Reklama

Polityka

Długomyślność i spokojna siła

O potrzebie powrotu do koncepcji solidarności narodowej i możliwości głębokiej zmiany geopolitycznej w Europie z Markiem Jurkiem rozmawia Wiesława Lewandowska

Niedziela Ogólnopolska 3/2016, str. 36-37

[ TEMATY ]

wywiad

polityka

Grzegorz Boguszewski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Rozmawiamy w sylwestra 2015 r. Polityczna wrzawa w Polsce wywołana jesienną wielką zmianą przybiera na sile; nowy rząd zapowiada dobre zmiany, zaś obecna opozycja straszy, że rok 2016 będzie dla Polski czasem złych zmian. Jak Pan Marszałek ocenia prowadzone i zapowiadane reformy?

MAREK JUREK: – Najważniejsze, że zmieniliśmy rząd, który wszem i wobec ogłosił, że „nie robi polityki”. Polski, po pierwsze, na taką bezczynność nie stać, po drugie – ten rząd, kierując się czystym konformizmem, zaczął w Polsce kopiować rewolucję społeczną, do której doszło w zachodniej Europie. Rzeczpospolita potrzebuje polityki, szczególnie w tak burzliwych czasach, i musi zatrzymać destrukcję społeczną, którą rządy Donalda Tuska, a jeszcze bardziej Ewy Kopacz, uruchomiły.

– Od czego teraz zależy powodzenie tej „akcji naprawczej”?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Przede wszystkim od powrotu do koncepcji solidarności narodowej. Od realizacji programu przywrócenia szacunku i wspólnoty w naszym życiu publicznym. Od niewznawiania strategii „tylko my”.

– A teraz ta dobra, ale powierzchowna – co zarzuca opozycja – wyborcza strategia spokoju i jedności zaczyna się nieco łuszczyć?

Reklama

– Niestety, przedmiotem polityki są dziś nie dobre inicjatywy rządu premier Beaty Szydło, ale rozgrywający się w parlamencie „szturm na instytucje”. A szkoda, bo przecież zapowiadany przez rząd program 500+ to autentyczna zmiana społeczna, wokół której można budować szeroką społeczną większość i pozytywną energię narodową. Zawiera w sobie solidarność wobec rodzin, odpowiedzialność za narodową przyszłość, impuls gospodarczy poprzez pogłębienie popytu wewnętrznego. Spór w tej sprawie w społeczeństwie zdecydowanie wygramy. A dla Prawicy Rzeczypospolitej to ogromna satysfakcja, że dziś rząd podejmuje zasadniczy motyw naszej polityki. 10 lat temu spieraliśmy się (skutecznie!) z premier Zytą Gilowską, czy stać nas na 100 zł dla rodzin – premier Gilowska uważała, że wystarczy o połowę mniej. Dziś po dziesięciokroć przyznano nam rację.

– Dostrzega Pan dziś już więcej podobnie krzepiących i efektywnych konkretów w polityce nowego rządu?

– Oczywiście. W najważniejszej dziedzinie polityki zagranicznej, w polityce środkowoeuropejskiej, są już realne osiągnięcia. Na regionalnym szczycie NATO w Bukareszcie dzięki prezydentowi Andrzejowi Dudzie 9 państw Europy Środkowej wspólnie zaapelowało do sprzymierzeńców o wzmocnienie bezpieczeństwa naszego regionu. Polska i Węgry odrzuciły nową dyrektywę unijną o honorowaniu zawieranych za granicą związków homoseksualnych. Ten sprzeciw wnosi nową jakość do europejskiej debaty. Niezmiernie ważne jest też wdrażanie nowej polityki gospodarczej i podatkowej, zmierzającej do wyrównania szans polskich i zagranicznych podmiotów handlowych. To wszystko otwiera realny polityczny zwrot.

– Po którym już nie nastąpi kolejny zwrot w tył...?

– Najważniejsze, by zmiana miała charakter trwały, bo tylko to zmieni charakter państwa. Trwałość zmian wymaga powrotu do zasad cywilizacji chrześcijańskiej. Pamiętajmy, że w 5 lat po długich rządach Margaret Thatcher Wielka Brytania znalazła się znacznie bardziej na lewo niż 5 lat przed jej rządami. W Europie po rządach radykalnej centroprawicy na ogół następowały jeszcze dalej idące zmiany liberalne.

– Wydaje się, że w Polsce może to być wielce prawdopodobny scenariusz.

Reklama

– Musimy być świadomi takiego ryzyka i musimy zrobić wszystko, by go uniknąć. Drogę do trwałej zmiany pokazali Węgrzy. U nich wszystko zaczęło się od głębokiej odnowy duchowej, od wielkiej narodowej modlitwy. Zmiany polityczne przybrały formę konstytucyjną, wyraźnie odwołującą się do cywilizacji chrześcijańskiej, do tradycji narodowej, do dziedzictwa walki z komunizmem, do praw rodziny, do patriotyzmu gospodarczego. Przeciwnicy Węgier widzą w tym tylko wzmocnienie władzy, ale tak naprawdę to tylko refleks zmiany o wiele głębszej niż tylko w zakresie władzy.

– Jesteśmy gotowi, by podążać węgierską ścieżką?

– Zmiana konstytucji wymaga budowania większości konstytucyjnej. Szukania nowych sojuszników, takich jak Kukiz’15. Nie ma sensu popychać PSL w stronę radykalnej opozycji lewicowo-liberalnej. Potrzebna jest strategia solidarności narodowej. Partia rządząca powinna jak najszybciej wyrwać się z tego zwarcia w narożniku, z działań typu „pochód na pochód”, z zaostrzania języka debaty publicznej, z demonstracji władzy – zamiast jej spokojnego i efektywnego używania.

– Za przejaw tego zwarcia Pan Marszałek uznał spór wokół Trybunału Konstytucyjnego. Dlaczego?

Reklama

– Bo ten spór zaszedł za daleko. Oczywistością, którą zdecydowanie poparłem, było unieważnienie bezprawnego wyboru sędziów przez Sejm poprzedniej kadencji. Konieczna była konsekwencja, gdy liberalna opozycja zbojkotowała wybory nowych sędziów w Sejmie. Ale cały czas należało pokazywać, że chodzi o przywrócenie prawa, a nie o ubezwłasnowolnienie trybunału. Ma on taki skład, bo PO wcześniej dwukrotnie wygrała wybory, a w ciągu 2-3 lat można było normalnie zbudować w nim konserwatywną większość, naprawdę broniącą wartości konstytucyjnych: suwerenności, potępienia komunizmu, praw rodziny, wolności od demoralizacji, prawa do życia, a nie nadrzędności ideologii liberalnej wobec prawa. Tymczasem te działania uprawomocniły koncepcję „demokracji ludowej”, kiedy więc przejdziemy do opozycji, nowa większość może powiedzieć: „wygraliśmy wybory i teraz my mamy prawo usunąć przeszkody dla naszej władzy”. Kto wtedy będzie bronił naszego dorobku? Nie zapominajmy, że jeśli dziś w Polsce mamy szeroki zakres obrony życia – tak szeroki, że wielu polityków radykalnej centroprawicy uważa go za wystarczający – to tylko dzięki Trybunałowi Konstytucyjnemu, który właśnie „przeszkodził w rządzeniu SLD, który wygrał wybory”. To wtedy, przed 18 laty, trybunał przedstawił sformułowaną przez prof. Andrzeja Zolla zasadę, że państwo, które pozbawia prawa do życia najsłabszych, przestaje być demokratycznym państwem prawa. Instytucje konstytucyjne powinniśmy traktować w sposób dużo bardziej długomyślny.

– To znaczy?

– Powinniśmy kształtować nowe standardy, szczególnie prezydent powinien prowadzić aktywny arbitraż, proponując rządowi i opozycji wykładnię obowiązujących zasad, przed którymi powinny się ugiąć i opozycja (uznając prawa większości), i rząd (uznając prawa opozycji). Tylko zmiana trwała jest naprawdę dobrą zmianą. Miarą naszego sukcesu będzie to, czy zbudujemy instytucje, które oprą się zmianie władzy, by obecne rządy centroprawicy nie stały się tylko doraźną przerwą w procesie dekadencji społecznej.

– Czego teraz najpilniej potrzeba, by tak się nie stało?

– Nie bezczynnej „siły spokoju”, ale spokojnej siły, zmieniającej najpierw politykę, a dopiero potem adaptującej do tej zmiany instytucje.

– A tego właśnie brakuje walczącym o dobre zmiany?

– Jak najszybciej trzeba się wyrwać z obecnego klinczu i przejść do budowania szerokiego poparcia dla polityki rządu, która jest dziś zaciemniona przez parlamentarne wojny.

– Opozycja przekonuje Polaków, że te wszystkie zmiany bardzo nie podobają się Unii Europejskiej, która przestrzega Polskę przed „orbanizacją”.

Reklama

– Liberalna klasa rządząca Unii boi się siły Europy Środkowej. Obecna zmiana w Polsce może prowadzić do głębokiej zmiany geopolitycznej w Europie, bo zależne do tej pory od Niemiec państwa środkowoeuropejskie mogą się usamodzielnić i stworzyć front domagający się wpływu na kluczowe decyzje Zachodu, czego nasi partnerzy nie będą mogli zignorować. Bez Polski taka rola Europy Środkowej jest praktycznie niemożliwa. Dlatego premier Viktor Orbán, kiedy po raz drugi objął władzę, przyjechał najpierw do Warszawy i proponował Polsce odgrywanie tej motorycznej roli w konsolidacji naszego regionu. Premier Tusk jednak tę sugestię odrzucił. Dzisiaj Węgrzy na nowo podejmują temat. Jest to dla nas ogromna szansa, którą powinniśmy wykorzystać. Idziemy już w dobrym kierunku.

– Minister edukacji narodowej Anna Zalewska niedawno powiedziała do swej poprzedniczki: „Odwagi! Czas wyznaczać standardy w Unii Europejskiej!”. Czy taki czas rzeczywiście nadchodzi, Panie Marszałku?

– Najwyższy czas! Od naszych krajów oczekiwano do tej pory bezdyskusyjnej akceptacji tzw. dorobku wspólnotowego, a w ogóle nie brano pod uwagę naszego ogromnego dorobku społecznego, choćby tego, że Solidarność była największym ruchem społecznym współczesnego świata i jako taka mogłaby być punktem odniesienia w życiu duchowym i politycznym Europy.

– Tak się nie stało. Czy dziś tzw. nowoczesna Europa być może przeczuwa w Polsce rewolucję ideową, która może zagrozić jej lewicowo-liberalnym wartościom? W Polsce mówi się nawet o zamachu PiS na demokrację liberalną.

– W niedawnym wywiadzie dla „Krytyki Politycznej” prof. Ewa Łętowska, powszechnie czczona arcykapłanka środowiska Trybunału Konstytucyjnego, otwarcie kpiła z polskiego dorobku prawnego w zakresie ochrony życia. W jej wypowiedziach jasno rysowało się założenie, że liberalizm jest nadrzędnym kryterium interpretacji prawa.

– Czy rozpoczęcie dyskusji na ten temat nie byłoby zbyt niebezpieczne nawet dla jej przedmiotu? Premier Beata Szydło mówi, że jej rząd nie planuje rozpoczynania dyskusji na tematy światopoglądowe.

Reklama

– Przede wszystkim nie należy nazywać praw podstawowych „kwestiami światopoglądowymi”. Taki język to kapitulacja wobec dyktatury relatywizmu. Czas wrócić do języka, jakim św. Jan Paweł II mówił „o nas i za nas”. Praca na rzecz cywilizacji życia to zwyczajny obowiązek. Biorąc pod uwagę skalę wyzwań, można ją – jak mówi wicepremier Mateusz Morawiecki – „fazować”, ale nie można jej odkładać czy przenosić ją poza sferę obowiązków państwa. I czas uruchomić pierwszą fazę. Dlatego Prawica Rzeczypospolitej zaproponowała nowelę ustawy o in vitro, przypominającą, że żadna z praktyk przewidzianych w tej ustawie nie może naruszać praw dziecka poczętego zawartych w polskim ustawodawstwie.

– Mówi Pan Marszałek, że najwyższy czas, by odejść od państwa relatywistycznego i rozpocząć tworzenie państwa dobra wspólnego. Ale chyba nikt dziś w Polsce nie wie, jak to zrobić...

– Nie można sprowadzać interesu publicznego do układu wzajemnych interesów. Dobro wspólne, po pierwsze, zawiera się w naturalnej sprawiedliwości, 5 jego filarów wskazał 2 lata temu Ojciec Święty Franciszek w Rio de Janeiro: życie, rodzina, zdrowie, bezpieczeństwo, sprawiedliwość. Po drugie – to zasady kultury narodowej, na czele z niepodległością Rzeczypospolitej, które czynią nas wspólnotą. I taką perspektywę należy przedstawiać Europie.

– Tymczasem Polska będzie krytykowana podczas specjalnej debaty na forum Parlamentu Europejskiego, zresztą ku zadowoleniu polskiej opozycji...

– Do tej pory w Parlamencie Europejskim trwała nieustanna nagonka na Węgry, wielokrotnie występowałem w obronie tego kraju. Tym razem to my zobaczymy, gdzie mamy przyjaciół, gdzie wrogów, a kto obojętnie stoi z boku. I choć będzie to ponure widowisko, na jego tle będzie znakomita sposobność zaprezentowania naszego stanowiska, a nawet promocji Polski.

– Naprawdę?!

– Premier Orbán parę miesięcy temu wygłosił przed PE wielką apologię odnowy narodowej na Węgrzech. Do takiej odważnej promocji Polski i naszych zasad zachęcam nasze władze.

Reklama

– Polska wreszcie może się przybliżyć do spełnienia testamentu św. Jana Pawła II i zaproponować Europie powrót do chrześcijańskich korzeni?

– Rząd Rzeczypospolitej powinien być rzecznikiem cywilizacji życia, praw rodziny i opinii chrześcijańskiej w Europie. To może dać nam poparcie milionów ludzi we wszystkich krajach Unii. Wymaga to, oczywiście, intelektualnej odwagi i kompetencji.

* * *

Marek Jurek
Prezes Prawicy Rzeczypospolitej, poseł I, IV i V kadencji Sejmu RP, marszałek Sejmu w latach 2005-07, poseł do Parlamentu Europejskiego VIII kadencji

2016-01-13 08:56

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marek Jurek: Czas wyjść z bierności

Jak zrodziła się idea spotkań Chrześcijańskiego Kongresu Społecznego? MAREK JUREK: Początkiem było zawiązanie współpracy między Prawicą Rzeczypospolitej a Europejskim Chrześcijańskim Ruchem Politycznym (ECPM). Uznaliśmy, że europejski wymiar naszego zaangażowania - praca nad odbudową i wzmocnieniem chrześcijańskiej opinii publicznej w Europie - to okazja, by zachęcić do udziału w tej pracy wszystkie katolickie środowiska społeczne w naszym kraju. Pierwszy Kongres, obradujący w Warszawie, bardzo się udał i nawiasem mówiąc zrobił duże wrażenie na naszych gościach z Holandii i Gruzji. Postanowiliśmy więc nadać mu bardziej regularne formy. Czy Kongres jest inicjatywą polityczną skoro będzie na nim tylu polityków? MJ: Kongres nie jest partią, ani organizacją. Obecność polityków wynika z faktu, że Kongres jest forum katolickiej odpowiedzialności społecznej, a ogromna większość jego uczestników to po prostu reprezentanci aktywnych środowisk katolickich. W tym roku powstała Narodowa Rada Kongresu, która nada mu dynamikę, a jednocześnie będzie mogła przygotowywać kongresowe dokumenty i zabierać głos w kluczowych sprawach społecznych - co jest zasadniczym powołaniem Kongresu. Jak Pan widzi przyszłość opinii katolickiej w naszym kraju? MJ: Istnieje wielkie prawo społeczne historii Polski. Było wiele poruszeń społecznych, zapoczątkowanych przez środowiska radykalne, na przykład Powstanie Styczniowe czy Solidarność, ale dopiero gdy akty te zostały poparte przez masy społeczeństwa katolickiego - stawały się wydarzeniami narodowymi, w sensie tak zasięgu społecznego, jak roli historycznej. Jednocześnie zawsze mieliśmy problem, zwracał na to uwagę Kardynał Wyszyński, w zapewnieniu rzeczywistego wpływu społecznego elit katolickich. Szczególnie to widać w okresie trzeciej niepodległości. Wszystkie nasze sukcesy wynikały z siły opinii katolickiej - to ona była oparciem dla odradzającej się wielokrotnie prawicy, która tyle razy potem wykonywała swoje słynne „zwroty ku (liberalnemu) centrum”, czyli odwracanie się do katolików plecami. I wszystkie porażki trzeciej niepodległości (od katastrofy demograficznej, której władze przyglądały się biernie przez ćwierć wieku, po zastąpienie upowszechnienia własności rabunkową pseudoprywatyzacją) - wynikły z niedostatecznego wpływu opinii katolickiej. Czas żebyśmy stanęli na nogach i postawili Polskę na nogach. Jakie zadania stoją przed katolikami w Polsce najbliższych latach? Które z nich można realnie osiągnąć? MJ: Przede wszystkim musimy budować silne struktury samej opinii katolickiej, byśmy w życiu publicznym byli podmiotem, który skutecznie postuluje, wymaga, kontroluje - a nie tylko politycznie kibicuje, zażywającymi emocji przed telewizorem. Kongres chce zachęcać do tego zarówno środowiska, które biorą w nim udział, jak i inne, które do tego nasze forum „zdopinguje”. Jak bardzo potrzebna jest nasza odpowiedzialność pokazała zbrodnia na Madalińskiego. Przez lata po cichu dojrzewało zło, które właściwie tolerowano. Klasa polityczna jednogłośnie powtarzała frazes o wspaniałym „kompromisie życia”, czyli niepisanym pakcie aborcyjnym, który paraliżował działania chcące wypełnić treścią nawet to ułomne prawo. Teraz po raz kolejny zobaczyliśmy jak jest ignorowane i jak brak mu obrońców tam, gdzie powinno być stosowane. Oczywiście, podstawą ładu społecznego w Polsce musi stać się zdrowy porządek ekonomiczny, oparty na przedsiębiorczości i upowszechnieniu własności, bez czego nie zrealizujemy ani praw rodziny, ani nie zatrzymamy ciągłego emigracyjnego pustoszenia Polski. Całość naszych zadań, naszej wizji chrześcijańskiej odpowiedzialności społecznej pokażemy w Karcie Chrześcijańskiego Kongresu Społecznego, którą przyjmiemy w Poznaniu.
CZYTAJ DALEJ

Biskup Ważny ukarał księdza, który chodził po kolędzie mimo zakazu

2025-01-22 20:17

[ TEMATY ]

kolęda

kara

zakaz

bp Artur Ważny

Karol Porwich/Niedziela

Biskup sosnowiecki Artur Ważny wydał nakaz karny oraz udzielił upomnienia kanonicznego i nagany księdzu, który w miniony weekend w ramach kolędy odwiedzał domy jednej z parafii w Jaworznie, mimo ciążącego na nim zakazu pełnienia posługi duszpasterskiej.

Chodzi o duchownego, który jest podejrzany o przestępstwa seksualne na szkodę dzieci.
CZYTAJ DALEJ

Waszyngton: prezydent Trump obiecuje bronić rodzin i życia

2025-01-25 08:46

[ TEMATY ]

rodzina

Donald Trump

marsz dla życia

Ameryka

Waszyngton

PAP/EPA/MAANSI SRIVASTAVA

„W mojej drugiej kadencji ponownie staniemy dumnie w obronie rodzin i życia” - stwierdził w przesłaniu wideo, do uczestników 52. waszyngtońskiego Marszu dla Życia, prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki, Donald Trump.

„Będziemy chronić nasze zdobycze, działać na rzecz zaoferowania miłującej pomocy matkom i rodzinom oraz promować adopcję. Ponownie staniemy dumnie w obronie rodzin i życia, koncentrując się na kwestii ułatwienia wyboru życia” - zapowiedział Trump. Zaznaczył, że jego administracja przyjrzy się atakom na ośrodki pomocy dla kobiet w ciąży i kościoły. Odniósł się w ten sposób do podwójnych standardów stosowanych przez administrację Bidena. Przypomniał, iż ułaskawił działających pokojowo obrońców życia.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję