Janowi Pawłowi II przypisuje się decydującą rolę w demontażu komunizmu, choć on od tego zdecydowanie się odżegnywał, wskazując w książce „Przekroczyć próg nadziei” i w encyklice „Centesimus annus” na inne przyczyny. Papież nie stał na czele jakiejś prymitywnej, antykomunistycznej krucjaty. On zmieniał „imperium zła” potęgą ewangelicznego Słowa Prawdy.
Bóg zwyciężył, Papież pomagał
Tezę o Janie Pawle II jako pogromcy „imperium zła” lansują w pierwszym rzędzie publicyści zagraniczni. Francuski pisarz i dziennikarz Bernard Lecomte w książce pt. „Prawda zawsze zwycięży. Jak Papież pokonał komunizm” zwraca uwagę, że pojawienie się Jana Pawła II rozbudziło działania opozycji w krajach opanowanych przez Związek Sowiecki. Lecomte pisze: „Zwierzchnik Kościoła katolickiego to, rzecz jasna, nie wódz na wojnie, strateg, który z pałacu biskupiego rozstawiałby swoich generałów, regimenty, swą piątą kolumnę... A jednak, wkrótce po objęciu pontyfikatu przez Karola Wojtyłę, dało się zauważyć niezwykłe zjawisko: to właśnie w szeregach wiernych wszystkich wyznań pojawili się nowi grabarze totalitaryzmu, przyszli bohaterowie wyzwolonej Europy, którzy nie czynią tajemnicy z celu, jaki im przyświeca”. To trafne spostrzeżenie, bo rzeczywiście opozycja przed rokiem 1978 była słaba, a silniejszy był wówczas komunizm.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Papież dający do zrozumienia, że pojałtański porządek polityczny w Europie nie jest rozdziałem zamkniętym, upominający się konsekwentnie i odważnie o prawa człowieka, solidaryzujący się z ciemiężonymi narodami, zachęcał żeby nie powiedzieć: „rozzuchwalał” całe rzesze ludzi do wyrażania sprzeciwu wobec reżimu.
Jean-Bernard Raimond, ambasador Francji w PRL, w swojej pełnej entuzjazmu wobec Ojca Świętego książce pt. „Jan Paweł II. Papież w samym sercu Historii” dowodzi, że Karol Wojtyła zmienił bieg dziejów, także przez swoją dominującą rolę w demontażu komunizmu.
Najbardziej ten wpływ Ojca Świętego był widoczny w Polsce, ale dał się także zaobserwować w krajach sąsiednich. Wiosną 1985 r. w Velehradzie na Morawach w Czechosłowacji obchodzono tysięczną rocznicę śmierci św. Metodego. Sędziwy arcybiskup Pragi kard. František Tomášek odczytał list Jana Pawła II, w którym Papież zachęcał katolików w Czechosłowacji do dawania świadectwa, „nawet jeśli w obecnej sytuacji jest to trudne, uciążliwe i przepojone goryczą”. Ludzie wierzący poczuli się pokrzepieni i trzy miesiące później do Velehradu przybyło ich znacznie więcej, niemal 200 tys., co było liczbą olbrzymią jak na ten niewielki kraj, rządzony bezwzględnie, wręcz w sposób nieludzki, przez komunistów. Gdy ci próbowali zakłócić przebieg uroczystości, przejmując mikrofony, wierni zaczęli skandować: „To jest pielgrzymka! Chcemy Papieża! Chcemy Mszy!”. Było to największe publiczne zgromadzenie w Czechosłowacji od czasów Praskiej Wiosny w roku 1968. Od tych uroczystości Kościół katolicki w tym kraju włączył się odważniej w działalność opozycyjną. A i sama opozycja hardziej podniosła głowę.
Reklama
Papież nie chciał, żeby przypisywano mu decydującą rolę w powaleniu „sowieckiego niedźwiedzia”. Po tym, jak upadek systemu komunistycznego stał się faktem, 21 lutego 1991 r. podczas audiencji generalnej Ojciec Święty powiedział z przekonaniem autentycznego świadka wiary: „To Bóg zwyciężył na Wschodzie”. Chodziło mu o podkreślenie, że zwyciężyło dobro, a nie o powiedzenie, że to Opatrzność Boża obaliła komunizm. System ten tłumaczył Ojciec Święty włoskiemu pisarzowi Vittorio Messoriemu w książce „Przekroczyć próg nadziei” upadł w konsekwencji własnych błędów i nadużyć, wskutek tkwiącej w nim własnej słabości. Okazał się „lekarstwem gorszym od samej choroby”.
Duch odnawia oblicze ziemi
Te zmiany, o czym często zapomina się na Zachodzie, rozpoczęły się w Ojczyźnie Papieża od jego pierwszej pielgrzymki w czerwcu 1979 r. Ludzie wierzący nie mają wątpliwości, że modlitwa Jana Pawła II z placu Zwycięstwa do Ducha Świętego, aby odnowił oblicze Polski, została wysłuchana. Ale trzeba też podkreślić, że Polacy odpowiedzieli na apel Papieża, podejmując trud odnowy, co nastąpiło rok później.
Reklama
Brytyjski publicysta Timothy Garton Ash w swojej książce pt. „Polska rewolucja: «Solidarność»” tak opisuje „najbardziej fantastyczną pielgrzymkę w historii współczesnej Europy”: „Przez dziewięć dni państwo jakby przestało istnieć, działało jedynie jako cenzor zniekształcający transmisje telewizyjne. Dla świata stało się jasne, że Polska nie jest krajem komunistycznym, lecz zaledwie państwem komunistycznym. Jan Paweł II wykrzesał w tysiącach ludzi nowy szacunek dla samych siebie i odnowioną wiarę. Wyjeżdżając, pozostawił naród o rozbudzonej dumie i społeczeństwo z nowym poczuciem elementarnej jedności”. Ash nie ma wątpliwości, że pierwsza pielgrzymka papieska do Polski zaowocowała powstaniem „Solidarności”. „Spokojna godność robotników, ich opanowanie, retoryka moralnej odnowy, zakaz spożywania alkoholu, rozmach społecznego poparcia wszystko to wywodziło się z masowego doświadczenia niezwykłej pielgrzymki 1979 roku. Trudno sobie wyobrazić «Solidarność» bez polskiego papieża” twierdzi z przekonaniem brytyjski publicysta.
Dla swojej Ojczyzny Papież gotów był uczynić wszystko. Na rok przed ogłoszeniem stanu wojennego Zbigniew Brzeziński, doradca prezydenta Jimmy’ego Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego USA, informował Ojca Świętego, że istnieje groźba interwencji sowieckiej w Polsce. Papież oznajmił mu, że w takim przypadku nie zawaha się udać do swego kraju. Jan Paweł II nigdy nie zostawiłby rodaków na pastwę wrogów!
Przed drugą pielgrzymką do Ojczyzny, w czasie, kiedy trwał jeszcze stan wojenny, w prasie podziemnej i w dyskusjach prywatnych wyrażano poważne zastrzeżenia, czy Papież przyjeżdżając do Polski nie będzie legitymizował władzy komunistycznej. Sam Ojciec Święty nie miał wątpliwości. Do ks. Stanisława Dziwisza powiedział: „Ja jadę, żeby podnieść na duchu naród, a nie umocnić reżim”. Podobną rolę spełnił w czasie swojej trzeciej pielgrzymki w 1987 r., podczas której przygotowywał nas do życia w wolności. A już w wolnej Polsce uczył nas, jak korzystać z daru wolności, aby nie przemieniła się ona w niewolę.
Reklama
W czerwcu 1999 r., podczas pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, miało miejsce wydarzenie o randze symbolu. Papież odwiedził polski parlament, podsumowując naszą drogę do niepodległości. „Składam dzięki Panu historii za obecny kształt polskich przemian, za świadectwo godności i duchowej niezłomności tych wszystkich, których w tamtych trudnych dniach jednoczyła ta sama troska o prawa człowieka, ta sama świadomość, iż można życie w naszej Ojczyźnie uczynić lepszym, bardziej ludzkim” mówił Ojciec Święty. Kiedy sala zaintonowała: „Marsz, marsz Dąbrowski, z ziemi włoskiej do Polski”, Papież zażartował: „Nikt nie przypuszczał, że w takim umundurowaniu”. A po oklaskach dodał: „Ale nam się wydarzyło”.
Kościół miłosiernego Ojca
Nie ma wątpliwości, że Jan Paweł II wywarł wielki wpływ na kształt współczesnego Kościoła. Po śmierci Ojca Świętego Kościół katolicki był inny od tego, którego przewodnictwo Papież przejął 16 października 1978 r. Wielką jego zasługą było to, że wprowadził nowy styl sprawowania urzędu Piotrowego i nakreślił jego wyraźną linię, od której nie ma odwrotu, co pokazał pontyfikat Benedykta XVI, a o czym w jeszcze większym stopniu świadczy posługa papieża Franciszka. Papież Polak, niczym św. Paweł Apostoł, był w nieustannym ruchu. Obliczono, że poza Watykanem spędził prawie 600 dni, czyli 7 proc. swego pontyfikatu. Ten nowy styl obejmował nie tylko pielgrzymowanie, ale w ogóle relacje z ludźmi: audiencje generalne i prywatne, wizytacje parafii rzymskich, spotkania poza Watykanem, podróże na terenie Włoch. Miliony ludzi na świecie ma fotografie z Ojcem Świętym, miliony ludzi go dotknęło, ucałowało go w pierścień lub uścisnęło jego dłoń. Poprzez łatwość kontaktu, bezpośredniość i serdeczność Jan Paweł II ostatecznie rozprawił się z mitem Najwyższego Pasterza niedostępnego w swoim pałacu.
Reklama
Jan Paweł II dzięki swojemu geniuszowi, charyzmie i świętości wyniósł autorytet i prestiż papiestwa na niebotyczne w czasach współczesnych wyżyny. Stał się globalnym przywódcą, przekraczającym granice nie tylko swojej wspólnoty, ale liderem wręcz panreligijnym. Był powszechnie uznawany za rzecznika wszystkich wykluczonych i tych, którzy nie mają głosu, za herolda pokoju i pojednania wszystkich ludzi.
Andrea Riccardi, autor znakomitej biografii Jana Pawła II, która ukaże się niebawem po polsku, napisał: „Papież pochodzący z Europy totalitaryzmów i zimnej wojny był papieżem rodzącego się zglobalizowanego świata. Jest to bardzo ważny aspekt jego pontyfikatu i nie można go pominąć. Jan Paweł II rodzi się i działa jako papież czasu zimnej wojny, ale staje się papieżem globalizacji”.
Wielkim uproszczeniem jest postrzeganie Jana Pawła II przede wszystkim jako grabarza komunizmu i papieża, który wprowadził nowy styl sprawowania urzędu Piotrowego. Ojciec Święty zostawił nam olbrzymie dziedzictwo w postaci Katechizmu Kościoła Katolickiego i nowego Kodeksu prawa kanonicznego, a także swojego nauczania. W dobie kryzysu Kościoła zachodniego, zwłaszcza w Europie, ulegającego laicyzacji i relatywizującego nauczanie kościelne, sprecyzował i pozostawił nam obszerną i dogłębną wykładnię wiary, nie pozostawiając wątpliwości, co jest katolickie, a co nie.
Zachowując wielki szacunek dla tradycji, Jan Paweł II tworzył nową tradycję. Wymieńmy jeden ważki przykład: dodanie tajemnic światła do modlitwy różańcowej, co zostało przyjęte z radością przez wiernych, choć mogło się wydawać, że naruszenie wielowiekowej tradycji będzie tu i ówdzie napotykać opór.
Reklama
Poprzez liczne beatyfikacje i kanonizacje, propagowanie kultu świętych, w tym także ludzi świeckich, Jan Paweł II przybliżył katolikom świętość, zwracając uwagę, że może być ona wykuwana nie tylko w zaciszu klasztoru i z dala od świata, ale także w środowisku pracy i w rodzinie.
Dzięki heroicznemu zaangażowaniu Ojca Świętego w szerzenie kultu Miłosierdzia Bożego, Kościół katolicki nabiera na naszych oczach jeszcze bardziej ewangelicznego charakteru. Powstające jak grzyby po deszczu na wszystkich kontynentach sanktuaria Miłosierdzia Bożego z nieodłącznym obrazem Jezusa Miłosiernego, rosnąca popularność różnych form kultu z Koronką na czele, rozwój teologii i coraz częstsze akcentowanie idei Miłosierdzia Bożego w kaznodziejstwie stawia w centrum Kościoła najważniejszą ideę, która także niewierzącym pomaga lepiej zrozumieć chrześcijaństwo. Idea ta głosi, że Bóg jest miłością, miłosiernym Ojcem dla wszystkich ludzi. Jan Paweł II niósł to przesłanie z niewzruszonym przekonaniem i w sposób porywający, o czym świadczy dynamiczny rozwój kultu Miłosierdzia Bożego.
Jan Paweł II zostawił Kościół bardziej otwarty na dialog zarówno w podzielonej rodzinie chrześcijan, jak również z innymi religiami oraz z ludźmi, którzy nie mają łaski wiary.