Okazuje się, że region, w którym mieszkam, Podkarpacie, charakteryzuje się najmniejszym w Polsce wskaźnikiem rozwodów i największą dzietnością rodzin. „To zasługa bardzo silnej sfery duchowej mieszkańców” - twierdzą naukowcy z Uniwersytetu Łódzkiego, a ja się dziwię, że do wysnucia takich wniosków potrzeba aż badań naukowych.
To raczej oczywiste, że ludzie religijni, o prawidłowo ukształtowanej postawie moralnej, tworzą trwalsze rodziny i są bardziej otwarci na nowe życie, czyli potomstwo. Małżeństwo postrzegają nie tylko jako „umowę” dwojga ludzi, którą łatwo można „wypowiedzieć” drugiej stronie, ale przede wszystkim jako nierozerwalny, zawierany przed Bogiem „na dobre i na złe” sakrament. Dzieci nie są dla nich owocem małżeńskiego „chciejstwa”, ale Bożym darem - może przyjmowanym nieraz ze świadomością trudu związanego z rodzicielstwem, ale także z przeświadczeniem, że dzieci są prawdziwym błogosławieństwem, zarówno w wymiarze rodzinnym, jak i ogólnospołecznym.
Pośród zgiełku współczesnych hedonistów, którzy twierdzą, że życie ludzkie powinno być przede wszystkim przyjemne i dostatnie, wreszcie przebija się pochwała społecznej normalności - małżeństwa i rodziny.
Pomóż w rozwoju naszego portalu