Reklama
Wychowanie to problem tak stary jak dzieje człowieka. Najstarsze kultury łamały sobie głowy, jak wychować młode pokolenie z pożytkiem dla siebie i społeczeństwa. Ideał starożytny opierał się na pięciu filarach. Pierwszy wychowanie fizyczne. Na ciało szczególnie zwracano uwagę, najpierw na jego wzmocnienie i zahartowanie, potem wyćwiczenie w zwinności i gibkości. Drugi wychowanie moralne kalokagahtia (piękno ze szlachetnością). Grecy zrozumieli, że wychowanie fizyczne nie wystarczy dla doskonałości, jeśli w parze z nią nie idzie piękność moralna. Od wczesnego dzieciństwa usiłowali wpajać dziecku zdrowe zasady moralne, nauczali skromnego postępowania i pełnego umiarkowania. Nauczano również m.in. stania i siedzenia w przyzwoitej postawie, chodzenia w milczeniu a przede wszystkim szacunku dla starszych (w tym również do nauczycieli). Trzecim filarem było wychowanie religijne. Grecy, choć politeiści, byli narodem religijnym. Z bóstwami narodowymi dzieci zapoznawały się od maleńkości od mamy i niańki. Uczyły się, uczestnicząc w obrządkach domowych, w publicznych uroczystościach oraz z poematów narodowych. Żaden moment publiczny i prywatny nie obchodził się bez czci bóstw. Ważnym elementem edukacji było także wychowanie muzyczne. W Helladzie odgrywało ono główną rolę w kształceniu charakteru i umysłu. Nazwa wzięła się od Muz, jako opiekunek sztuk i nauk. Staranne i celowe wykształcenie, w ścisłym znaczeniu muzyczne, przygotowywało młodzież w zakresie rytmicznego tańca chóralnego, wykonywanego przed ołtarzem bóstwa, dawało znajomość nabożnych hymnów do śpiewu przy uroczystościach i w procesjach. Zwieńczeniem edukacji było wychowanie umysłowe. Młodzież kształciła się poprzez przebywanie ze starszymi i bieglejszymi, rozmowy towarzyskie, konwersacje. W niektórych państwach wprowadzano młodzież na obrady i zgromadzenia. Istotna była również obecność w teatrze. W późniejszych epokach uczył ojciec lub nauczyciel muzyki czytania i pisania. Tak oto starożytny Grek był uczony i wychowywany w tym samym czasie, często nawet nie zdając sobie z tego sprawy, uczestniczył w czymś, co dziś zwiemy chodzeniem do szkoły.
Uczyć czy wychowywać?
Wydawałoby się zbędne pytanie, bo dla przeciętnego człowieka jedno z drugiego wynika i jedno z drugim się łączy. Jednak kiedy się bliżej przyjrzeć dzisiejszemu systemowi edukacji, nie pozostaje ono całkiem bezzasadne. Odpowiedzialność, godność człowieka, uczciwość, mądrość, tolerancja i wrażliwość czy w końcu kreatywność to wartości, do jakich dążą w swej pracy dzisiejsi nauczyciele. Dobre wyniki, olimpiady tematyczne, osiągnięcia to cele, jakich spodziewają się kuratoria i organy prowadzące szkoły. Tym ostatnim zależy także, aby nauczanie odbywało się jak najmniejszym nakładem środków. Jeśli do tego dodamy autokratyczne zapędy ministerstwa oświaty, chęć ujednolicania podręczników i ograniczania wpływu rodziców na wychowanie ich dzieci w szkole, pytanie „uczyć czy wychowywać” powinno być postawione nie raz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Mijały wieki. Z głębokiego średniowiecza wyrosły na świecie uniwersytety od Bolonii po Salamankę i Kraków, do których jednak trafiali już ludzie w jakiś sposób przygotowani i ukształtowani. Od wieku XVI trzeba datować przełom w wychowaniu szkolnym, łączący się z rozwojem szkół powszechnych zakładanych przez Jezuitów. Ideę katolickiego wychowania w późniejszym czasie podejmuje wiele zgromadzeń, ale po dziś dzień trzy z nich wiodą prym: szkoły jezuicka, pijarska i salezjańska. Są one znane w każdym zakątku świata.
Po pierwsze Loyola na chwałę Bożą
Reklama
Ignacjański model wychowania stworzony w oparciu o założenia św. Ignacego Loyoli (1496-1556) przedstawia charakterystyczny sposób, w jaki nauczyciel troszczy się i towarzyszy wychowankowi na drodze stawania się osobą dobrą i mądrą, co więcej wskazuje swoim uczniom sposoby otwarcia się na osobisty wzrost i rozwój. Mówiąc o ignacjańskim modelu wychowania jako o procesie pedagogicznym, wyróżniamy 5 elementów: kontekst, doświadczenie, refleksja, działanie oraz ocena. Wychowanie jezuickie kładzie nacisk na prawdziwą miłość i osobistą troskę o każdego ucznia („cura personalis”) w jego wzroście i rozwoju kierując się dewizą „ad maiorem Dei gloriam” (na większą chwałę Bożą). Zakłada również wykorzystanie w uczeniu się i nauczaniu doświadczenia. Jednakże owo doświadczenie wykracza poza czysto intelektualne jego rozumienie. Św. Ignacy zaznacza, iż człowiek i cała jego osoba zatem umysł, serce i wola winny brać czynny udział w procesie uczenia się. Bardzo ważne jest to, aby w doświadczeniu posługiwać się nie tylko rozumem, ale przede wszystkim wyobraźnią i uczuciem, bowiem przyswojenie i zdobywanie nowych informacji nie może ograniczyć się tylko do suchego zapamiętania i biernego odtworzenia nowych wiadomości, lecz winno skłonić ucznia do dalszych prób zrozumienia danych, ich analizy, syntezy oraz porównania.
Po drugie Kalasancjusz pobożność i nauka
Tylko całkowita jedność i konsekwencja działań wychowawczych podejmowanych przez szkołę oraz dom rodzinny umożliwiają ukształtowanie osobowości ucznia tak, by szczerze realizował w całym swoim życiu wpojone mu prawdy wiary, zasady moralne oraz wszelkie ideały. Stąd też rodzice, oddając dziecko do szkoły pijarskiej, muszą mieć świadomość panujących w niej zasad, muszą też w pełni je zaakceptować, zobowiązać się do współpracy z pracującymi w niej kapłanami oraz wychowawcami świeckimi, a także własnym życiem potwierdzać zasady chrześcijańskie.
Zgodnie z tym, co powiedział sam św. Józef Kalasancjusz (1556 1648) uczeń, rodzic i nauczyciel uczestniczą razem w wychowawczym posłannictwie Kościoła: „Polecam wszystkim, by troszczyli się z całym zaangażowaniem o prowadzenie szkół, a szczególnie o pobożność i o świętą bojaźń Bożą u uczniów, co jest naszym powołaniem”. Wychowanie polegać ma więc na ukazywaniu uczniom drogi zbawienia i wzoru życia Chrystusowego. Okres życia w szkole ma być kształtowaniem ducha, wiązać się ze wzrostem pobożności i dojrzałości religijnej, zgodnie z pijarskim zawołaniem: „pietas et litterae” pobożność i nauka. Służyć ma temu szeroko rozumiane duszpasterstwo, katecheza, spotkania liturgiczne etc.
Po trzecie Jan Bosko daj mi duszę, resztę zabierz
Reklama
Dla ks. Bosko wychowanie to nade wszystko rzecz rozumu, to znaczy oczywista konieczność, powinność złączona z ludzką naturą, sprawa doświadczenia oraz ludzkiej i chrześcijańskiej mądrości. Rośliny się uprawia, zwierzęta się tresuje, ale człowieka się wychowuje. Św. Jan Bosko wierzył w możliwość wychowywania młodzieży, ponieważ uważał, że ma do czynienia z osobami wyposażonymi w rozum, nawet jeśli często pozory i okoliczności wydawały się przeczyć temu twierdzeniu. Nade wszystko wymagał zaangażowania wychowawcy, żądając, by rozmawiał z młodym człowiekiem, tłumaczył mu powody zjawisk, w skrajnym przypadku uprzedzał go i przestrzegał, doradzał mu i zachęcał go, jednym słowem, by wszedł z nim w dialog. Według ks. Bosko, w wychowaniu wszystko powinno być rozumne: postawy, zachowania, metody i zamierzenia. Wrogami rozumu są: siła narzucająca się bez wyjaśnienia, namiętność, która powoduje utratę kontroli nad sobą, nadmierna wrażliwość, nieuporządkowana wyrozumiałość, w sumie wszystko, co irracjonalne. Nawet w dziedzinie religii trzeba unikać komplikacji, sztuczności i ekstrawagancji. Do nieuniknionej odpowiedzi na pytanie o sankcje i kary znacząco przyczynia się system uprzedzający. Ks. Bosko jako realista dobrze wiedział, że mimo pożytków asystencji, nie można ich całkowicie zaniechać. W razie konieczności wychowawca musi ukarać, ale starając się dać młodemu człowiekowi do zrozumienia słuszność podjętych przeciw niemu sankcji, unikając przy tym nadmiaru złości i namiętności i usiłując zachować wszystkie możliwości pojednania i przyjaźni.
Czy dziś jest inaczej?
Jak to jest w dzisiejszej szkole? Zapytani o kwestię wychowania nauczyciele odpowiadają podobnie: „Jeżeli chodzi o zadania szkoły, liczą się przede wszystkim jakość i efekty egzaminy zdane przez uczniów, ukończenie nauki przez dzieci z problemami w zakresie kształcenia i wychowania. Jeżeli chodzi o opinie uczniów, zależą one od wieku: dla młodszych najważniejsza jest przyjaźń i zaistnienie, a dla starszych to skończyć szkołę i zdobyć kwalifikacje oraz zdać egzaminy zewnętrzne. Wartością nadrzędną jest w naszej szkole szacunek do człowieka i jego problemów. W szkole uczeń i nauczyciel muszą czuć się bezpiecznie w każdym względzie. Szanujemy (staramy się, aby tak było po obu stronach: i uczniowie, i nauczyciele) poglądy i światopoglądy i nie pozwalamy na ocenianie innych według wiary, narodowości, pochodzenia czy koloru skóry. W naszej pracy chodzi o to, by doprowadzić ucznia do sukcesu z uwzględnieniem jego możliwości, bo przecież nie wszyscy muszą być prymusami!”.
Mądrze ktoś zauważył, że oprócz optymisty widzącego szklankę pełną do połowy i pesymisty widzącego w połowie pustą, potrzebny jest też realista, co zawoła: „Jaki płyn jest w szklance?”. Wiele czasu poświęca się ostatnio temu jak uczyć. Ważne jednak, by przy okazji nie stracić z oczu tego, czego uczyć. Wiele racji mają ci, którzy mówią, że wszystko już było. W historii wychowania też. Może jest nadzieja dla przyszłych pokoleń, że potrafimy się uczyć na błędach.