Reklama

Polityka

Sorry, panie Premierze, ale jest pan kłamcą…

19 marca 2014 r. w sejmie rozpoczął się protest rodziców przeciwko oszustwu premiera, który przed pięciu laty zapowiedział korzystne zmiany finansowe dla rodziców i opiekunów niepełnosprawnych dzieci. Mimo obietnic, słowa nie dotrzymał. I choć spotkał się z rodzicami, propozycje, które złożył, znacznie odbiegały od tych, które pierwotnie deklarował i kilkakrotnie ponawiał

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tymczasem premier „zatrudnił” swoich urzędników i posłów Platformy Obywatelskiej do obrażania protestujących bądź dezawuowania zasadności ich protestu. Rolę wiodącego szydercy miał odegrać poseł Stefan Niesiołowski, został jednak wyśmiany przez protestujących rodziców. Poproszono go też o opuszczenie tej części sejmowego holu, gdzie przebywają protestujący. Niedługo potem, 27 marca, premier do podważenia wiarygodności protestu wykorzystał innego urzędnika – rzecznika praw dziecka, który zarzucił rodzicom dzieci… „łamanie praw dziecka”, dzieci bowiem „leżą na posadzkach”. Materacy i koców, użyczonych protestującym przez Kancelarię Sejmu i rozłożonych „na posadzkach”, rzecznik nie zauważył. Jak do tej pory nie pojawił się wśród protestujących Jarosław Duda z Platformy Obywatelskiej, pełnomocnik rządu ds. osób niepełnosprawnych.

Niezgoda na kłamstwo

>

Reklama

– Od początku tej kadencji sejmu spływały zarówno do mnie, jak i do innych posłów, prośby w sprawie polepszenia sytuacji opiekunów osób niepełnosprawnych. I od tego też czasu podejmujemy w tej kwestii wiele działań. Zgłosiłem m.in. na początku 2013 r. projekt ustawy podwyższającej świadczenia i zasiłki pielęgnacyjne dla tej grupy osób. Jednak do tej pory leży on nierozpoznany w sejmie, w Komisji Polityki Społecznej, z negatywną opinią rządu – mówi poseł Solidarnej Polski Arkadiusz Mularczyk. – Zorganizowaliśmy też kilka konferencji prasowych. Zapraszaliśmy te osoby, które dzisiaj protestują, jak również specjalistów związanych z tą problematyką. Rząd o tym wiedział. Wielokrotnie też do rządu składane były w tej sprawie wnioski i interpelacje, przekazywaliśmy informacje i pytania w sprawach bieżących. Czyli – cały wachlarz działań parlamentarnych. Odpowiedź zawsze była jednakowa. Czy to posłów Platformy Obywatelskiej, czy przedstawicieli rządu: po naszej konferencji prasowej wjeżdżali na wózku inwalidzkim poseł Sławomir Piechota czy poseł Marek Plura, obaj z PO, i mówili, że rząd w tej kwestii dużo robi. Podobnie odbyło się to 19 marca, kiedy przedstawiciele rodziców dzieci niepełnosprawnych kolejny raz byli w sejmie. Znów zobaczyli ten sam schemat: obiecanki rządu i dwaj posłowie PO na wózkach inwalidzkich. To, myślę, dało asumpt do ich spontanicznej akcji protestacyjnej. Rodzice zostali wówczas w sejmie, mówiąc, że nie wyprowadzą się stąd dopóty, dopóki premier Tusk nie załatwi tego, co im obiecuje od kilku lat.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Pieniądze ledwie wystarczą na część leków

Rodzice i opiekunowie niepełnosprawnych dzieci sprawujący nad nimi całodobową opiekę otrzymują 820 zł (w tej chwili tych rodzin jest około 120 tys.) pod warunkiem jednak, iż zrezygnowali z pracy. Pieniądze te są, ich zdaniem, absolutnie niewystarczające nawet na podstawowe potrzeby. W 2009 r. premier Tusk obiecał im, że w ciągu 3 lat zostanie stworzony system, dzięki któremu otrzymają oni uposażenie równe najniższej pensji krajowej. Podczas kolejnych spotkań z przedstawicielami rodziców, w siedzibie rządu i sejmie, premier obietnicę podtrzymywał i zapewniał, że po rokrocznych podwyżkach rodzice do 2017 r. otrzymają zapowiadane świadczenia. I tak zwodził ich każdego kolejnego roku. Cierpliwie czekali, ufając, że premier Tusk mimo wszystko obietnicę spełni. Tymczasem ani w pracach rządu, ani w pracach komisji sejmowych nie przewidywano nawet dyskusji nad takim projektem. Przedłożony zaś projekt Prawa i Sprawiedliwości, zaspokajający potrzeby rodziców, trafił do sejmowej „zamrażarki”. Zakładał on, iż wysokość świadczenia winna wynosić 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Wypłata natomiast miała nastąpić już w bieżącym roku.

Wszystko jest udokumentowane

Wśród 30 osób protestujących jest Elżbieta Karasińska z Bytomia, z 16-letnią Agatą, którą wychowuje samotnie. Dziecko zostało odebrane ze szpitala z powikłaniami poporodowymi spowodowanymi błędami lekarskimi. Późniejsze złe leczenie doprowadziło do tego, że dziewczynka od kilkunastu lat porusza się na wózku inwalidzkim. Cierpi również na pourazową padaczkę oraz bezdech i wymaga całodobowej opieki. W przeciwnym wypadku grozi jej śmierć. To właśnie Elżbieta Karasińska powiedziała premierowi Tuskowi wprost: „Sorry, ale jest pan kłamcą”. Wcześniej właśnie mama Agaty i kilkudziesięcioro innych rodziców spotykało się i korespondowało z premierem w sprawie polepszenia statusu opiekujących się niepełnosprawnymi dziećmi. – Tak, powtórzę to: według mnie premier to oszust! – podkreśla z naciskiem p. Karasińska. – Kłamca! Mamy nagrania z tych spotkań. Słowa premiera sprzed 5 lat i kolejne zapewnienia traktowaliśmy jako kontrakt. Mamy to wszystko udokumentowane. Również naszą korespondencję. Nie dość, że nas wielokrotnie oszukał z terminami wprowadzania zmian, to jeszcze skazał nasze dzieci na brak leków, na życie w ogólnej nędzy. Co więcej, jakiś urzędnik wymyślił też sobie, że choremu wystarczą dwa pampersy na dobę. I taki mamy przydział! Za resztę trzeba płacić. To jest paranoja. A przecież każdego miesiąca w pierwszej kolejności muszę zapłacić za lekarstwa, później za czynsz. Nie jesteśmy pod żadną ochroną. Za wszystko trzeba płacić. Inaczej wyrzucą nas na bruk. Dziś jednak wykupujemy tylko te leki, które są naszym dzieciom najpotrzebniejsze – leki podtrzymujące życie. W przypadku mojego dziecka nie zawsze jestem w stanie wykupić potrzebną ilość leków przeciwbólowych. I wówczas Agatka bardzo cierpi… A pan premier ma czelność ją na to skazywać?...

Polityka skłócania

Dorota i Wojciech Kalinowscy z Warszawy są rodzicami niepełnosprawnej 19-letniej Moniki, cierpiącej na dziecięce porażenie mózgowe i padaczkę. – Jesteśmy normalnymi ludźmi, którzy mają wykształcenie i doświadczenie życiowe, którzy również myślą, jak można rozwiązać problemy naszego kraju – mówi Wojciech Kalinowski. – Tymczasem przedstawia się nas w mediach jako jakąś grupę z wygórowanymi, bezmyślnymi roszczeniami. Jako tych, którzy dążą, jak mówią niektórzy posłowie PO, do zburzenia demokracji. Wmawia się społeczeństwu, że nie rozumiemy budżetu państwa. Że musimy wziąć pod uwagę to, że premier nie drukuje pieniędzy, że budżet nie jest z gumy itd., itp. Powiem od razu: Tak! My tego nie rozumiemy, bo przez 5 lat prosiliśmy o spotkania, domagaliśmy się dialogu. A dziś premier mówi nam z pozycji siły, że musimy przyjąć to, co on proponuje. Prowadzi się wobec nas różnego rodzaju nagonki medialne. Próbuje się nas skonfliktować z różnymi grupami społecznymi, mówiąc, że jeśli się nam da pieniądze, to nie będzie ich na drogi albo na inne wydatki. W ten sposób rząd prowadzi politykę skłócania nas ze społeczeństwem. Zaczęło się od tego, że Platforma Obywatelska wprowadziła ustawę zabierającą dodatki na opiekę dla dorosłych osób niepełnosprawnych. Było to, jak orzekł Trybunał Konstytucyjny, bezprawne. Rząd musi te dodatki ludziom wypłacić z odsetkami. Który z urzędników czy posłów zapłaci dziś za błędnie podjętą wówczas decyzję? Podkreślam jeszcze raz: cały czas rząd antagonizuje Polaków. Mówi: żeby wam dać, musimy komuś innemu odebrać. Tymczasem minister pracy Kosiniak-Kamysz wydaje 50 mln zł na program „Empatia” – elektronicznej informacji o pomocy rodzinie, który nie wiadomo komu ma służyć. Lecz my mamy to zrozumieć. Podobnie jak to, że Stadion Narodowy kosztował 2 mld zł, podczas gdy taki sam w innych krajach kosztuje 500 mln. Musimy zrozumieć, że rząd zakupił „Pendolino” za 2,5 mld zł, podczas gdy nie ma dla takiego pociągu infrastruktury. Musimy też zrozumieć, że jest podpisany układ pracy i urzędnicy premiera muszą dostać 130 mln zł nagród. Musimy zrozumieć, że ZUS musi wypłacić 170 mln zł nagrody swoim urzędnikom. Itd., itd. No więc ja też pytam: dlaczego nas nikt nie rozumie?

2014-04-01 14:37

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowy rząd, stare problemy

Niedziela Ogólnopolska 40/2014, str. 45

[ TEMATY ]

polityka

Polacy

B. M. SZTAJNER/NIEDZIELA

Władza to obowiązek wobec obywateli

Kiedy obserwuję teraz festiwal szczęśliwości obozu władzy, który jednych swoich dygnitarzy rządowych zamienia na drugich, prawiąc przy tym dusery i wręczając kwiaty (kupowane za pieniądze podatnika), to odnoszę wrażenie, że przebywam na Marsie. W każdym razie – na innej planecie na pewno. Czy bowiem w Polsce ubyło problemów od samego tylko faktu, że obóz władzy dokonał zmian wewnętrznych? Jak mawiał śp. Kisiel, od samego mieszania herbata nie robi się słodsza. Potrzeba jej cukru. Takiego samego „cukru” potrzeba naszemu krajowi. Co przez to rozumiem? Przede wszystkim konieczny jest plan naprawy (sanacji) Rzeczypospolitej. Jak ruszyć gospodarkę i jak ją zmienić, żeby nie była tylko poddostawcą dla gospodarki niemieckiej? Owszem, z takich prostych prac – montażu, produkcji przysłowiowych śrubek – da się wyżyć, ale nie sposób się rozwinąć. Możemy, co najwyżej, być dla Europy Zachodniej na statusie kraju postkolonialnego. W pełni zależni, bez perspektyw na samodzielny rozwój, bez szansy na wybicie się w jakiejś dziedzinie na skalę światową. Wiecznie przestarzali. A to oznacza ciągłą emigrację ludzi zdolnych, wybitnej młodzieży, tzw. transfer mózgów. Te mózgi będą wówczas pracować dla innych. Nie dla Polski. Takiej straty – a przecież ten proces trwa już od wielu lat – nie odrobi się przez pokolenia. Jeśli marzymy, żeby Polska stała się krajem atrakcyjnym dla młodych ludzi, jeśli chcemy, żeby stała się krajem z przyszłością, powinniśmy zadbać o dobre warunki dla innowacyjności, dla przedsiębiorczości, nauki i oświaty. Wiem, że to banał, ale trzeba go powtarzać po wielekroć, bo jakoś tak dziwnie się dzieje w ostatnich latach, że władza ma ten banał za nic. A przecież władzy nie sprawuje się dla sprawowania. Władza to obowiązek wobec obywateli. Minister to sługa. Mamy prawo wymagać, żeby ci, którym powierzono stery państwowe, działali na rzecz dobra wspólnego. Mieli dobry plan i umieli go zrealizować. Niestety, zamiast tego widzimy kolejną zmianę, z której nic dobrego nie wynika, bo ani nie rozlicza się tych, którzy odchodzą, ani nie przepytuje się, co chcą zrobić, tych, którzy przychodzą. W tej sytuacji wszystko, co robi dziś władza, jest tylko udawaniem, pozorem, teatrzykiem dla naiwnych. A nuż, ktoś da się nabrać? Czy to nie o to tylko chodzi?
CZYTAJ DALEJ

Kim był Klemens Kordecki – rocznica śmierci jednego z najbardziej znanych paulinów

2025-03-20 11:27

Karol Porwich/Niedziela

o. Agustyn Kordecki

o. Agustyn Kordecki

Dziś przypada rocznica śmierci przeora Jasnej Góry, o. Augustyna Kordeckiego. Na stałe zapisał się na kartach historii naszego narodu jako najznamienitszy z obrońców Ojczyzny z czasów potopu szwedzkiego. Dziś mówimy o nim jako o „niezłomnym” i „bohaterskim”, a przecież przede wszystkim był…

Klemens Kordecki przyszedł na świat w Iwanowicach , miejscu które nie należało do tych o dużym znaczeniu. - Nie miał też pochodzenia szlacheckiego, był mieszczaninem. Augustyn, to imię, które otrzymał w zakonie - mówi o. dr Grzegorz Prus, historyk Zakonu Paulinów. Jako syn burmistrza otrzymał jednak stosowne wykształcenie. Do zakonu wstąpił mając 30 lat, czyli jak na tamte czasy, już w zaawansowanym wieku. - Obliczałem średnią życia paulinów w tamtym okresie i wynosiła ona około 50 lat - dodał o. Prus. Okres studiów pozwolił Kordeckiemu rozwinąć się zarówno intelektualnie, jak i duchowo. Od samego początku przełożeni zakonni powierzali mu różnego rodzaju funkcje; był wykładowcą, mianowano go przeorem w kilku różnych klasztorach, samej Jasnej Góry aż sześć razy, trzykrotnie był prowincjałem. Sugeruje to otwartość jego umysłu i umiejętności przywódcze, a także organizacyjne, które pozawalały mu na sprawowanie powierzonych urzędów po tylekroć.
CZYTAJ DALEJ

Masakra parafialnej grupy młodzieżowej

2025-03-20 21:09

[ TEMATY ]

Meksyk

Adobe Stock

Katoliccy biskupi Meksyku z szokiem i oburzeniem zareagowali na zamordowanie ośmiu młodych osób z katolickiej grupy młodzieżowej w stanie Guanajuato. Konferencja Episkopatu Meksyku (CEM) wydała 19 marca oświadczenie, w którym jej przewodniczący, biskup Ramón Castro, zażądał zidentyfikowania sprawców i postawienia ich przed wymiarem sprawiedliwości. Biskupi zaapelowali również o zaangażowanie na rzecz pokoju. „Nadszedł czas, abyśmy się zjednoczyli i aby każdy z nas wziął na siebie odpowiedzialność za pokój w naszym kraju” - stwierdza oświadczenie.

Do przestępstwa doszło w niedzielny wieczór, kiedy uzbrojeni napastnicy wkroczyli do ośrodka parafialnego w mieście San José de Mendoza i strzelali do obecnych tam osób. Osiem ofiar było członkami duszpasterstwa młodzieży w parafii. Atak pozostawił ślady na domach i sklepach w okolicy. Naoczni świadkowie twierdzą, że sprawcy uciekli samochodami, ale jak dotąd nikogo nie aresztowano.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję