Dawno żadna z reform nie budziła tylu negatywnych emocji i tylu protestów co reforma obniżająca wiek szkolny. Została już trzykrotnie odroczona, dzięki zbiórkom podpisów prowadzonym przez zdesperowanych rodziców pod hasłem „Ratuj maluchy”. Rząd zamierza przeprowadzić wiele zmian w sytuacji głębokiego kryzysu, gdy budżet państwa trzeszczy w szwach, a nasze nakłady na edukację są prawie najniższe w Europie. Mimo masowych protestów rodziców, ale i wielu ekspertów, nauczycieli i psychologów, którzy uważają, że reforma „jest realizowana ze szkodą dla dzieci”, rząd wciąż nie zamierza się z niej wycofać. Nie przeznaczył na nią również odpowiednich środków finansowych, spychając jej ciężar na barki samorządów, w sytuacji gdy wiele gmin ledwo radzi sobie z bieżącym utrzymaniem szkół, gdy brakuje środków na konieczne inwestycje, naprawy i remonty.
Reklama
Rodzice wciąż nie składają broni. W pierwszej połowie tego roku zebrali blisko milion podpisów pod wnioskiem o ogólnopolskie referendum edukacyjne. Chcą, by w tak ważnych kwestiach, jak edukacja młodego pokolenia wypowiedzieli się wszyscy Polacy. Bo w walce nie chodzi tylko o obowiązek szkolny sześciolatków, ale także obowiązek przedszkolny pięciolatków, zniesienie w przyszłości gimnazjów, powrót do nauczania pełnego kursu historii i innych przedmiotów w liceach, a także powstrzymanie masowej likwidacji małych szkół. Podpisy pod wnioskiem zostały już pomyślnie zweryfikowane i teraz wniosek czeka na głosowanie w sejmie, które odbędzie się najprawdopodobniej jeszcze w tym miesiącu. Rodzice, widząc upór rządzącej koalicji, która w większości jest przeciwna referendum, nie zamierzają bezczynnie czekać, dlatego Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców rozpoczęło kolejną akcję, pt.: „Oświeć posła”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Na czym polega akcja?
Reklama
Chodzi o to, by dotrzeć do wszystkich posłów rządzącej koalicji w całej Polsce i przekonać ich do poparcia wniosku o referendum. Delegacje rodziców w całym kraju próbują dotrzeć do każdego posła z osobna i porozmawiać z nim, dlaczego my, rodzice, nie chcemy tej reformy. Rząd jest głuchy na protesty rodziców, a to oni przecież najlepiej wiedzą, jak wygląda kondycja polskiej szkoły, z jakimi problemami spotykają się na co dzień. Rząd nie wycofał się z reformy, mimo przeznaczenia kilku milionów złotych z naszych podatków na reklamy zachęcające do posyłania sześciolatków do szkoły, a na przestrzeni ostatnich 5 lat tylko niespełna 20 proc. rodziców zdecydowało się posłać wcześniej swoje dziecko do szkoły. Jak wynika z badania „Eksperyment - sześciolatki w szkole w ocenie rodziców i nauczycieli”, przeprowadzonego przez Pedagogium Wyższą Szkołę Nauk Społecznych w Warszawie, którego celem było zebranie opinii rodziców i nauczycieli o gotowości sześcioletnich dzieci do rozpoczęcia edukacji szkolnej, 57, 6 proc. rodziców z mniejszych miejscowości (poniżej 50 tys. mieszkańców) nie posłałoby powtórnie dziecka do szkoły, w większych ośrodkach - ok. 47 proc. rodziców. Wg powyższego badania co trzeci rodzic zauważył u swojego dziecka „liczne problemy adaptacyjne” wynikające z wejścia do szkolnej rzeczywistości - częściej ten problem występuje w większych miastach. Problemy przeważnie dotyczyły relacji rówieśniczych wynikających z różnicy wieku. Co siódmy rodzic przyznał, że jego dziecko płacze bądź przeżywa nasilony lęk w związku z koniecznością wyjścia do szkoły.
Bez przygotowania
Wydaje się, że opór rodziców wynika przede wszystkim z braku odpowiedniego przygotowania szkół. Jeszcze w kwietniu tego roku wg raportu Sanepidu 80 proc. szkół w Polsce nie było odpowiednio przygotowanych na przyjęcie sześciolatków ani młodszych dzieci. Tymczasem już w czerwcu pani minister Szumilas ogłosiła, że 80 proc. naszych szkół jest już gotowa na ich przyjęcie.
Ta drastyczna różnica wynika z faktu, że zmieniono sposób oceny szkół. Zamiast oceniać infrastrukturę tylko pod kątem przystosowania do młodszych dzieci (świetlica, ciepły posiłek, plac zabaw, oddzielny korytarz lub piętro dla maluchów, dostęp do ciepłej wody itp.) szkoły oceniano całościowo, zaś za część dotyczącą sześciolatków mogła ona dostać jedynie jedną czwartą możliwych punktów. Aby szkoła otrzymała ocenę dobrą, nie musiała zdobyć nawet połowy wymaganych punktów. Przy tak zmienionych kryteriach szkoła nie musiała teoretycznie posiadać żadnych punktów w kategorii sześciolatki, a i tak była uważana za gotową do przyjęcia młodszych dzieci. Z punktu widzenia rodzica nic jednak się nie zmieniło.
Warunki na XXI wiek?
Reklama
Dopóki w Polsce będą szkoły, gdzie pięcio- i sześcioletnie maluszki w szatni, czy na korytarzu będą się plątać pod nogami gimnazjalistów, dopóki będą szkoły, w których dziecko nie ma możliwości zjeść ciepłego posiłku, wyjść na podwórko i swobodnie pobiegać, zaś lekcje WF-u odbywają się na korytarzach, to opór rodziców do posyłania dzieci wcześniej do szkół nie zmaleje. I żadne miliony wydawane z naszych podatków na reklamy nie pomogą. W mojej szkole rejonowej i w kilku okolicznych lekcje odbywają się na zmiany. Świetlica jest tylko jedna, a dzieci ponad 400! W sytuacji, gdy oboje rodzice pracują, dziecko musi spędzić kilka godzin na świetlicy, nierzadko oglądając kreskówki, a właściwe lekcje zaczyna np. o 12.40! Czy to są warunki do nauki na miarę XXI wieku? W sąsiedniej szkole pierwszaki zaczynają zajęcia rano, ale już klasy drugie i trzecie pop ołudniu. Gdy ktoś ma np. dwoje dzieci co dwa lata, jedno uczy się na pierwszą, a drugie na drugą zmianę. Pracujące mamy wolą więc, by dzieci uczyły się czytać i liczyć tak jak dotąd, w przedszkolu.
Politycy mówią nam, że w Unii dzieci sześcioletnie chodzą już do szkoły. To prawda, ale tylko w 13 krajach Unii na 27 państw członkowskich sześciolatki obowiązkowo muszą iść do szkoły. W wielu decyzja należy do rodziców. Osobną kwestią jest fakt, że szkoły na zachodzie są odpowiednio przystosowane do młodszych dzieci, lepiej nawet niż nasze przedszkola!
Dla dobra dzieci
Podczas spotkań z posłami przedstawiamy wyniki badań CBOS, które pokazują, że aż 70 proc. obywateli popiera wniosek w sprawie przeprowadzenia referendum edukacyjnego. Przedstawiamy opinię PAN, która bardzo krytycznie ocenia reformę i sposób jej wprowadzania. Opowiadamy posłom, jak konkretnie wyglądają warunki w naszych szkołach rejonowych. Prosimy, by posłowie wzięli pod uwagę dobro dzieci, a nie kwestie finansowe czy rozgrywki polityczne. By głosowali w zgodzie z własnym sumieniem, a nie dyscypliną partyjną!