Znajomy obrazek? Mówią, że my, Europejczycy, mamy zegarki, a Afrykańczycy czas. Coś chyba w tym jest. Jak piszą miłośnicy Czarnego Lądu, jego mieszkańcy się nie spieszą, nie ma dla nich znaczenia spóźnienie pięć minut czy dwie godziny. Czy są szczęśliwsi? Nie wiem. Wiem za to, że my czasem pędzimy z pustą taczką, a nawet nie zastanawiamy się, po co, czy to wszystko nam, a może i innym potrzebne. Zdarza się, że gdzieś po drodze gubimy sens i cel. Tylko co dalej? Można się tłumaczyć, że przecież tak trzeba, że inni mnie potrzebują, że przecież życie tak pędzi, wszyscy tak żyją, tylko na przykład oddają się pracy, kursom, kolejnym szkoleniom. Ja przynajmniej pomagam innym, mówię o Bogu, pokazuję, jak wspaniałe może być chrześcijaństwo... Ale czy rzeczywiście? Czy ten przekaz ma jeszcze odrobinę soli, tego niepowtarzalnego smaku, który cię wyróżniał jeszcze niedawno? Czy nie wpadasz w samonapędzającą się machinę i nie potrafisz się zatrzymać?
Reklama
Wiesz, jaki kolor oczu ma twój przyjaciel? A ktoś, z kim przed chwilą rozmawiałeś? Afrykańczycy podobno to wiedzą. Mają czas na zwracanie uwagi na szczegóły. My, Europejczycy, raczej nieczęsto. Bardzo lubimy za to wytłumaczenie: Nie miałem/am czasu. W pogoni za tym, żeby ze wszystkim zdążyć, zdarza się zgubić istotę. Czy warto? Może trzeba by zadać sobie pytanie: Czy jest coś, czego nie chcę przegapić, czego nie mogę stracić? Czy jest coś, za czym tęsknię? Za czym gonię, a dogonić nie mogę? Jeśli odnalazłeś w sobie coś takiego, to dobry czas na powiedzenie sobie: stop. I wprowadzenie w życie planu B Bez ociągania i do przodu:) Nawet za cenę niezrealizowanych zobowiązań (jeśli mogą być niezrealizowane). Jak coś zmienić? Jak się zatrzymać w wirze i przeciwstawić się temu, co dookoła tak gna? Nie ma chyba jednej recepty.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Niektórzy mówią: Nie masz czasu? To siądź i posiedź chwilę. Pomyśl o minionym dniu, popatrz na zachodzące słońce albo dzieci bawiące się w piaskownicy. A jeszcze lepiej pogadaj z Panem Bogiem. O radościach i frustracjach, marzeniach i zawiedzionych nadziejach. Albo weź Pismo Święte. Tam na pewno znajdziesz coś dla siebie. Wiem, brzmi obiegowo, ale spróbuj przeczytać liturgię Słowa z danego dnia (jest w internecie). Będziesz często zaskoczony trafnością tego, co tam znajdziesz.
Warto też przeanalizować swój dzień, tydzień. Czy możesz z czegoś zrezygnować? Z paru minut siedzenia przed komputerem, z przegadanych o niczym rozmów... A może jeszcze z czegoś. Możliwości jest wiele. Liczy się twórcze podejście;) I może spróbujesz zaplanować dzień z nową jakością? Ze swoim nieodłącznym terminarzem, ale bez obciążenia, a z radością i nowością jak dziecko, które odkrywa świat. Ile radości mu sprawiają pierwsze kroki, dźwięki muzyki czy przytulenie do ukochanego kocyka.
Ktoś mi powtarzał wielokrotnie: Nie masz na to wpływu, odpuść więc sobie. Chociaż to trudne, przynosi efekt. Parę razy mi się udało. I rzeczywiście zaoszczędziło czas, który przeznaczyłabym na zamartwianie się, analizowanie, przegadywanie wszystkiego w kółko ze sobą i z bliskimi. A ile więcej pokoju i radości w sobie! Choćby tylko dlatego warto:)
Jeśli to wszystko cię nie przekonuje, to pomyśl słońce wzejdzie i zajdzie, księżyc pojawi się na ciemnym niebie nawet wtedy, kiedy ty się ze wszystkim nie wyrobisz.