Pewien mądry Hindus o imieniu Acharya miał przyjaciela Alessandro, który mieszkał w Mediolanie. Poznali się w Indiach. Hindus był jego przewodnikiem i pokazał mu najbardziej charakterystyczne zakątki swej ojczyzny. Alessandro wdzięczny za to zaprosił go do swojego miasta. Acharya długo nie mógł zdecydować się na wyjazd, ale w końcu uległ namowom przyjaciela i pewnego pięknego dnia wysiadł na lotnisku Malpensa pod Mediolanem. Następnego dnia przyjaciele spacerowali w centrum miasta. Hindus o czekoladowej twarzy, z czarną brodą i w żółtym turbanie przyciągał spojrzenia przechodniów. Alessandro był ogromnie dumny ze swojego egzotycznego kompana. W pewnym momencie na placu San Babila Acharya zatrzymał się i spytał: – Czy słyszysz również i ty to, co ja słyszę? Mieszkaniec Mediolanu, trochę zaskoczony, natężył słuch, ale przyznał, że słyszy jedynie wielki, miejski hałas. – Tu w pobliżu znajduje się śpiewający świerszcz – stwierdził Hindus.
– Mylisz się – powiedział mieszkaniec Mediolanu. – Ja słyszę tylko miejski zgiełk. A zresztą tutaj nie ma świerszczy. – Nie mylę się. Słyszę śpiew świerszcza – upierał się Acharya i zaczął poszukiwania wśród liści kilku nędznych drzewek. Po chwili pokazał przyjacielowi, sceptycznie obserwującemu, małego owada. Wspaniały świerszcz niezadowolony z tego, że go odkryto, starał się ukryć przed zakłócającymi jego koncert.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
– Widzisz świerszcza? – spytał Hindus. – Rzeczywiście – przyznał Mediolańczyk. – Wy, Hindusi, macie słuch bardziej wyostrzony od białych... – Tym razem też się mylisz – uśmiechnął się mądry Hindus. – Zobacz tylko... Wyciągnął z kieszeni małą monetę i rzucił ją na chodnik. Natychmiast cztery czy pięć osób odwróciło się i spojrzało. – Widziałeś? – spytał Hindus. – Ten pieniążek zadźwięczał o wiele słabiej od śpiewu świerszcza, a jednak tylu białych usłyszało go.
Nie będzie żadnym odkryciem z mojej strony stwierdzenie, że słuchamy kogoś, kto jest dla nas ważny. Słyszymy to, co jest dla nas istotne, co nas interesuje, czym żyjemy. Słyszymy to, co chcemy usłyszeć. Skupiamy uwagę na tym, co jest dla nas fascynujące, zaskakujące. Św. Paweł uczy nas, że „wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa” (Rz 10, 17).
Kiedyś, gdy rozmawiałem z koleżanką, zapytałem, dlaczego ludzie nie czytają Biblii? Ona mi wtedy powiedziała, że Biblia jest niezrozumiała, napisana starym językiem, który ciężko zrozumieć. I ogólnie jest taka nieżyciowa. No bo co o mnie, człowieku XXI wieku, może powiedzieć tekst sprzed kilku tysięcy lat? Powiedziałem jej wtedy, że ma częściowo rację. Sam tekst nic ci nie powie. Natomiast powie ci Bóg, który chowa się za zasłoną liter. Tylko że czasami ciężko przebić się przez tę zasłonę. Dlatego też chciałbym ciebie, drogi czytelniku, i siebie zaprosić do tego, żebyśmy poprzez cykl krótkich katechez publikowanych co tydzień w naszej „Niedzieli” lepiej poznali Pismo Święte. Rozpoczniemy od rzeczy podstawowych, czyli odpowiemy sobie na pytanie: Czym jest Biblia? Co to znaczy, że jest natchniona? Jak powstawała? Pytania można mnożyć w nieskończoność i pewnie życia zabraknie, żeby na nie wszystkie odpowiedzieć, ale to nie powinno nas zniechęcać.
Doświadczenie milionów, a może nawet i miliardów ludzi na przestrzeni dziejów pokazuje, że żywa relacja z Bogiem obecnym w Jego słowie zmienia życie nie tylko jednostek, ale i całych społeczeństw. Dlaczego my nie mielibyśmy do nich dołączyć? Co nas powstrzymuje? Chyba tylko nasze lenistwo, więc je przełamujmy i rozpocznijmy razem niezwykłą podróż przez fascynujący świat Biblii.