor naczelny „Niedzieli”. Obecnie, gdy przypada pierwsza rocznica jego śmierci (zmarł 20 grudnia 2023 roku), mocniej wybrzmiewają pytania, które chciałabym mu zadać. Wszak sprawy Kościoła, i sprawy Ojczyzny – czyli dwóch jego największych miłości – stanowiły autentyczną troskę jego życia i wyznaczały program jego misji.

Oto Dekalog moich pytań– jeśli w ogóle można użyć takiej parafrazy:
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję