…oraz o kilku innych pomysłach na rozpowszechnianie prasy katolickiej w przeddzień wspomnienia patrona dziennikarzy rozmawiamy z ks. Antonim Sołtysikiem, emerytowanym proboszczem parafii św. Mikołaja w Krakowie.
W domu rodzinnym ks. Antoniego Sołtysika w Stryszawie pod Jałowcem, blisko Babiej Góry, mieszkało ośmioro dzieci, dziadek, ciocia, wujek. Rodzicom się „nie przelewało”, a mimo to nie oszczędzali na prasie katolickiej. Skąd taki szacunek do słowa pisanego? Tata jako młodzieniec należał do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. To mocno wpłynęło na jego formację duchową. Będąc kościelnym, rozprowadzał prasę katolicką, kupował ją też do domu. Czytał jeszcze „Hasło Ogrodniczo-Rolnicze”, które pomagało mu w prowadzeniu ogrodu i gospodarstwa. Mimo że skończył tylko trzy klasy szkoły podstawowej, był bardzo światłym człowiekiem, m.in. dlatego, że dużo czytywał wyjaśnia ks. Antoni.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
U państwa Sołtysików można było znaleźć m.in. „Dzwon Niedzielny”, „Posłańca Serca Jezusowego” czy „Rycerza Niepokalanej”. Młody Antek rozczytywał się natomiast zwłaszcza w „Murzynku” i pod wpływem tego pisma misyjnego zastanawiał się nawet, czy nie zostać misjonarzem.
By umysł nie jełczał
Reklama
Czy czytelnictwo takiej prasy może wpłynąć na życie człowieka? Na pewno wpływa na formację religijną. Tu prasa katolicka jest nieodzowna. Pójście do kościoła raz na tydzień, to za mało: umysł świedczeje, niejako „jełczeje” uśmiecha się 81-letni kapłan. Potrzebujemy światłych katolików. Trzeba więc byśmy stale się dokształcali, orientowali w problemach Kościoła, żyli nim, wiedzieli, co się dzieje na świecie, w Polsce, w diecezji. Tym bardziej, że Kościół dziś jest mocno atakowany, a wraz z nim ludzie wierzący. Jeżeli więc będą „prymitywni” to uwierzą w to, co jest wydrukowane w prasie obcej (jeżeli nawet nie wrogiej) w stosunku do Kościoła.
Dziwię się kontynuuje ks. Antoni dlaczego katolicy utrzymują prasę, która jest im wroga? Bo ją kupują. A jeśli kupują, to znaczy, że utrzymują i co gorsze, czytając, zatruwają swój umysł, a potem myślą, jakby sam Marks meblował w ich głowach…
List do Przyjaciół
Ks. Antoni Sołtysik to nie tylko czytelnik, ale również aktywny propagator prasy katolickiej. Jako duszpasterz młodzieży w naszej archidiecezji (od 1969 r.) w komunistycznych czasach zainspirował powstanie „Listu do Przyjaciół”.
Czułem potrzebę, by młodzież miała własne katolickie i patriotyczne pismo. Najpierw wyszedłem z tą propozycją do moich współpracowników dekanalnych księży duszpasterzy młodzieży. Mieli oni jednak wiele uzasadnionych wątpliwości, pytań, m.in. kto to będzie finansował, skąd farba, papier itp. Zaproponowałem to zadanie młodzieży a miałem koło siebie bardzo gorliwą, myślącą i twórczą grupkę młodych i oni z zapałem zabrali się do roboty. Oczywiście, musiałem nad nimi pracować, by mieli pewien poziom intelektualny, głębsze przemyślenia religijne i ducha patriotycznego. Oni natomiast lepiej czuli problemy swoich rówieśników.
Reklama
Kapłan naświetla też kwestie natury praktycznej i …moralnej wobec niemożności kupienia materiałów drukarskich: Jeden z chłopców, który chodził do szkoły poligraficznej i zobowiązał się „skombinować” farbę drukarską, miał problem sumienia, czy mu to Pan Bóg wybaczy? Postanowił więc za tę farbę dłużej pracować. Tworzenie „Listu” było ciężką i niebezpieczną pracą. Podziwiałem tych młodych ludzi! Wszystkie artykuły pisali sami, a ilustrowali je linorytami, które odciskali na szewskiej prasie do butów. Ucieszył się z tej inicjatywy kard. Karol Wojtyła. Błogosławił młodym, zastrzegając, by się nie zniechęcili. Kontynuacją tego czasopisma jest dziś kwartalnik „Amicus List do Przyjaciół” pismo Grup Apostolskich Ruchu Apostolstwa Młodzieży.
Czytelniku, do dzieła!
Mój rozmówca uważa, że w tworzeniu mediów katolickich ważny jest odzew ich odbiorców. Gdy „Niedziela” (po jej reaktywowaniu w 1981 r.) zaczęła ukazywać się w naszej archidiecezji, w parafii św. Mikołaja rozchodziła się nawet w ilości do 200 egz. Co jakiś czas robiłem spotkania z jej czytelnikami. Chodziło mi o to, żeby pogłębili treści, które im się podobały. Takie spotkania dawały mi też obraz stanu wiedzy religijnej i zainteresowań moich parafian. Budowałem się ich przemyśleniami, a przy okazji wychodziło, jakie mają problemy. To była namiastka tworzenia wspólnoty myśli i postaw. W czasach pewnego terroru ateistycznego, gdy niektórzy bali się chodzić do kościoła, zależało mi, żeby parafianie nie narażali się niepotrzebnie, ale jednocześnie promieniowali wiarą.
Ks. Antoni ma również kilka pomysłów na współczesną promocję mediów katolickich. Na przykład „Niedziela z «Niedzielą»”. Można zaprosić znajomego czy sąsiada na herbatkę i porozmawiać o ciekawych artykułach. Jeśli dla kogoś przeszkodą do kupowania prasy katolickiej jest cena, można się umówić z sąsiadem: jeden z nas nabywa numery parzyste, a drugi nieparzyste i wzajemne się nimi wymieniamy.
* * *
Ks. Antoni Sołtysik urodził się w 1933 r. w Stryszawie, wyświęcony w 1958 r. W latach 1969-75 był wikariuszem w parafii św. Mikołaja w Krakowie. W latach 1975-81 jako proboszcz w parafii KrakówBieżanów wybudował kościół i rozpoczął organizowanie parafii w powstającym Nowym Bieżanowie. Od 1981 r. był proboszczem parafii św. Mikołaja. Jako diecezjalny referent Duszpasterstwa Młodzieży i koordynator pielgrzymek młodzieżowych na Światowe Dni Młodzieży inicjował nowe formy ewangelizacji. Przyczynił się m.in. do powstania Grup Apostolskich Ruchu Apostolstwa Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej (z inspiracji bp. Karola Wojtyły). Inicjator Instytutu Kultury Chrześcijańskiej Żywego Słowa im. Juliusza Osterwy, a także wskrzeszenia Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży