Do stojących na parkingu Jasnego i Niedzieli podszedł sąsiad z drugiego bloku, który miał garaż obok garażu Pana Niedzieli i zapytał:
- I jak będzie?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Z czym?
- Z Polską.
- Jakoś głosując dwa razy na „peło”, nie martwił się Pan o Polskę.
- Właśnie dlatego głosowałem na tę partię, bo martwiłem się o Polskę.
Zafrasowany wyraz twarzy sąsiada zmniejszył wojownicze napięcie na twarzach Jasnego i Niedzieli. Spokojnie wymienili uściski dłoni, kiedy na pobliskiej ulicy zaryczał megafon umieszczony na samochodzie ciągnącym platformę z reklamą parabanku. Jasny nie wytrzymał.
- Widzi Sąsiad tę platformę? Na platformie się reklamują... Naciągacze! Lichwiarze! Żerują na ludzkiej naiwności...
Sąsiada jakby coś ugryzło. Podskoczył i chciał coś odpowiedzieć, ale zrozumiał, że tylko spokój może go uratować w polemice z dwoma adwersarzami, więc tylko westchnął i udając, że nie pojął aluzji, powiedział:
- Ale przecież oni z tego żyją.
I kiedy się wydawało, że sytuacja towarzyska wraca do normy, sąsiad nagle dostał natchnienia i wypalił:
- A Kościół to nie żeruje na ludzkiej naiwności? Utrzymują go przecież biedni emeryci...
Reklama
- Oczywiście, wszystkiemu winien Kościół. Jak kradną politycy, to jeszcze bardziej szuka się korupcji w Kościele, jak znani politycy wywołują skandale obyczajowe, to jeszcze większych skandali szuka się w Kościele. Jak się ludzie wyrzynają, to, oczywiście, winien Kościół, bo nie interweniował, ale jak interweniuje, to się mówi, że wtrąca się w nie swoje sprawy. Jak Kościół naucza o grzechu, to wypomina się grzechy samego Kościoła... - tutaj przerwał Pan Niedziela i wymownie spojrzał na sąsiada.
I nim ten mógł pozbierać myśli, Jasny kontynuował polemikę: - Przecież Pan doskonale wie, że jak była komuna, to wielu będących na politycznym świeczniku szukało schronienia w Kościele, a teraz się na tę instytucję wypina. Czy oni i Pan również nie rozumiecie, czym dla Polski jest Kościół? Jeżeli uważa Pan, że tylko przeszkodą w unowocześnianiu kraju, to Pan nic nie rozumie.
- Ja chcę, żeby opozycja wygrała następne wybory - wypalił sąsiad, objawiając tym samym swoje nowe preferencje wyborcze i jednocześnie zmieniając taktykę rozmowy.
- A może nam Pan powiedzieć, która opozycja? - chytrze zapytał Jasny.
- Nie może Panu przejść przez gardło jej nazwa? - znęcał się Niedziela.
Sąsiadowi nagle zaczęło się spieszyć. Przeprosił, że już dłużej nie może rozmawiać, otworzył garaż i odjechał nową toyotą Avensis.
- Biedaczek, jeszcze się nie nawrócił na Polskę - stwierdził Jasny.
- Ale na jaką? - spytał Pan Niedziela ni to siebie, ni to Pana Jasnego.
I na to pytanie musieli sobie obaj panowie odpowiedzieć na własną odpowiedzialność.