Nie jest dziś łatwo być uczciwym i dobrym dyrektorem fabryki. Jednak postać męża św. Joanny Beretty Molli wprowadza nas w świat ewangelicznego kierowania przedsiębiorstwem.
Swoje przygotowania do pracy Piotr Molla rozpoczął od zdobycia gruntownego wykształcenia. Znał kilka języków, którymi posługiwał się doskonale. Wiedział, że ich znajomość umożliwi mu kontakt z przedsiębiorcami na całym świecie. Znał każdego swojego pracownika, wiedział o jego problemach i starał się pomagać potrzebującym. Szczególnie znane są przypadki zatrudniania w firmie Piotra ojców rodzin wielodzietnych. To zresztą za wstawiennictwem jego świętej małżonki, która, gdy odwiedzała chore dzieci w domach, zdawała sobie sprawę, że pozostawienie pewnej kwoty na lekarstwa nie rozwiąże problemu finansowego rodziny. Prosiła więc męża, by zatrudniał ojców, tak by sami mogli utrzymywać swoich najbliższych. Piotr wspominał, że często zdarzało się, iż nie miał już żadnego wolnego stanowiska, ale nigdy nie był w stanie odmówić żonie i przyjmował ojców tych biednych rodzin.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Żyjący jeszcze współpracownik Piotra – prof. Pacifico Portaluppi tak wspomina męża św. Joanny Molli:
Reklama
„Inż. Piotr Molla był wymagającym dyrektorem, jednak z natury wielkim optymistą. Był zawsze doceniany ze względu na walory osobiste i zawodowe oraz wielką zdolność przekazywania poczucia obowiązku i pasji do pracy. Był całkowicie oddany swojemu zawodowi. Wielu współpracowników wspomina go także ze względu na dbałość o ich rozwój i zawodowe kompetencje. Z dumą odnosił się do fabryki Saffa jako swojego drugiego domu, do tego stopnia, że fabryka pod jego kierownictwem stała się jedną z dwóch największych na świecie w produkcji zapałek.
Piotr Molla to człowiek o wysokiej inteligencji i wielkiej kulturze, obdarzony wielkimi darami: trzeźwości, dyskrecji i pokory, otwarty na drugiego człowieka; nigdy nie szukał przywilejów dla siebie.
Dokładność była jego obowiązkiem, a wszystkim współpracownikom zaszczepiał pragnienie oraz entuzjazm w tworzeniu zawsze czegoś nowego. Angażował wszystkie siły i zdolności w osiąganie nowych celów, a przy tym zawsze wzbudzał w drugiej osobie poczucie ufności.
Ponad wszystkim jednak zawsze była jego rodzina.
Oto wspomnienie o człowieku w ubraniu «w ciemnozielonym kolorze», którego spotkałem w pierwszym dniu pracy na początku lat 50. XX wieku, z którym miałem szczęście współpracować przez 50 lat”.