Rosja wprowadza embargo na polskie jabłka. Jabłko to nie tylko bogaty w witaminy owoc. To symbol zdrowia, ale także niebezpieczeństwa, oszustwa i niezgody. Niektóre znane firmy mają jabłko w swoim logo. Wykorzystują je także partie polityczne. Jak zapisano w mitologii greckiej, Parys podarował jabłko Afrodycie jako najpiękniejszej, co stało się powodem niezgody, konfliktu politycznego i doprowadziło do wybuchu wojny trojańskiej.
„W polityce nie ma miejsca na emocje” stwierdził niedawno minister spraw zagranicznych Niemiec Frank-Walter Steinmeier. Słowa te padły w kontekście kryzysu na Ukrainie oraz zaangażowania Rosji w regionie. Wykluczył on zażegnanie konfliktu jak się wyraził „bez udziału Rosji”. Niemcy nie zachęcają też do zaostrzania unijnych sankcji względem Putina, które notabene rykoszetem trafiają w Polskę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jedną z nich jest rosyjskie embargo na polskie warzywa i owoce. Najbardziej odczują je polscy sadownicy eksportujący jabłka. Straty sięgną setek milionów złotych. To bezpośredni koszt niefortunnej polityki polskiego rządu wobec Rosji i Ukrainy. Jako panaceum na złagodzenie strat rzucono hasło: „Zjedz jabłko na złość Putinowi”. To piękny i zdrowy apel. Jednakże, aby przyniósł realny skutek, pomógł np. lubelskim sadownikom, każdy mieszkaniec tego regionu, jak wyliczono, musiałby co roku zjadać o 100 kg jabłek więcej niż dotychczas. Obecnie średnia konsumpcja wynosi tam nieco ponad 1 kg miesięcznie na osobę. To oznacza, że od dziś co miesiąc każdy powinien zjadać ok. 10 kg jabłek. Trzeba przy tym pilnować, aby były to polskie jabłka, a nie importowane. Niestety, rosyjskie embargo objęło także brokuły, kalafiory oraz wszystkie rodzaje polskiej kapusty, na które już teraz powinniśmy zrobić miejsce w naszych żołądkach. Bez wątpienia celem Putina jest nie tylko „podzielenie żołądków”, ale także podzielenie i skłócenie państw Unii Europejskiej i USA. Punktowo wprowadzane embarga są tego dowodem. Rząd Polski już wcześniej powinien wynegocjować unijne rekompensaty zabezpieczające polskich producentów. Bazowanie na spektakularnej wewnętrznej konsumpcji jabłek oraz na przekonaniu, że rosyjscy smakosze polskich jabłek zmuszą Putina do cofnięcia embarga, jest więcej niż naiwnością. Hasło: „kupujmy polskie” trzeba lansować długofalowo i konsekwentnie, a nie tylko w sytuacjach kryzysowych. Owoce udziału polskich władz w rozhuśtaniu sytuacji politycznej na Ukrainie są widoczne i dotykają zwykłych obywateli Polski. Nasz rząd, niestety, nie tylko nie przyczynił się do uzdrowienia sytuacji, ale pogłębił konflikt i niezgodę.
* * *
Mirosław Piotrowski
Poseł do Parlamentu Europejskiego, profesor WSKSiM i KUL, kierownik Katedry Historii Najnowszej KUL, założyciel i kierownik Europejskiego Instytutu Studiów i Analiz