Reklama

Kultura

Słońce Anny Jantar

Tuż przed wylotem Anny Jantar do USA okazało się, że jej piosenka „Nic nie może wiecznie trwać” będzie jednym z największych przebojów 1979 r. To musiało cieszyć. Artystka miała 29 lat i całe życie przed sobą. Ale z podróży już nie wróciła

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Fenomen Anny Jantar jest oczywisty. Ale na czym on polega – nie wiadomo. Starsi wciąż ją pamiętają i kochają,a sympatia przeniosła się na następne pokolenia. Młodzi ludzie znają ją tylko z wideoklipów, powiadańi interpretacji jej córki Natalii Kukulskiej, ale wciąż chcą słuchać jej piosenek.

Być może jej fenomen polega na tym, że była skromną, miłą i bezpośrednią dziewczyną, a kariera i status gwiazdy nie przeszkadzały jej w życzliwości i otwartości na ludzi. W przekazywaniu treści śpiewanych utworów była oryginalna, ale i autentyczna – jej piosenki dotyczyły zwykłych spraw, dzięki czemu wielu mogło się z nią utożsamiać, na estradzie zaś była pełna wdzięku i energii.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Tyle słońca

Gdyby żyła, świętowałaby właśnie 65. urodziny. Od katastrofy lotniczej w Lesie Kabackim, w której zginęła, minęło w marcu br. 35 lat. Ostatnio powstała jej biografia autorstwa Marcina Wilka. Tytuł książki nawiązuje do wielkiego i pogodnego przeboju „Tyle słońca w całym mieście”.

To nie pierwsza książka o Annie Jantar, ale ta jest inna niż poprzednie. Marcin Wilk opisał życie przedwcześnie zmarłej artystki na nowo i na... zimno. Ludzie tworzyli sobie ją, jaką chcieli, a ona za bardzo im w tym nie przeszkadzała, była otwarta na budowanie legend. Autor postanowił zebrać historie o niej, skonfrontować je ze sobą i opowiedzieć jedną, spójną i jak najbardziej prawdziwą.

Reklama

Książka, oparta na wielu relacjach i dokumentach dotyczących piosenkarki, pokazuje także jej gniazdo odzinne, rodziców i dziadków, a zaczyna od wspomnień matki Anny – Haliny Szmeterling. Anna od wczesnego dzieciństwa ujawniała zdolności muzyczne, nic więc dziwnego, że trafiła do szkoły muzycznej. Nie skupiła się jednak na grze na fortepianie – jak chciała jej matka – wolała śpiewać. Jak się okazało, robiła to z powodzeniem. Pierwsze sukcesy zaczęła odnosić, mając kilkanaście lat. Jako dziewiętnastolatka trafiła do zespołu „Waganci”, w którym występował także Jarosław Kukulski, muzyk i kompozytor, jej przyszły mąż. Z tego okresu pochodzi ich pierwszy wspólny przebój „Co ja w tobie widziałam”. W 1971 r. wzięli ślub, a pięć lat później na świat przyszła ich córka.

Po trzydziestu pięciu latach

Marcin Wilk też musiał zmierzyć się z fenomenem Anny Jantar, która nadal, jak twierdzi, jest dla niego zagadką. – Dla mnie było i jest niesłychane, że po 35 latach wciąż budzi tyle emocji – mówi. Przyczyn było i jest z pewnością sporo, wśród nich jej ówczesna duża popularność, a także śmierć w bardzo młodym wieku. – Ile mogła jeszcze osiągnąć, jej kariera przecież dopiero się rozkręcała!

Gdy analizuje się repertuar Anny Jantar, widać, że jest bardzo różnorodny. – Nie tylko „Tyle słońca...”, „Nic nie może wiecznie trwać”, ale także piosenka poetycka, wątki z popularnej muzyki zachodniej – dodaje autor biografii. – Cały czas poszukiwała, eksperymentowała, zwłaszcza gdy zaczęła wyjeżdżać za granicę, do Niemiec czy USA. Słuchała tego, co tam było popularne, i inspirowała się.

Reklama

Jak sądzi dziś Marcin Wilk, wielobarwność repertuaru oddaje charakter piosenkarki. Jak zgodnie podkreślali jego rozmówcy, była otwartą osobą, otwartą też na różne interpretacje. Była gwiazdą popu, postacią, która miała dużą publiczność, ale nie zamykała się na nowe style, nowych słuchaczy. Dawała ludziom energię, którą czują do dziś. Tę otwartość widać w zwrocie ku muzyce rockowej. – To zaskakujące, że gwiazda estrady, kojarząca się z piosenką lekką, słoneczną, sympatyczną, nagle zwraca się ku rockowi – mówi Marcin Wilk. Symbolem przemian było ścięcie włosów w połowie 1979 r. Jej wygląd zmienił się tak radykalnie, że fani na początku nie poznali „swojej” Anny Jantar.

Fascynacja tym rodzajem muzyki zaczyna się od współpracy z „Budką Suflera” i „Perfectem”. Jej efektem była m.in. piosenka „Nic nie może wiecznie trwać”. – Eksperymentowała – mówi Wilk. – Pod koniec lat 70. przygasał wesoły ton piosenek popowych, wszystko przesuwało się ku rockowi. Nie wiadomo, czy byłaby rockmanką. Ale mogłaby nią być.

– Kiedy nagrała piosenkę „Nic nie może wiecznie trwać”, jej radość była tak widoczna, że budowała wszystkich muzyków. Być może było to zaśpiewanie piosenki, na którą czekało całe jej wnętrze – wspomina Romuald Lipko.

Co dalej?

To był czas przemian w życiu Anny Jantar, ale i ciężkiej pracy. Z agendy, którą fanom przed laty udostępnił ojciec artystki Józef Szmeterling, wynika, że w 1979 r. była non stop w trasie. Finlandia, festiwal w Tampere, i Lublin, koncerty w Czechosłowacji. W marcu – długa trasa po południowej Polsce, w końcu kolejny wyjazd na koncerty do USA. Podobnie w kolejnych miesiącach.

Podczas trzymiesięcznego tournée po Stanach, na które wyleciała tuż przed Nowym Rokiem, gdzie grała m.in. z „Perfectem”, wszyscy chcieli zarobić pieniądze. Zespół – na sprzęt muzyczny, Anna – na ewentualny dom.

Reklama

Miała nie tylko śpiewać i zarabiać, ale pomyśleć, co dalej: i w życiu zawodowym, i prywatnym. Chyba znalazła się na rozdrożu. Jakie były te przemyślenia, nie wiadomo. Z pewnością planowała, że po powrocie zacznie wreszcie jeździć upragnionym maluchem, na co bardzo się cieszyła. Chciała też finalizować prace nad kolejną płytą. Poza tym nie podejmowała żadnych decyzji, cieszyła się na spotkanie z córką Natalią, która właśnie skończyła 4 lata.

W samolocie lecącym z Nowego Jorku do Warszawy Anna Jantar, lekko przysypiając w fotelu, snuła plany na przyszłość. „Z przyjaciółką Anną Sułek obiecały sobie, że dadzą czadu. Z Natalią pojedzie w góry, do Zakopanego. Zdążyła już przecież ustalić szczegóły ze swoją inną przyjaciółką – Alicją Woy-Wojciechowską. O, tak. Trochę odpoczynku dobrze zrobi. I matce, i córce”.

Dzień wcześniej specjalnie dzwoniła z Nowego Jorku i prosiła męża, żeby się pojawił na lotnisku i wziął ze sobą małą Natalię. Stęskniona córeczka trzymała w rękach bukiecik białych frezji. Nigdy ich jednak mamie nie wręczyła...

2015-06-16 11:33

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Letnie koncerty festiwalowe w bazylice leżajskiej

Niedziela przemyska 29/2014

[ TEMATY ]

muzyka

koncert

ADAM KUŹMA

Tradycją, już od 23 lat, są organizowane w miesiącach lata (czerwcu, lipcu i sierpniu)koncerty organowe i kameralne w ramach Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej w bazylice Zwiastowania Pańskiego Ojców Bernardynów w Leżajsku. Celem, który przyświeca organizacji tych koncertów, jest promowanie i wspieranie twórczości artystycznej, jak również popularyzacja muzyki organowej i kameralnej znanych kompozytorów i solistów. Festiwal ten wpisuje się na stałe w kalendarz imprez kulturalnych nie tylko regionu, lecz i całego kraju. Ze względu na wyjątkowość organów leżajskich, wypływającą nie tylko z niezwykłego piękna prospektu organowego, lecz nade wszystko z ich szczególnego brzmienia, zostały one, wraz z bazyliką i klasztorem, wpisane przez Prezydenta RP na listę Narodowych Pomników Historii. Organy mają swój początek w latach 80. i 90. XVII wieku z fundacji Jędrzeja Potockiego i inicjatywy przybyłych do Leżajska w 1608 r. Ojców Bernardynów. Są jednym z najcenniejszych zabytków Europy. Posiadają 75 głosów, a ich konstrukcja składa się z 3 osobnych instrumentów. Organy główne w swej wielkości sięgają 15 m wysokości oraz 7,5 m szerokości, a ich największa piszczałka ma 10 m długości. Są to jedyne organy na świecie, które tworząc monumentalny zespół organowy, jednocześnie pozwalają, by grało na nich trzech organistów równocześnie. Konstrukcja tego instrumentu związana była z działalnością organmistrzów Stanisława Studzińskiego z Przeworska oraz Jana Głowińskiego z Krakowa. Zewnętrzny wygląd organów charakteryzuje się bardzo bogatą oprawą snycerską, składającą się z ornamentyki małżowinowo-chrząstkowej z dużą liczbą przedstawień figuralnych. Koncerty organizowane w leżajskiej bazylice Ojców Bernardynów corocznie gromadzą liczne rzesze miłośników różnych gatunków muzyki, nie tylko poważnej. Zapraszani są bowiem tutaj światowej sławy muzycy, soliści i zespoły prezentujące najwyższy poziom artystyczny. Obecna 23. edycja Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej rozpoczęła się 23 czerwca recitalem organowym Jakuba Chachulskiego oraz częścią kameralną w wykonaniu solistów: Wiesława Ochmana – tenora i Małgorzaty Kellis – sopranistki. Koncerty w Leżajsku odbywają się w każdy poniedziałek o godz. 19 i będą trwały aż do 25 sierpnia. Wszystkich miłośników muzyki organowej i kameralnej oraz sympatyków leżajskiego sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia serdecznie zapraszamy do wysłuchania koncertów i modlitwy przed Cudownym Obrazem Matki Bożej.
CZYTAJ DALEJ

Wielkopostne zasłony w Orawce – do podziwiania tylko przez dziewięć dni w roku

2025-04-07 19:56

[ TEMATY ]

Wielki Post

Parafia św. Jana Chrzciciela w Orawce

Kurtyny wielkopostne. To nimi od V Niedzieli Wielkiego Postu aż do Triduum Paschalnego w niektórych kościołach zasłaniane są ołtarze. W całej Polsce jest ich zaledwie kilkanaście. Cztery z nich zobaczyć można w Orawce.

Powstanie pierwszych opon wielkopostnych, jak nazywane są kurtyny wielkopostne, datuje się na okres średniowiecza. – Tradycja zasłaniania ołtarzy jest bardzo stara. W czasie Wielkiego Postu mamy się umartwić, odwracając wzrok od różnych przyjemności, zwracając się ku męce Chrystusa, jednocząc się z męką Chrystusa, ponieważ nasze życie też jest pełne różnych trudności, cierpień, ale przede wszystkim chcemy odwrócić się od zła i grzechu. Dlatego, zasłania się ołtarze, aby ukryć to bogactwo, aby od tego odwrócić wzrok, aby, można tak powiedzieć, wzrok umartwić. Stąd te zasłony – mówi proboszcz parafii św. Jana Chrzciciela w Orawce, ks. Wojciech Mozdyniewicz.
CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: pociąg papieski „Totus Tuus” w 20. rocznicę śmierci papieża Polaka

2025-04-08 15:43

[ TEMATY ]

pociąg

św. Jan Paweł II

Totus Tuus

commons.wikimedia.org, CC BY-SA 3.0

Jasna Góra stała się ostatnim przystankiem na drodze Papieskiego Pociągu „Totus Tuus”. Pokonał on trasę Katowice-Częstochowa, aby 8 kwietnia, w dzień pogrzebu św. Jana Pawła II, przyjechać do jasnogórskiego sanktuarium. W Kaplicy Matki Bożej jego pasażerowie dziękowali za pontyfikat i życie papieża Polaka w 20. rocznicę śmierci.

- Ten specjalny pociąg został skonstruowany przez polskich kolejarzy, jako wyraz hołdu dla św. Jana Pawła II. Zatrzymywaliśmy się na 14 stacjach, w różnych miastach regionu śląskiego. Ten przejazd połączył pokolenia. Są wśród nas harcerze, uczniowie, seniorzy i włodarze miast. Wielu z pasażerów 20 lat temu, właśnie 8 kwietnia jechało na pogrzeb papieża Polaka - podkreślił ks. Piotr Larysz duszpasterz środowisk harcerskich, ale także wikariusz parafii św. Jadwigi w Chorzowie, która jest odpowiedzialna za organizację przejazdu. Zauważył, że ludzie choć na kilka minut przychodzili na stacje, aby zobaczyć pociąg, mieli w rękach papieskie flagi, transparenty, zagrały także lokalne orkiestry np. w Radzionkowie, aby również oddać cześć Ojcu Świętemu.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję