Reklama

Wiadomości

Ośrodek dla osób uzależnionych „Betania”

Siebie dać innym

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Siedziba „Betanii” we Mstowie to niewielka posesja z dwoma domami, położona przy ul. Leśnej. I rzeczywiście las zagląda do niej na odległość niewielkiej asfaltowej drogi. Dwa domy dalej są już rozległe pola. Za drewnianym płotem krzątanina. Jesienny wiatr unosi z ziemi liście, skrzętnie zgrabiane przez młodych mężczyzn, właściwie chłopców. Ostatnie dni jesiennego ciepła sprawiają, że z otwartych okien dobiegają odgłosy rozmów, brzęk talerzy i garnków. W kuchni trwają przygotowania do obiadu. Na piętrach zamiatanie, zmywanie, pracują pralki. Teren zagospodarowany tunelem foliowym, w którym soczyście zielenią się ostatnie główki sałaty. Grządki warzywne zajmują część wolnej przestrzeni w centrum ośrodka.

Reklama

Katolicki Ośrodek Rehabilitacyjno-Readaptacyjny „Betania” służy uzależnionym od narkotyków dorosłym osobom bez względu na wiek i płeć. Od 18 lat wzwyż, ale najwięcej jest osób młodych: uczniów, studentów, pracowników. Szeroki przekrój społeczno-zawodowy, od lekarza dwu specjalizacji do bezrobotnego. Wśród nich osoby uzdolnione plastycznie, muzycznie, aktorsko (zajęcia teatralne prowadzi w ośrodku psycholog ks. Rafał Kowalski). Podopieczni zostawiają tu nie tylko kawałek swojego życia, ale też swoje prace. W przestrzeni ogrodu zwracają uwagę rzeźby-maski, wykonane przez podopieczną Betanii – studentkę ASP, kapliczka z Jezusem Frasobliwym – również dzieło „betańczyka”. Portret Papieża i postać Jezusa Miłosiernego, znajdujące się w kaplicy, wyhaftowała mama jednego z podopiecznych ośrodka. W salonie przyciąga wzrok obraz św. Sebastiana oraz zabytkowe pianino, służące wspólnotowym spotkaniom. Witraż z gołębicą symbolizującą Ducha Świętego w oknie kaplicy został wykonany przez zaprzyjaźnioną z ośrodkiem rodzinę Pospieszalskich. To właśnie ten piękny witraż spowodował, że kaplica jako jedyne pomieszczenie w ośrodku nie ma wymienionego okna, gdyż obawiano się go uszkodzić.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Po ośrodku oprowadza nas Małgorzata Praszczyk, specjalistka terapii uzależnień, od 16 lat pracująca w „Betanii”. Naszą wędrówkę kilkakrotnie przerywają telefony. Zgłoszenia do ośrodka napływają z całej Polski. Ostatnie ze Szczecina. Na rozpoczęcie terapii czekają już trzy osoby. Mogą przyjechać tylko wtedy, gdy zwolni się miejsce lub gdy ktoś zakończy terapię. W czasie naszej obecności nastąpiła taka właśnie sytuacja. Jedna z podopiecznych ośrodka zrezygnowała po dwu miesiącach terapii. – Pobyt w naszym ośrodku jest dobrowolny. Nie zatrzymujemy podopiecznych. Zresztą, jak widać, ośrodek jest otwarty, płot niewysoki, za płotem las, gdyby chcieli, w każdej chwili mogą go opuścić – mówi Małgorzata.

Reklama

Jednak motywacja do terapii w ośrodku rzadko jest dobrowolna. – Do leczenia przymuszają rodzice, beznadziejna sytuacja życiowa lub sąd, gdy popełnią przestępstwo. Mają do wyboru: leczenie w ośrodku lub więzienie – mówi kierownik ośrodka Kazimierz Jarzębski. – Boją się kryminału, więc trafiają do nas – dodaje. Program terapii realizowany jest w ciągu 12-15 miesięcy. Leczenie to decyzja, że chce się zerwać z nałogiem. Niestety, te motywacje często są wątpliwe. Terapię kończy 25-40 proc. pacjentów. – Ale każda motywacja jest dobra, kiedy człowiek przestaje brać – mówi pan Kazimierz. – Każdą motywację można przeformułować: z przymusu na decyzję. Jak się uda, ludzie wychodzą z uzależnień – podkreśla. – Ważny jest też aspekt redukcji szkód. Czas spędzony w ośrodku pozwala przedłużyć życie. To jest przecież przerwa w braniu – dodaje.

Miły zapach prowadzi nas do kuchni. Po pomieszczeniu krzątają się dwie dziewczyny i słusznej postury kucharz Oktawian. – Codziennie gotują inne osoby, dyżury są rozpisane. Każdy musi prać, sprzątać, gotować, i to dla 28 osób – wyjaśnia Małgorzata. Gdy my pałaszujemy naleśniki z czekoladowo-dżemowym nadzieniem, Oktawian przyjmuje podziękowania z szerokim uśmiechem. Dziś na trzech patelniach usmaży się 90 naleśników plus kilka na dokładkę. – Wśród podopiecznych zdarzali się prawdziwi kucharze, to dopiero były obiady! – śmieje się Małgorzata. Wokół kuchni pojawia się coraz więcej osób. Zastanawiam się, czy to my przyciągamy uwagę, czy zapachy wydobywające się z kuchni, wszak zbliża się pora obiadowa.

Reklama

Katolicki Ośrodek Rehabilitacyjno-Readaptacyjny dla Osób Uzależnionych „Betania” powstał jako pierwszy w Polsce. Jego założyciele to m.in. Piotr Pieczewski, ks. Antoni Długosz, dr Marek Sternalski. Zaistniał dzięki determinacji kilku osób, w tym ówczesnego ks. Antoniego Długosza, obecnego biskupa pomocniczego archidiecezji częstochowskiej. „Betańczycy” nazywają go Bibunią, gdyż Ksiądz Biskup tak właśnie zwraca się do wszystkich mieszkańców „Betanii”. – Gdyby nie on, nie byłoby „Betanii” – podkreśla Kazimierz Jarzębski. Do dziś bp Długosz obchodzi z „betańczykami” swoje imieniny, przyjeżdża na wigilie i przed świętami Wielkiej Nocy. Z ramienia Episkopatu Polski pełni funkcję krajowego duszpasterza młodzieży nieprzystosowanej społecznie. – Wigilia jest liczna. Do stołu zasiadają nie tylko obecni podopieczni ośrodka, ale też byli, którzy przybywają z całej Polski. Wielu z nich właśnie w naszym ośrodku narodziło się na nowo, wielu „Betanii” zawdzięcza życie – mówi kierownik ośrodka.

W terapii wychowawcy odwołują się do wartości chrześcijańskich. Codzienna modlitwa, Msze św. odprawiane raz w tygodniu przez duszpasterza ośrodka – ks. Zbigniewa Zalejskiego, a także rekolekcje i świąteczne spotkania nadają religijny ryt ośrodkowi, choć przebywają w nim osoby, którym nieraz daleko do Boga. W grupie starają się tworzyć wspólnotę, bo tylko ludzie, którzy doświadczyli uzależnienia, mogą pomóc sobie i innym. Podstawą są spotkania społeczności terapeutycznej, które w „Betanii” nazywane są dzieleniami. Ta wspólnota doświadczeń scala grupę i pomaga przejść najgorszy okres. Wychowawcy uzupełniają terapię grupową indywidualnymi spotkaniami z podopiecznymi, a także z ich rodzinami.

Po zakończeniu terapii podopieczni przechodzą do hostelu. Od niedawna ośrodek dysponuje hostelem zajmującym cały dom na Stradomiu w Częstochowie. Warunkiem pobytu w hostelu jest praca. Jak ją zdobyć w mieście, gdzie panuje ponad 20-procentowe bezrobocie? – Ono nie dotyczy osób, które chcą pracować – podkreśla stanowczo pan Kazimierz. – Gdy po pierwszych dwu tygodniach pobytu w hostelu pracowały tylko dwie osoby, powiedziałem pozostałym, że mają dwa tygodnie na znalezienie pracy, w przeciwnym wypadku muszą bezwarunkowo opuścić hostel. Po tygodniu wszyscy mieli pracę. Fachowcy nawet dobrze płatną – dodaje.

Reklama

Hostel nie ma umowy z NFZ. Sam się utrzymuje. Jego podopieczni, 10 osób, muszą zarobić na siebie i na niego. – Wychowawcy pracują charytatywnie – podkreśla pan Kazimierz i, parafrazując piosenkę Stanisława Soyki, dodaje, że praca z osobami uzależnionymi to nie zawód, to życie, które nie tylko po to jest, by brać, lecz aby żyć, siebie samego trzeba dać. Dlatego w ośrodku pracują osoby o szczególnych cechach i preferencjach. – Tu nie pracuje się osiem godzin i idzie do domu. Tę pracę nosi się w sobie – podkreślają opiekunowie.

Miła i ciepła wizyta w „Betanii” nie zmyli uważnego obserwatora. Tu toczy się walka o zdrowie i życie i niewielu ją wygrywa. Wracają do nałogu i podejmują kolejną walkę, umacniając wolę trwania w abstynencji z pomocą terapeutów i świadectw kolegów. Bp Długosz taką postawę nazywa bohaterstwem. Niestety, problem narkomanii narasta. Narkotyki są dostępne na każdym kroku. – Uczeń gimnazjum nie musi czekać na dilera w szkole. Narkotyki dostępne są już na drodze do szkoły – mówi Kazimierz Jarzębski. – W letnie wieczory w Alejach Najświętszej Maryi Panny w Częstochowie czasami czuć zapach palonej marihuany.

Kulturę brania szerzą idole kultury masowej, którzy bezrefleksyjnie mówią o nieszkodliwości palenia trawy i kpią z polskiego prawa, odbierając paczkę narkotyków zaadresowaną na swojego psa. – Dorosły, dojrzały człowiek może mówić, że marihuana mu nie szkodzi. Im w ich wieku niewiele już szkodzi, ale słuchających ich 12-13-latków marihuana zabija – podkreśla kierownik ośrodka. Inaczej działa ona na organizm dorosłego, a inaczej na dziecko. Młody organizm bardzo łatwo zrujnować narkotykiem czy alkoholem. To właśnie branie narkotyków przez coraz młodszych budzi największy niepokój wychowawców „Betanii”, którzy na co dzień stykają się ze skutkami uzależnień.

2013-12-10 13:35

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bóg ma dla nas zawsze ofertę last minute

Rozmowę na temat "Księgi Pokutników" Waltera Nigga redaktorem Krzysztofem Jaśkiewiczem prowadzi Alina Petrowa-Wasilewicz.
CZYTAJ DALEJ

Ks. W. Węgrzyniak: Świętość to jest coś normalnego i codziennego

2025-12-30 09:38

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Piotr Drzewiecki

Ks. W. Węgrzyniak rekolekcjonista i wykładowca UPJPII w Krakowie

Ks. W. Węgrzyniak rekolekcjonista i wykładowca UPJPII w Krakowie

Normalność polega na tym, bym nie myślał kategoriami „ja nie będę święty, bo nie jestem nadzwyczajny”. Przyjechałem do was, do świętych, w parafii Świętej Rodziny - jesteście święci. Świętość to imię chrześcijan! - mówił ks. Wojciech Węgrzyniak, rekolekcjonista i teolog, wykładowca Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie podczas Mszy św. odpustowych w parafii św. Rodziny w Łodzi-Retkini.

Rekolekcjonista w swojej homilii pokazał Świętą Rodzinę w jej codzienności i wymienił pięć cech tej rodziny. - Boże, Ty w Świętej Rodzinie dałeś nam wzór życia - śpiewaliśmy w pieśni na wejście. Chcemy patrzeć na ten wzór, który został nam tu dany czy coś trzeba przyfastrygować w naszym życiu czy doszyć. Normalność. My świętość pomyliliśmy z nadzwyczajnością, tak jak można by zdrowie pomylić z mistrzostwami świata. Aby być mistrzem świata, musisz być zdrowym, ale nie musisz być mistrzem świata, by być zdrowym. Świętość to jest coś normalnego, codziennego. Normalność polega na tym, bym nie myślał kategoriami „ja nie będę święty, bo nie jestem nadzwyczajny”. Przyjechałem do was, do świętych, w parafii Świętej Rodziny - jesteście święci. Świętość to imię chrześcijan! Najważniejsze jest zdrowie nie tylko ciała ale o duszy. Drugie to niepowtarzalność. Święta Rodzina to nie jest wzór o wychodzeniu za mąż, posiadaniu dziecka itp. Każdy święty jest niepowtarzalny. On tylko pokazuje, że można zostać świętym też nadzwyczajnie i że każdy z nas jest oryginałem. Każdy z nas ma swoją cechę świętości, zastanówmy się jaka jest moja cecha charakteru. Niepowtarzalność Świętej Rodziny jest piękna – przekonywał ks. Wojciech Węgrzyniak.
CZYTAJ DALEJ

Awaria wyciągu w Rzykach ewakuowano ponad 70 osób

2025-12-30 21:58

Adobe Stock

Awarii uległ we wtorek wieczorem wyciąg narciarski w stacji narciarskiej Czarny Groń w Rzykach. Rzecznik małopolskiej straży pożarnej kpt. Hubert Ciepły powiedział PAP, że strażacy ewakuowali z kanap około 70 osób, które utknęły na trasie. Nikt nie został poszkodowany.

– Wyciąg narciarski zatrzymał się wskutek awarii. Po około 50 minutach kolejka została uruchomiona w trybie awaryjnym i rozpoczęło się przemieszczanie kanap i wysiadanie narciarzy, których było około 70. Nikt nie wymagał pomocy – powiedział rzecznik.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję