Reklama

W oczekiwaniu na kanonizację błogosławionego biskupa J. S. Pelczara

Samotność ojcostwa (5)

Niedziela przemyska 5/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Po raz pierwszy od ośmiu lat uroki kończącego się lata nie napawały Józia radością. Nawet ulubione raki i ryby doznały od niego spokoju. Minęły zachwyty nad "naukowymi sukcesami" małego ucznia księdza Jabczyńskiego. Uroki kończącego się sierpnia spijał z całą pazernością starszy Jasiu. Nikt go nie strofował, a on z Rozalką i Katarzyną oddawali się z naturalną radością zbieraniu owoców przyrody, jakimi ta obdarowała dom Pelczarów w tym roku. Pokrzykiwania Jasia na konie, usmolone ziemią policzki sióstr wywoływały skurcz serca. Dla niego ten świat powoli stawał się odległą rzeczywistością. Jeszcze co prawda, mógł podziwiać kopiaste wozy zjeżdżające do spichlerzy z odległych pól, mógł cieszyć się zadowoloną miną taty i wsłuchiwać w śpiew matki, ale był to już nie jego świat.
Wracał myślą do dni sprzed kilkunastu tygodni, kiedy cały wzruszony i ciągle zerkający na nieco pomiętą kartkę, stał u konfesjonału księdza Franciszka czekając na swoją pierwszą spowiedź. Niewiele pamiętał z nauki, jaką wtedy otrzymał. Zapamiętał jednak słoność łez, które popłynęły po policzkach, kiedy usłyszał głośno wypowiadane przez księdza słowa rozgrzeszenia.
Potem był słoneczny dzień Pierwszej Komunii i tradycyjne już śniadanie w domu proboszcza. Kiedy się skończyło, katecheta objął małego ucznia i niby marząc, jakby w dal powiedział: "Kiedyś i ty będziesz organizował takie śniadania. Nie wiesz jaka to wielka radość patrzeć na niewinne twarzyczki dzieci i modlić się, aby jak najdłużej pozostały takie jasne, ufne i radosne". Potem ucałował małego chłopca w czoło czyniąc na nim znak krzyża. Tak, wtedy Józiu był dumny, bo tylko jego spotkał ten zaszczyt.
Teraz trwały w nim tamte słowa, pamiętał uniesienie, kiedy po raz pierwszy zagościł w jego sercu Jezus.
Mimo to, jego serce napełniało uczucie osamotnienia. Odbierając końcem czerwca świadectwo szkolne usłyszał od pana Rogowskiego słowa, które wówczas były źródłem radości, teraz owocowały niepokojem oddalenia od domu rodzinnego. A pan Rogowski mówił wówczas:
- Gratuluję jak zawsze tak wspaniałych ocen. To już ostatnie świadectwo, które otrzymujesz z moich rąk.
Józiu zasmucił się tą wiadomością, bo polubił swojego nauczyciela i jak to on, chcąc wiedzieć wszystko zapytał:
- To już pan nie będzie nas uczył?
- Ja będę, ale nie ciebie. Tobie już wiele więcej dać nie mogę, a poza tym, szkoda marnować czasu. Rozmawiałem i z księdzem Jabczyńskim i z twoim tatą i podjęliśmy decyzję, że pojedziesz na dalszą naukę do Rzeszowa.
Od tamtej pory wyobrażał sobie to nieznane miasto, gdzie miał przeżyć kolejne lata swojego życia. Lata pełne niepewności. Teraz to, co było przedmiotem marzeń i przemyśleń stawało się coraz realniejsze. Matka powoli przygotowywała potrzebne do wyjazdu rzeczy, stare niańki półgłosem ujawniały swoje niezadowolenie, że oto jakby w bogatym domu Pelczarów brakowało chleba i ziemi do podziału na rodzeństwo, wysyła się chłopaka, gdzie tam chłopaka, dziecko jeszcze, na poniewierkę i tułaczkę. Ojciec nie podejmował dyskusji z kobietami, czasem tylko z jakąś troską patrzył na śpiącego Józia.
Nadszedł wreszcie czas wyjazdu. Ojciec zaprzągł najlepsze konie i w towarzystwie pana Rogowskiego wyruszyli w stronę Rzeszowa, kierując się na Błażową, gdzie zaplanowano pierwszy postój. Po drodze zajrzeli na plebanię z prośbą o błogosławieństwo. Józiu pokłonił się Panu Jezusowi i ruszyli w drogę. Dzień był pogodny, na polach pracowali ludzie, którym życzono z wozu Bożego błogosławieństwa.
Wreszcie pod wieczór dotarli do Błażowej. Znajomi pana Rogowskiego przygotowali sutą kolację, którą starsi zjedli z wielkim apetytem. Józiu nie miał apetytu. Już zaczynał dotykać rzeczywistości osamotnienia. Nie było domowego gwaru, brakowało matczynych nuceń, a i głucho było jakoś bez zwyczajowego już gderania starych opiekunek. Starsi widząc melancholijne usposobienie chłopca próbowali żartami odpędzać jego smutne myśli. Nie na wiele to się jednak zdało. Przyszła wreszcie pora na spoczynek. Z powodu szczupłości pomieszczenia Józiu spał z ojcem. Najpierw chłopiec nie mógł zasnąć wskutek chrapania ojca, kiedy w końcu zmorzony zmęczeniem zasnął, to on obudził ojca i wprowadził go w niepokój. Chłopiec we śnie zaczął się rzucać, wydawał nieartykułowane krzyki, dostawał niepokojących drgawek. Wojciech zaniepokojony obudził pana Rogowskiego, który oprócz parania się nauczaniem dzieci był też znanym zielarzem i ludzie korczyńscy korzystali z jego porad.
Obudzony nauczyciel przyglądał się chwilę chłopcu, dotknął ręką jego czoła i postanowił skorzystać z domowych zapasów gospodarzy, by przygotować jakąś leczniczą miksturę. Józiu niechętnie, ale posłusznie wypił podane mu lekarstwo i zasnął ponownie. Wojciech już nie zasnął. Czuwał podparty na łokciu i śledził sen dziecka. Wydawało się, że jakby się uspokoił, oddech się wyrównał i czoło nie było już tak gorące. Niemniej rano, zanim zdecydowali się na wyjazd, Józiu był świadkiem dyskusji nad sensownością drogi w takim stanie zdrowia najważniejszego podróżnego.
- Co pan sądzi, panie Rogowski?
- Nie jestem Wojciechu lekarzem. Myślę, że to przeżycia może trochę upał, który był wczoraj doskwierający, sprawiły te nocne niepokoje. To jednak ty musisz zdecydować.
- Ja bym tam chętnie wracał. Jak to zostawiać chłopaka samego, w takiej chorobie.
- Możemy wracać - nie oponował nauczyciel.
Teraz odezwała się czupurność młodego Pelczara.
- Nigdzie nie będziemy wracać. Jadę do Rzeszowa.
Rumiana twarz chłopca, z której zniknęły ślady niewyspania i nocnej gorączki nadała jego słowom na tyle wiarygodności, że ojciec zaciął batem konie i ruszyli w stronę Rzeszowa.
Poranne słońce nagle zasłoniły chmury i zaczął siąpić lekki deszcz. Pookrywali się zatem przygotowanymi na tę ewentualność okryciami i wolno jechali dalej. Po południowym postoju deszcz wzmógł się jeszcze bardziej. Drogi stały się rozmokłe i nie można było przyśpieszyć drogi.
- Będziemy musieli przenocować w Tyczynie, bo i tak nie dojedziemy dziś do Rzeszowa - zawyrokował Rogowski.
- Też tak myślę, ale nie mamy tam zamówionego noclegu.
- Coś się znajdzie. Zajedziemy do organisty. Znamy się od lat, to na pewno nie odmówi kawałka izby do przespania, a stajnie ma obszerne, tak że konie będą bezpieczne.
Mimo niespodziewanego przybycia zostali przyjęci z wielką radością. Było dość wcześnie, więc po kolacji obaj organiści dali koncert na starym fortepianie, który zajmował połowę niewielkiej izby. Do zabawy włączono Józia, który mając doskonały głos wyśpiewał niemal wszystkie wyuczone i ułożone przez matkę pieśni.
- Jak będziecie wracać do domu na święta, to wstąpcie do mnie. Muszę zapisać te piosenki i nauczę swoich parafian - poprosił tyczyński organista.
Tym razem Józiu noc przespał spokojnie. Rano po śniadaniu ruszyli w ostatni etap swojej nieco wydłużonej drogi.
Wreszcie Rzeszów. Pierwszym, co zatrzymało wzrok chłopca to wieże kościołów. Rozmyślał, że nawet w Błażowej kościół był mniejszy niż te, które widział. Jakie muszą być, jak je zobaczyć z bliska - rozważał.
Rozmyślania przerwał nagle gwar i krzyki ludzi. Kiedy dojechali do mostu, stała tam już cała kawalkada wozów, a policja nie pozwalała jechać dalej. Wojciech został przy koniach, a Józiu z nauczycielem poszli w tłum zobaczyć co się dzieje. Rogowski, kiedy zorientował się w czym rzecz żałował, że nie zostawił chłopca przy ojcu. Widok był bowiem przerażający. Teraz już jednak było za późno, bo tłum porwał ze sobą chłopca i nie można go było odnaleźć. A Józiu był już obok wozu, na którym związany powrozami jechał skazaniec. Głośno rozprawiający uczestnicy tego widowiska szybko pozwolili się zorientować o co chodzi. Otóż nieszczęśnik ów, jak powtarzano z ust do ust, zamordował troje Żydów i zrabował ich mienie. Teraz miał być publicznie powieszony. Skazaniec był dziwnie spokojny. Beznamiętnym okiem obserwował ludzi i czekał na spełnienie swojego losu. W pewnej chwili Józiu odczuł brutalne popchnięcie i zanim zorientował się o co chodzi, zobaczył, że sprawca poturbowania wskoczył już na wóz, by spełnić swoją katowską powinność. Skazanego nie wieszano. Kat ścisnął najpierw sznur, który miał na szyi skazaniec. Wtedy ten zaczął coś mówić. Ludzi uciszyli się i nasłuchiwali słów skazańca. A ten chrapliwym nieco głosem krzyczał:
- Widzicie ludzie, do czego mię ta brzydka chciwość doprowadziła...Tu przerwał, ucałował krzyż i zaczął wołać ponownie "Jezus, Maryja, Jó... tu dał się słyszeć chrzęst przekręcanego kręgosłupa. Kat nie czekał aż biedak dokończy słowa "Józef" i dopełnił swego dzieła.
Józiu bardzo to przeżył. Ludzie nasyceni widokiem sensacji zaczęli się rozchodzić i wtedy znalazł chłopca Rogowski. Przytulił drżącego na całym ciele i poprowadził w stronę wozu.
- Widzisz Józiu, tak zaczęła się twoja dorosłość. Takie jest, moje dziecko, życie - są ludzie święci i są ludzie źli. Nie wiadomo co tego biedaka doprowadziło to tego haniebnego czynu. Całe szczęście i łaska Boska, że się nawrócił i wyspowiadał. Widzisz, jak prosił Jezusa o miłosierdzie. Jak łotr na krzyżu.
Już w milczeniu dotarli do czekającego Wojciecha. Ten wiedział już o całym wydarzeniu i też milczał myśląc, dlaczego w taki właśnie sposób jego syn dotknął brutalności życia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Chrystus Król i Jego Królestwo

Niedziela przemyska 47/2004

[ TEMATY ]

Chrystus Król

uroczystość Chrystusa Króla

wikipedia.org

Sąd Ostateczny (fresk Michała Anioła)

Sąd Ostateczny (fresk Michała Anioła)

W 1980 r. rozpoczęto gruntowne czyszczenie i restaurację Kaplicy Sykstyńskiej w Watykanie. Po usunięciu pyłu i brudu nagromadzonego przez ponad czterysta lat zostały odsłonięte w pierwotnym blasku wspaniałe malowidła znamienitych artystów. Wśród nich, na ścianie ołtarza, znajduje się monumentalny fresk Michała Anioła „Sąd Ostateczny”, który powstał w latach 1536-1541. To jedno z najwspanialszych arcydzieł sztuki renesansu. Artysta w mistrzowski sposób posługując się kolorami oraz z wielkim poczuciem ruchu, ukazał na obrazie wzrastające napięcie i oczekiwanie osób, które otaczają Chrystusa. Pośrodku On, surowy i nieubłagany, sprawuje Sąd. To wyobrażenie zakłada sędziowską, a zarazem królewską godność Chrystusa.

W 34. niedzielę zwykłą, ostatnią w roku liturgicznym, staje także przed nami Jezus Chrystus jako Król Wszechświata. Kult Chrystusa Króla wyrósł z nabożeństwa do Serca Jezusowego. Na prośbę biskupów polskich, za pontyfikatu papieża Klemensa XIII w 1765 r. została wprowadzona uroczystość Serca Jezusowego, w piątek po oktawie Bożego Ciała. Papież bł. Pius IX w 1856 r. rozciągnął obchody tego święta na cały Kościół. W 1925 r. papież Pius XI wydał encyklikę Quas primas i na mocy posiadanej władzy zaprowadził do liturgii kościelnej osobne święto Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Wyznaczył je na ostatnią niedzielę października i polecił, aby w tym dniu corocznie oddawano całą ludzkość Najświętszemu Sercu Jezusowemu. Podczas reformy kalendarza liturgicznego, po Soborze Watykańskim II, papież Paweł VI przeniósł to święto w 1969 r. na ostatnią niedzielę roku liturgicznego nadając mu nazwę Uroczystości Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Chociaż uroczystość została wprowadzona stosunkowo niedawno (79 lat temu), to odniesienie tytułu królewskiego do Boga było używane w Biblii dla wyrażenia tajemnicy Pana, który zasiadając na niebieskim tronie jest władny objąć, prowadzić cały kosmos i nim rządzić. Na kartach Pisma Świętego obraz króla zasiadającego na tronie pierwszy raz zjawia się w pieśni Mojżesza i Miriam: „Pan jest królem na zawsze, na wieki!” (Wj 15,18). Idea wiecznego królowania Boga powraca wielokrotnie w innych księgach. Jego panowanie trwa od niepamiętnych czasów (por. Ps 74; 93). W starotestamentowych Księgach Sędziów i Samuela królowanie Pana nad swym ludem wyklucza ludzką władzę królewską jako właściwą formę sprawowania rządów nad ludem Przymierza. Ustanowienie Saula, a potem Dawida królem wymagało szczególnego przyzwolenia Bożego. Królewski dom Dawidowy nie obala najwyższej władzy Boga, jest On nadal najwyższym Władcą, Panem całej ludzkości i Królem Izraela. Bóg panuje nad swoim ludem i nad królem Izraela. Biblijny obraz panowania Bożego ogarnia swym zasięgiem wszystkie narody. Bóg sprawuje nad wszystkimi suwerenną władzę, a w czasach ostatecznych wszystkie narody oddadzą Mu cześć. Psalm 93 pięknie chwali królowanie Boga: „Pan króluje, oblókł się w majestat, Pan przywdział potęgę i nią się przepasał: tak utwierdził świat, że się nie zachwieje…” (w. 1). Podobnie Psalm 47 oraz Psalmy 96-99 są pięknymi hymnami na cześć Boga-Króla. Panowanie Boga obejmuje wszystkie siły natury oraz wszystkich bogów, których czczą ludzie. Pan Bóg panuje w niebie, a Stary Testament wymienia Arkę Przymierza jako tron Boży (1 Sm 4,4; Ps 99,1). Prorok Izajasz ukazuje Boga na wysokim i wyniosłym tronie w otoczeniu serafinów oddających Mu cześć. Prorok Zachariasz głosi, że Bogu należy się chwała od wszystkich narodów. Nowy Testament ukazuje często Pana Jezusa jako króla. Ten obraz nawiązuje do przepowiedni króla z rodu Dawida oraz pochodzącej ze Starego Testamentu idei Mesjasza. Mesjasz - z języka hebrajskiego - znaczy „namaszczony, pomazaniec”. Te określenia zostały przejęte przez język grecki (messias), co po przetłumaczeniu zostało odzwierciedlone w formie „christos”. Jezus Chrystus, jak wykazuje Ewangelista Mateusz (1,1) i Apostoł Narodów w Liście do Rzymian (1, 3), jest potomkiem Dawida. Jest więc królewskim pomazańcem, jak wskazują na Niego liczne proroctwa ze Starego Testamentu. W Ewangeliach Jezusa nazwano Synem Dawida, królem Żydów lub królem Izraela. Podczas procesu sądowego przed Piłatem tych tytułów używają Jego wrogowie - oskarżyciele. Jezus potwierdził wprost swą królewską godność odpowiadając na pytanie najwyższego arcykapłana: „Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?” (Mk 14,61). Jezus odpowiedział wtedy: „Ja Jestem [Mesjaszem]. Ujrzycie Syna Człowieczego siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi” (Mk 14,62). Opis królewskiego panowania Chrystusa osiąga swoje apogeum w Księdze Apokalipsy. Bóg przez św. Jana przedstawia Jezusa jako Króla królów i Pana panów (por. 19,16; 17,14). Jezus Chrystus zajmuje w proroczej wizji Nowego Testamentu miejsce należne Bogu w tekstach Starego Testamentu mówiących o Jego panowaniu. Jezus Chrystus jest Królem narodów lub wieków. Apokaliptyk ukazuje w większej części swej księgi zwycięstwo Boga nad mocami zła. W Nowym Testamencie, w osobie Jezusa Chrystusa połączone są urzędy proroka, kapłana, sędziego i króla ze Starego Testamentu. Jezus jest królem wywyższonym ponad wszystko i ponad wszystkich; przed Nim zegnie się każde kolano, jak trafnie ujął to św. Paweł w Liście do Filipian (por. 2,9-11). Jezus Chrystus jest Królem. A Jego królestwo? Liturgia mszalna mówi w prefacji - uroczystym wezwaniu do dziękczynienia - że jest to „wieczne i powszechne Królestwo: królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju” (MR 205*). Odwołajmy się jednak do Pisma Świętego Nowego Testamentu, w którym jest o nim mowa ponad 100 razy, najczęściej w przypowieściach. Niektóre przypowieści są przedstawione przez różnych Ewangelistów. Założenie Królestwa Bożego opisuje Jezus w przypowieści o zasiewie i jego różnych wynikach. To królestwo charakteryzuje się dynamizmem rozwoju. Ukazany jest on jako zasiew rosnący własną siłą lub jako ziarno gorczycy czy zaczyn chlebowy. Najwyższą wartość Królestwa Bożego przedstawiają przypowieści o skarbie ukrytym w roli i drogocennej perle, o wieży i wojnie. Pomimo zainaugurowania Królestwa Bożego na ziemi, na świecie istnieje zło, co odzwierciedla przypowieść o chwaście oraz o sieci zagarniającej różne ryby: dobre i złe. W Królestwie Bożym obowiązują inne, nowe kryteria oceny, w stosunku do ludzkich królestw. O tej nowej skali opowiadają przypowieści o faryzeuszu i celniku, o głupim bogaczu, który zbudował nowe spichlerze; bogaczu, który się świetnie bawił i o Łazarzu; robotnikach w winnicy, o dwu skreślonych długach (jawnogrzesznica), zaginionej owcy, zagubionej drachmie oraz o synu marnotrawnym. Cechy królestwa, które można poznać z nauczania Jezusa budzą w niektórych słuchaczach zasadniczy opór. Kapitalnie przedstawia to przypowieść o dziatwie na rynku, przypowieść o dwóch synach wobec rozkazu ojcowskiego, przypowieść o wielkiej uczcie i niegrzecznych zaproszonych, o nieurodzajnym drzewie figowym i o przewrotnych rolnikach - dzierżawcach winnicy. Dla Królestwa Bożego potrzeba się poświęcić. Wzywa nas do tego przypowieść o obrotnym (nieuczciwym) rządcy oraz o minach i talentach. Wobec takich wymagań Pan Jezus daje wskazówki w postaci nowego przykazania, aby się nie pogubić w drodze. Odzwierciedlają je przypowieści o nielitościwym współsłudze i miłosiernym Samarytaninie. W Królestwie Bożym obowiązuje modlitwa, która czyni prawdziwymi synami. Przykładem ducha modlitwy jest przypowieść o natrętnym przyjacielu i ukazująca niesprawiedliwego sędziego, który ugina się wobec wielkiej wytrwałości ubogiej wdowy. Królestwo Boże już się rozpoczęło. Kościół jest - jeszcze niedoskonałą - fazą jego realizacji. Kiedy nadejdzie Król, królestwo Boże stanie się w całej pełni. Do gotowości i czujności na Jego przyjście wzywają nas przypowieści o czujnym odźwiernym, czujnym gospodarzu, słudze wiernym i niewiernym, dziesięciu pannach i sługach nagrodzonych za czujność. Z okazji uroczystości ku czci Chrystusa Króla spojrzeliśmy na samego Chrystusa i na Jego Królestwo. W dobie powszechnej demokratyzacji; w epoce, gdy już królestwa ziemskie można policzyć na palcach - odwołaliśmy się nieco do biblijnej idei królowania Boga, która w nauczaniu Chrystusa otrzymała swój definitywny kształt, stając się synonimem zbawienia człowieka. Docierając bowiem w liturgii do końca roku, trzeba spojrzeć na rzeczy ostateczne, na cel ludzkiego życia, którym jest wieczne zbawienie. W archidiecezji przemyskiej majestatyczny tytuł Chrystusa Króla noszą parafie w: Jarosławiu, Łańcucie, Łubnie Opacem, Przeworsku, Sanoku i Trzcianie-Zawadce. Godną zauważenia jest monumentalna figura Chrystusa Króla stojąca w Rakszawie przy drodze Łańcut - Leżajsk, wskazująca drogę do kościoła. Z kolei w Jarosławiu, w pobliżu kościoła pw. Ducha Świętego, stoi od niedawna figura, jako materialny znak poświęcenia miasta Chrystusowi Królowi. Kult Chrystusa Króla jest bardzo żywy, bo wyrasta z dobrze rozwiniętego nabożeństwa do Bożego Serca, zaprowadzonego przez św. bp. Józefa Sebastiana Pelczara. Jezus Chrystus - Odkupiciel ludzkości, jest darem Ojca ze swego ukochanego, Jednorodzonego Syna, darem tym większym, że z Bożego Serca płyną dla nas życiodajne, oczyszczające zdroje Krwi. Królestwo Boże jest także darem, wobec którego, tak jak w przypadku Chrystusa, trzeba zająć osobiste stanowisko: przyjąć je z wdzięcznością lub odrzucić. Przyjąć królestwo - i to jako wartość bezwzględnie najwyższą - to przyjąć samego Chrystusa-Króla, a przyjąć nie tylko z Jego programem, prawem i wymaganiami, ale i z Jego miłością, która przemienia świat. Przyjąć zaś, to nie znaczy uznać tylko w teorii, ale całkowicie się zaangażować w tę jedyną sprawę, która wszystko przetrwa. Nasze pragnienie wyrażajmy w słowach z Modlitwy Pańskiej: „Przyjdź Królestwo Twoje!”
CZYTAJ DALEJ

Nowenna do św. Andrzeja Apostoła

[ TEMATY ]

nowenna

Św. Andrzej Apostoł

wikipedia.org

św. Andrzej Apostoł

św. Andrzej Apostoł

9-dniowe nabożeństwo (21-29 listopada) do św. Andrzeja w celu uproszenia potrzebnych łask za Jego przyczyną. Chcąc łatwiej dostąpić łaski, dobrze w czasie nowenny wyspowiadać się i przyjąć nabożnie Komunię św.

Przyjdź, Duchu Święty, napełnij serca wiernych i ogień miłości Twojej racz w nich zapalić.
CZYTAJ DALEJ

Abp Kupny: Dziękuję za wasze świadectwo wierności Chrystusowi

2024-11-24 17:19

ks. Łukasz Romańczuk

Wręczenie świec

Wręczenie świec

Program Odnowy Parafii, w który weszliście i zaczynacie jego kolejny etap, jest świadectwem o was, że zależy wam na Panu Bogu, Kościele, parafii, wychowaniu młodego pokolenia według wartości, którymi żyjecie sami. Wy jesteście świadkami tych wartości i za to wam bardzo dziękuję - mówił abp Józef Kupny, metropolita wrocławski w parafii Nawiedzenia NMP w Lubszy.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję