Władze firmy mówią o 5 tysiącach, ale związkowcy o nawet 8 tysiącach osób, a rozbieżności, jak twierdzi Bogumił Nowickiemu, szef pocztowej Solidarności, pochodzą stąd, że władze firmy podają różne parametry zwolnień. W końcu roku mówiono o ok. 10 proc. zatrudnionych, czyli 8 tysiącach, teraz jest mowa o 5 tys. i to po dobroci. Po dobroci, bo ogłoszono tzw. program dobrowolnych odejść, z którego mogli skorzystać ci, którzy do tego tygodnia złożyli wniosek w tej sprawie.
Jak wykonać normę
Ale jak zaznacza Wiesław Gutowski, przewodniczący pocztowej Solidarności w Centrum Logistyki w Warszawie, warunki programu nie są atrakcyjne. – Wysokość rekompensaty za odejście uzależniono od stażu pracy, a maksymalnie jest to sześć pensji i to gdy odejdzie się do końca lutego – mówi Wiesław Gutowski.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jakaś część kolegów, szczególnie ci najmniej zarabiający Gutowskiego zdecydowała się odejść, widząc, co się dzieje na poczcie. Ilu dokładnie dopiero się okaże. Sporo jest takich, którzy wkrótce nabiorą praw emerytalnych dla nich rekompensata to duża zachęta.
– Część z tych, którzy się nie zgłoszą i tak będą zmuszali do odejścia, bo musza wykonać normę, tyle że teraz ogłoszą zwolnienia grupowe – mówi przewodniczący Gutowski. W warszawskim Centrum Logistyki, gdzie pracuje ok. 2 tys. osób, odejdzie po dobroci co najmniej kilkadziesiąt osób; drugie tyle sami zwolnią.
Reklama
Z praca pożegnają się przede wszystkim listonosze, tzw. pracownicy okienkowi z urzędów pocztowych i ekspedienci, czyli ci, którzy rozdzielają paczki i listy. Czyli ci, którzy najbardziej kojarzą się z pocztą.
Koło się zamyka
Marcin Soszyński, przewodniczący Solidarności Pracowników Poczty w Warszawie oblicza, że w tym roku na Mazowszu odejdzie z firmy co najmniej 800 osób w tym połowa w stolicy. Powodem, jak w całym kraju, jest mniejsza liczba przesyłek, spowodowana przetargami przegranymi w ostatnim czasie; kolejno na przesyłki sądowe i prokuratorskie, rządowe i dla KRUS.
– Poczta musi teraz oszczędzać, a najłatwiej na kosztach osobowych. I oszczędzają. Tyle, że jak wyrzuca się ludzi, to spada jakość, terminowość usług i koło się zamyka – mówi Marcin Soszyński. Część poczt jest likwidowana, a jeszcze częściej są zamieniane na filie punkty pocztowe – co się dzieje częściej poza Warszawą, w mniejszych miejscowościach. Zatrudniają mniej ludzi, bo nie ma naczelnika, mniej pracowników dodatkowych, tych którzy zostają maja pełne ręce roboty. – Gdy jakaś poczta zatrudnia 10 pracowników na dwie zmiany, powinien ktoś ich nadzorować. Tymczasem jeden naczelnik ma kilka takich filii, ciężko tego dopilnować – dodaje Soszyński.
Mieszkańcy Warszawy pewnie zwolnienia odczują najmniej. Tu zresztą konkurenci Poczty przejęli – lub mają do przejęcia – najlepsze kąski. Tu pocztę łatwo roznieść, wszystko dzieje się w jednym miejscu. – Ale na wsiach będzie kłopot. Listonosz z Poczty chodzi codziennie, dożynanie Poczty spowoduje, że przesyłki będą teraz nieregularnie, może raz na tydzień – zaznacza Soszyński.
Odpowiedzialność zbiorowa
Reklama
Jak zwracają uwagę związkowcy, Jest jeszcze jeden ważny aspekt odchudzania Poczty. Jest największym pracodawcą, zatrudnia ok. 78 tys. osób, solennie odprowadza wszelkie składki, państwo ma spore korzyści. – U konkurencji ludzie zatrudniani są na umowach śmieciowych, państwo na tym traci – mówi Marcin Soszyński.
Odchodzący pracownicy poczty przebąkują, że do tzw. dobrowolnego odejść zmusił ich rozsadek. Bo na poczcie dobrze to już było. W ubiegłym roku władze firmy wypowiedziały tzw. układ zbiorowy i zaproponowały nowy system wynagradzania, a w szczególności premiowania, który niczego dobrego nie wróży.
– Chcą zlikwidowane dotychczasowe dodatki. Premia będzie, gdy zostaną wykonane zadania i to ujęte trzystopniowo. Musi wykonać plan pracownik, rejon i cała poczta. Dopiero wtedy można liczyć na premię – tłumaczy Wiesław Gutowski. – Gdy np. narzuci się nierealny plan, premii nie będzie. Ma obowiązywać odpowiedzialność zbiorowa. Gdy ktoś się potknie, wszyscy inni to odczują. Ktoś będzie dobrze pracować, a cała poczta nie wykona planu, on dostanie po kieszeni.
To m.in. próba zmiany zasad wynagradzania spowodowała, że działające w Poczcie związki wszczęły spór zbiorowy i zapowiadają akcję protestacyjną. Myślą również o strajku, choć ten jest ostatecznością. Skorzystałaby na nim konkurencja, która nie śpi – i jak pokazały przegrane przez Pocztę Polska przetargi – ma wyraźne fory.