MAŁGORZATA CICHOŃ: – Co, Twoim zdaniem, warto podkreślić, podsumowując pierwszy etap „Szpitala Domowego”?
KAROL SOBCZYK: – Inicjatywa się udała. Modlitwa trwała miesiąc (18 listopada – 18 grudnia 2014 r.) i nie było wieczoru, w którym w kościele św. Wojciecha nie gromadziliby się ludzie, proszący Boga, żeby Kraków miał czyste serce. Przez cztery niedziele odbywały się Eucharystie, ale także uroczysta Msza św. rozpoczynająca akcję i ją wieńcząca. Ostatnia miała miejsce przed kościołem św. Wojciecha, na płycie rynku. Wzięło w niej udział blisko 300 osób. Było to podsumowanie, ale także dziękczynienie Bogu za to, co już zrobił i za to, co jeszcze będzie czynił.
– W ostatnim dniu modlitwy miasto obiegła dobra wiadomość...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Postrzegamy to jako pewien owoc modlitwy – w dniu zakończenia tej części „Szpitala Domowego” zostały zamknięte do odwołania dwa kluby nocne w centrum Krakowa. Nie traktujmy jednak tego jako coś, co było jedynym celem naszej inicjatywy. Celem jest, żeby Kraków miał naprawdę czyste serce. Prosimy o to, by Bóg interweniował dalej, byśmy doświadczali przemiany życia ludzi – przez kolejne miesiące.
–...dlatego rusza „Szpitalny Oddział Ratunkowy”?
Reklama
– Od 7 stycznia każdego wieczoru, pomiędzy godziną 20 i 22 w kościele św. Wojciecha będzie wystawiony Najświętszy Sakrament. Będzie możliwość cichej adoracji, jak i skorzystania z sakramentu pokuty. Coś, co ja nazywam „duchowym SOR-em”.
– Sprawa z dwoma zamkniętymi klubami to jedno, nie wiemy, jak ostatecznie wszystko się rozwiąże. Ale może ważniejsze jest to, co się wydarzyło w osobach modlących się za Kraków i tych z zewnątrz, zapraszanych na modlitwę?
– To dużo cenniejszy komunikat. Cieszymy się z informacji o zamknięciu dwóch klubów, ale – tak jak bp Grzegorz Ryś podkreślał podczas Eucharystii wieńczącej pierwszy etap „Szpitala” – szczególnie istotne jest to, co wydarzyło się w nas. Świadectwa otrzymujemy z dwóch stron. Dużo więcej jest tych dotyczących wewnętrznej przemiany nas jako Kościoła. Docierają też świadectwa z zewnątrz. Ale tu – więcej niż świadectw napływa próśb o pomoc w wyrwaniu się z prowadzenia niemoralnego stylu życia, w znalezieniu odpowiedniej terapii.
– W jaki sposób napływają prośby?
– Drogą mejlową lub za pośrednictwem Facebooka „Szpitala Domowego”. W większości jednak były zgłaszane podczas sakramentu spowiedzi, który był udzielany przez cały miesiąc w kościele św. Wojciecha. To są konkretne osoby, które potrzebują pomocy. Staramy się wyjść im naprzeciw i skierować do odpowiednich miejsc, gdzie otrzymają wsparcie. Takie terapie są kosztowne, stąd też podczas „Szpitala” gromadziliśmy środki finansowe na ten cel.
Reklama
– Podczas akcji wielu zdumiewała prostota, skromność, brak triumfalizmu. Mieliśmy tu do czynienia z Kościołem na służbie. Bp Grzegorz wspomniał kiedyś, że ten, kto ewangelizuje, musi mieć poczucie, że jest sługą, a nawet niewolnikiem.
– Tak, ważne jest, by w całym wydarzeniu zobaczyć, że nie chodzi nam tylko o pojedyncze przemiany, ale o cały wymiar Kościoła. Kluczowa jest nasza postawa. Dotychczas często polegała na wytykaniu błędów i piętnowaniu grzechu, a nie na dostrzeganiu tego, że tak naprawdę jesteśmy w tym samym miejscu, co te inne osoby. Różni nas tylko to, że poznaliśmy Jezusa. I tym możemy się dzielić! Jezus mówił do swoich uczniów, że gdy ktoś patrzy pożądliwie na kobietę, to w duchu już dopuścił się z nią cudzołóstwa. To pokazuje, że wielu z nas grzeszy tak samo. Nasze rozumienie ciężaru grzechu jest inne niż rozumienie, jakie ma Bóg. Myślę, że On chce pokazać, że każdy grzech to jest śmierć. I to dotyczy nas wszystkich. Gdyby nie to, że Jezus nas wybielił i oczyścił, bylibyśmy dokładnie tak samo daleko za tym płynącym Bożym statkiem.
– Czytamy w Biblii, że „tam, gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska”. Sprawa klubów, która pobudziła nas do działania, zaowocowała tym, że w centrum miasta powstanie miejsce wieczornej adoracji – do Światowych Dni Młodzieży, a może i dłużej. Zjednoczyły się różne środowiska, wspólnoty, duszpasterstwa akademickie. W drugim etapie „Szpitala” będą dyżurować także kapłani spoza Krakowa...
– Ten problem jest ważny dla wielu mieszkańców. Tylko brakowało przestrzeni, w której byliby w stanie to wyrazić i włączyć się w tę inicjatywę. Piękne, że my, jako miasto, możemy stanąć w tym modlitewnym wyłomie. Nasze zaskoczenie, że te dwa nocne lokale w Krakowie zostały, przynajmniej tymczasowo, zamknięte, pokazuje, że jesteśmy małej wiary, i mówię to też o sobie. Bo wielu chrześcijan było bardzo zdumionych, że Bóg coś tu uczynił – tak jakbyśmy nie wierzyli, że On nas wysłuchuje...