„Dziś zwracamy się do ciebie błogosławiony biskupie Jakubie, którego za życia nazywano aniołem pokoju, wyproś łaskę pokoju dla Ukrainy, aby pokój Chrystusowy ponownie wypełnił serca każdego człowieka i aby zapanował w duszy każdego chrześcijanina na tej ziemi” – wzywał abp. Kondrusiewicz podczas Eucharystii w wypełnionej po brzegi katedrze lwowskiej. Sprawował ją wraz z abp. Mieczysławem Mokrzyckim, biskupami Leonem Małym i Marianem Buczkiem oraz duchowieństwem archidiecezji lwowskiej.
„Bądźcie takimi, którzy w każdym spotkanym człowieku są w stanie zobaczyć swego brata i siostrę! Bądźcie zdolni przebaczyć drugiemu aby to porozumienie, które wczoraj zostało podpisane w Mińsku stało się rzeczywistością. Aby żaden człowiek nie podniósł już ręki na swego brata” – apelował metropolita mińsko-mohylewski.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Abp Kondrusiewicz przywołał z tej okazji tragedię katastrofy czernobylskiej, która przyniosła tak straszne skutki. Podkreślił, że jeszcze bardziej niebezpieczny był „Czernobyl duchowy”, ateistyczny, tak charakterystyczny dla epoki sowieckiej.
Reklama
Jego owocem jest „trudne do odwrócenia spustoszenie w sferze duchowej”, charakterystyczne dla człowieka sowieckiego, które wciąż nam jednak zagraża. Polega ona na charakterystycznej dla „homo sovieticus” schizofrenii pomiędzy tym czym żyjemy w życiu prywatnym, a tym, co pokazujemy na zewnątrz. „Mówimy, iż jesteśmy ludźmi wierzącymi, ale tak naprawdę wcale nimi nie jesteśmy. W kościele składamy pobożnie rączki, ale po wyjściu zeń o tym zapominamy i żyjemy tak jakby Bóg nie istniał” – ubolewał.
Nawiązując do wojny na wschodnich terenach Ukrainy, stwierdził, że Ukraina dziś przezywa kolejny Czernobyl. Dziwił się jak ta bratobójcza wojna stała się możliwa, skoro Ukraina jest kolebką chrztu Wschodu, a wszyscy - mimo to, że są tu różne wyznania - wierzą w tego samego Jezusa Chrystusa?
„Dlaczego brat podnosi rękę przeciwko bratu? Dlaczego tak wiele śmierci, dlaczego tak wiele krwi, dlaczego tak wiele wdów i tak wiele sierot?” – pytał abp Kondrusiewicz.
W odpowiedzi przytoczył opowieść o rabinie, który pytał swoich uczniów kiedy kończy się noc i zaczyna dzień. Różne były odpowiedzi ale żadna nie była trafna. W końcu rabin rzekł: „Do tej pory kiedy w każdym spotkanym człowieku nie rozpoznasz swego brata i swojej siostry, to w twojej duszy zawsze będzie noc”.
Nawiązując do świadectwa bł. Jakuba Strzemię wzywał, abyśmy byli prawdziwymi chrześcijanami, a nie tylko „takimi, którzy są złączeni z Kościołem poprzez metrykę chrztu”.
Przypomniał, że zadaniem Kościoła dziś - taka samo jak przed 600-laty, kiedy żył bł. Jakub Strzemię - jest prowadzić ludzi drogą Ewangelii. Wyjaśniał, że błogosławiony Jakub, który przeniósł stolicę biskupia do Lwowa, był rzeczywistym pasterzem swego ludu, broniącym czystości wiary. Apelował o korzystanie wciąż z jego świadectwa i przykładu.
Podkreślił, że chrześcijanie w dzisiejszych czasach stają przed wieloma nowymi i bardzo trudnymi wyzwaniami. Wśród nich wymienił absolutyzację wolności, brak trwałych wartości jako fundamentu życia społecznego, narastający kryzys rodziny, a także promocję związków homoseksualnych. „Dzisiaj wszystko stawiamy na głowie, ale żaden człowiek nie będzie w stanie długo tak stać. Musi za to twardo stać na nogach i mieć pod sobą stabilny fundament” – ostrzegł, a „takim fundamentem jest jedynie Ewangelia i Jezus Chrystus”.
Abp Kondrusiewicz przekonywał, że będziemy bezsilni wobec nowych wyzwań, jeśli – tak jak bł. Jakub Strzemię - nie będziemy czerpać siły z Eucharystii: „Bo jak chleb potrzebny jest dla życia człowieka, tak chleb eucharystyczny niezbędny jest dla duchowego życia człowieka”. Przypomniał też słowa Benedykta XVI do młodych z 2005 r., że „powinniśmy przyjmować często Eucharystie by przemieniała nas, a my powinniśmy przemieniać otaczający świat”.