Dlaczego słowa: trwać, wytrwać są w tytule? Bo tak, jak było z pokutą i powstawaniem, z odnową i przemianą - tak też jest z trwaniem i wytrwaniem. Coś trwa, tylko nie wiemy, jak długo. A dłuższy czas może namieszać, bo „licho nie śpi”, diabeł „jak lew ryczący krąży, szukając, kogo by pożreć” (1 P 5, 8). Zatrzymania w przemianie mogą się trafić. Trwanie to zatem zadanie, które może ulec zatrzymaniu przez brak czujności, gorliwości - a człowiek szybko ulega lenistwu zewnętrznemu i duchowemu. Tymczasem trwać to nie „osiąść na laurach”, pogrążając się w błogim spokoju. Nie! Trwać to czuwać. I nie ulegać kaprysom niestałości. Trwać to odnawiać się, to zaczynać od nowa. „Od - nowa” to nie statyczny rzeczownik, ale czynny czasownik. Niby tak samo się czyta, ale inne ma znaczenie… Ciągle i wciąż trwać. Do wytrwania! I jest wtedy super. Nie trwanie: przerywane, zaniedbane, łamane, ale dopiero wytrwanie daje zbawienne owoce. A radość - ta wewnętrzna, duchowa, nadprzyrodzona - z przemiany jest wieczna!
Trwać w wierze, odnawiając się: dla siebie, dla bliźnich, dla Boga - by wytrwać.
Z Objawienia Bożego jasno wynika, że ten, kto był sprawiedliwy, ale na koniec popełnił zło - umarł w swojej niesprawiedliwości. A niesprawiedliwy, który przed śmiercią odstąpił od zła - umarł w swojej sprawiedliwości… Wniosek: dobrze jest trwać, ale trzeba wytrwać w dobrym aż do końca! (Usque ad finem, usque ad mortem).
Pomóż w rozwoju naszego portalu