Brakuje środków na funkcjonowanie oddziałów intensywnej terapii
- alarmują dyrektorzy
największych dziecięcych szpitali w Warszawie.
Nie jest to jedyny problem placówek
pediatrycznych.
Szpital przy ulicy Niekłańskiej przyjmuje dziennie na
Oddział Intensywnej Opieki
Medycznej (OJOM) około 40 dzieci. Kiedy
niebezpieczeństwo zagrożenia życia małych
pacjentów zostaje zażegnane,
dzieci przenoszone są na odpowiedni oddział. Niestety, szpital
nie otrzymuje od Kasy Chorych pieniędzy na opiekę dla dzieci w OJOM-ach.
Pobyt pacjenta,
który przeszedł reanimację kosztuje, około 20 tys.
zł. Kasa płaci za usługi tylko oddziałowi,
który wypisuje dziecko.
Pobyt na oddziale jednego dziecka to koszt rzędu 2-3 tys. zł. Szpital
nie otrzymuje żadnych środków, jeżeli przyjmuje pacjenta z innego
szpitala.
Szpitale skarżą się też na sposoby kontraktowania usług.
Kasy Chorych ustalają limit
opierając się na danych z lat ubiegłych
co do liczby pacjentów przyjętych w ciągu całego
roku. Na tej podstawie
określają limit miesięczny liczby usług. W rzeczywistości w niektórych
miesiącach liczba hospitalizowanych dzieci jest mniejsza, a w innych
większa. Dyrektorzy
szpitali ubolewają nad sztywnością systemu
dysponowania funduszami. Próbowali
negocjować przesunięcia pieniędzy
w obrębie danej placówki. Zdarza się, że jedne z
oddziałów wykonują
mniej usług, a inne - ponad określony limit. Propozycja nie została
zaakceptowana przez Kasy Chorych. Placówka, która przyjmie więcej
pacjentów i tak nie
otrzyma więcej funduszy. Zaległości Kas w płaceniu
za usługi szpitalom dziecięcym rosną
również z innego powodu. Do
szpitali trafiają pacjenci z likwidowanych przychodni
dziecięcych.
Niestety, Kasy nie przeniosły świadczeń na szpitale.
Pediatrzy widzą duże zagrożenie w próbie utworzenia tzw.
oddziałów jednego dnia. W
systemie tym wykonywane są krótkie zabiegi
chirurgiczne, zabiegi endoskopowe, a także inne
rodzaje usług medycznych.
Pacjent rano przybywa na oddział, a po odbytym zabiegu, w
godzinach
popołudniowych, zostaje wypisany do domu. Zdaniem Leszka Klisia,
dyrektora
szpitala przy ulicy Działdowskiej, nie zawsze w ciągu
jednego dnia można udzielić
wyczerpującej medycznej pomocy, zwłaszcza
gdy pacjentem jest sześciomiesięczne dziecko.
Niektóre placówki
prowadzą już usługi w" trybie jednego dnia". Kasy Chorych chcą jednak
rozpropagować pomysł poprzez podpisywanie kontraktów z wszystkimi.
- Wbrew pozorom,
system ten nie przyniesie oszczędności - uważa
dr Aleksander Wagner, kierownik Kliniki
Chirurgii szpitala przy
ulicy Marszałkowskiej - wiąże się bowiem z przygotowaniem odrębnych
pomieszczeń, sprzętu, a także wydzieleniem personelu tylko do obsługi
danego oddziału.
Oddziały te nie zawsze będą wykorzystywane.
- Problemy z funkcjonowaniem szpitali dziecięcych dotyczą
placówek w całym
województwie mazowieckim - twierdzi dr Jan Ciszecki,
dyrektor szpitala dziecięcego przy
Niekłańskiej, koordynator ds.
pediatrii z ramienia Sejmiku Samorządowego województwa
mazowieckiego.
Problemy te poruszane były podczas spotkania ordynatorów oddziałów
dziecięcych w lutym br.
Pomimo trudnej sytuacji finansowej szpitale dziecięce
starają się przyjąć każde
dziecko. Niektóre z nich zaczynają jednak
stawiać ograniczenia, że będą przyjmować tylko
dzieci z własnego
rejonu.
Dyrektorzy szpitali rozwiązanie trudnej sytuacji szpitali
dziecięcych widzą w działaniu
systemowym. Lekarze chcieliby wiedzieć,
co ich czeka przy przekroczeniu limitów usług.
Twierdzą, że potrzebna
jest też informacja odnośnie polityki państwa na najbliższe 2-3 lata
oraz zwiększenie funduszy na działalność szpitali. Bieżące problemy
należy jednak rozwiązać
w porozumieniu z Mazowiecką Regionalną
Kasą Chorych. Ta z kolei pozostaje w zarządzaniu
Mazowieckiego
Sejmiku, zdominowanego przez SLD.
Pomóż w rozwoju naszego portalu