KATARZYNA JASKÓLSKA: – Dlaczego Kościół organizuje tak dużo akcji pomocy misjom?
KS. MIROSŁAW ŻADZIŁKO: – Kościół i misjonarze traktują ludzi i ich problemy całościowo, nie ograniczają się tylko do ewangelizowania Słowem Bożym, ale również pomagają poprzez wszelkie dzieła miłosierdzia. To bardzo kompleksowa troska o człowieka w jego wymiarze duchowym i fizycznym. Troszczymy się o wykształcenie i zdrowie tych ludzi, stąd też projekty dla szkół, ośrodków zdrowia. Chodzi także o poprawę sytuacji materialnej i sanitarnej, a więc pomoc żywnościową, budowanie studni. I wreszcie budowa kaplic i kościołów oraz ich wyposażenie liturgiczne. Tym różnimy się od zwyczajnych organizacji charytatywnych, które nie zawsze docierają do najbardziej potrzebujących, jedynie do magazynów i wybranej, a czasem przypadkowej grupy osób. Na przykład jedna z największych organizacji humanitarnych (UNICEF) pochłania ponad połowę swoich środków na koszta utrzymania swojej administracji, a pomoc, którą przekazuje, trafia często w ręce handlarzy i dygnitarzy, którzy robią z tego swój biznes.
Misjonarze docierają z pomocą do typowego i konkretnego Kowalskiego. Stąd tyle akcji Kościoła, ile konkretnych potrzeb, gdyż Kościół misyjny stara się pomóc ludziom na wszelkich płaszczyznach.
– Czego najbardziej potrzeba misjonarzom?
– Hierarchia potrzeb jest bardzo duża, a jednocześnie bardzo zróżnicowana, w zależności od regionu i jego specyfiki. Trzeba zdać sobie sprawę, że misjonarze pracują w krajach Trzeciego Świata, więc tam potrzeby są przeogromne. Jednak wspólnym mianownikiem tych potrzeb są środki transportu jako podstawowe narzędzie pracy. Są to motory, rowery, samochody, łódki, skutery śnieżne, a także samochody, zdarzają się również konie i traktory. Bez nich misjonarz nie jest w stanie dotrzeć do swoich parafian. Oczywiście w parze idą też przedmioty liturgiczne i środki finansowe na utrzymanie i wyposażenie parafii.
Pomóż w rozwoju naszego portalu