KS. MARIUSZ BOGUSZEWSKI: Ile lat są Siostry w zgromadzeniu i jaki jest jego charyzmat?
S. MARTYNA: Po maturze obie wstąpiłyśmy do Zgromadzenia Sióstr Benedyktynek Misjonarek. W tym roku mija 36 lat od tamtej chwili. Duchowość naszego zgromadzenia opiera się na Ewangelii, której szczególny charakter odkrywamy w Regule św. Benedykta z Nursji. „Ordo et Pax” pokój i ład to dwa słowa, które streszczają całą naszą duchowość. Drogą do ukazywania tego ładu oraz pokoju jest liturgia, modlitwa i praca.
S. TERESILLA: Praca, tak samo jak modlitwa, jest wyrazem tego ważnego dla św. Benedykta i jednocześnie dla nas programowego zadania: „Aby we wszystkim Bóg był uwielbiony”. Dlatego każda czynność ma być uwielbieniem Boga. Benedyktynka misjonarka jest nastawiona na prawdziwe szukanie Boga i na dawanie siebie innym. Wzorem jest Najświętsze Serca Pana Jezusa. Jego kult powierzyła nam nasza założycielka m. Jadwiga Kulesza.
Nasz charyzmat możemy ująć w słowa: Uwielbienie Boga w miłości Serca Jezusa poprzez modlitwę i pracę opiekuńczo-wychowawczą i apostolską.
O czym Siostry myślały, leżąc krzyżem?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
S. MARTYNA: Był to dla mnie czas usilnej modlitwy dziękczynnej i błagalnej zarazem. Dziękczynnej za dar życia i powołania, za wspaniałych rodziców i wszystkich, których Bóg postawił na mojej drodze życia, a którym winnam wdzięczność. Błagalnej abym była dobrą siostrą zakonną i wytrwała na tej drodze do końca życia.
S. TERESILLA: Pamiętam to niezwykłe przeżycie, bliskość Oblubieńca Chrystusa, który obejmuje w swoim miłosierdziu moją skromną osobę, moje oddanie na służbę Bogu i ludziom. W tym znaku krzyża odczułam ogromną miłość i bliskość Chrystusa.
W jakich krajach pracują i co robią siostry z Waszego zgromadzenia?
S. TERESILLA: Nasze zgromadzenie prowadzi szeroko rozumianą działalność apostolską. W Polsce mamy dwa duże ośrodki dla dzieci niepełnosprawnych fizycznie i umysłowo swą opieką otaczamy 200 dzieci, prowadzimy 3 przedszkola, wiele sióstr katechizuje dzieci i młodzież, prowadzi też grupy modlitewne, formacyjne i schole.
Na Ukrainie siostry swym zaangażowaniem pomagają kapłanom w pracy duszpasterskiej, prowadzą dom dziecka. W USA mamy dom dla ludzi starszych i przedszkole. W Brazylii i Ekwadorze prowadzimy działalność misyjną, duszpasterską, opiekujemy się dziećmi w domu dziecka, świetlicy i żłobku.
A Siostry gdzie posługiwały?
Reklama
S. MARTYNA: Kilka lat z całkowitym oddaniem posługiwałam dzieciom upośledzonym w ośrodkach w Ełku i Puławach. Pokochałam tę pracę, pokochałam te dzieci. Dziś, gdy zajeżdżam szczególnie do Ełku, witają mnie z uśmiechem na twarzy ci chłopcy już dorośli mężczyźni radosnym okrzykiem: „O, Titina!”, co znaczy Martyna, bo nie potrafią wymówić mojego imienia.
S. TERESILLA: Moja posługa zaczęła się przed 23 laty w biednej części Brazylii, stanie Bahia, gdzie klimat jest bardzo suchy i gorący, z długoletnimi suszami, brakuje podstawowych środków do życia. Otworzyłyśmy nową placówkę w Ibipeba parafia bez kapłana (dojeżdżał raz w tygodniu, by odprawić Mszę św.) W 7-tysięcznym mieście zastałyśmy 20-osobową wspólnotę wiernych i dojeżdżałyśmy do 30 kaplic na wioskach. By zachęcić do praktyk religijnych, odwiedzałyśmy ludzi w ich domach. Taka wędrówka trwała wiele lat, bo zaproszeni indywidualnie obiecywali przyjść na celebracje i spotkanie we wspólnocie, ale nie zawsze dotrzymywali słowa, a po 2 godz. naszego pobytu zbierała się garstka. Łatwiej było zgromadzić dzieci, które przybiegały z ciekawości. Ewangelizacja w takiej rzeczywistości pozwala zrozumieć mentalność i kulturę tych ludzi, ale można się też od nich wiele nauczyć: otwartości, bezpośredniości, gościnności, pogody ducha i tego, że nie trzeba się zbytnio śpieszyć.
Czy pamiętają Siostry jakąś zabawną sytuację z życia zakonnego?
S. MARTYNA: Przed kilku laty siostry wracały z uroczystości zakonnych na Ukrainie, z domu delegatury mieszczącego się w historycznym mieście Bar. Po długiej przeprawie przez granicę dotarły do domu generalnego późną nocą. Brama zamknięta, klasztor śpi, więc kierowca swym mocnym głosem krzyknął w kierunku otwartego okna: „Otwórzcie! Przywiozłem siostry z Baru” (śmiech dobrze, że sąsiedzi nie słyszeli).
S. TERESILLA: Dzień wstąpienia do nowicjatu obfitował w wiele przeżyć i emocji. Szczególne było otrzymanie stroju zakonnego i nadanie nowego imienia. Ja otrzymałam imię zakonne Teresilla. Pierwsza noc w nowicjacie, poranny dzwonek zbudziłam się i uświadomiłam sobie, że nie pamiętam swego zakonnego imienia. Szybko pobiegłam do drugiej siostry i pomimo ścisłego milczenia zapytałam z przejęciem: „Siostro, jak ja się nazywam?”.
Więcej informacji na stronie: www.benedyktynki.pl