Rozmnożyły się rozmaite „organizacje pozarządowe”, których celem jest zachęcanie do rozwiązłości. Wszystkie te przedsięwzięcia są wspierane przez władze wielu miast, które chcą w Polsce wprowadzić „standardy europejskie”. Wprawdzie art. 72 Konstytucji ma zapobiegać demoralizacji młodzieży, ale dla władz państwowych nie jest to priorytet.
Patrząc z perspektywy dziesięciolecia można przypuszczać, że prezentacja Standardów nie była rzeczą przypadkową. Wzięli w niej udział „eksperci od seksu” ale również wysocy urzędnicy Ministerstwa Edukacji i Ministerstwa Zdrowia. Przypomnijmy, że rządy wówczas sprawowała Platforma Obywatelska. Prawdopodobnym celem rządzących było wprowadzenie edukacji seksualnej na wzór niemiecki do polskich szkół.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Prezentacja spotkała się jednak z mocnym sprzeciwem ze strony organizacji rodzicielskich. W następujących po seksualnej konferencji miesiącach i latach aktywność rodziców rosła. Stowarzyszenie Stop seksualizacji dzieci i wiele innych informowały rodziców o zagrożeniach i mobilizowały ich do działania. Do Polski zaproszono Gabriele Kuby, autorkę wielu książek o katastrofie wychowawczej w Niemczech. Na spotkania z nią w miastach powiatowych przychodziły setki osób. Fundacja Pro – Prawo do życia zorganizowała inicjatywę ustawodawczą „Stop pedofilii”, która zebrała ćwierć miliona podpisów Polaków. Ukoronowaniem kampanii w obronie dzieci przed demoralizacją był warszawski wiec Stop deprawacji w edukacji w sierpniu 2015 roku. Kilkadziesiąt tysięcy uczestników wystraszyło rządzących i dzięki temu propaganda rozwiązłości nie została wprowadzona do szkół.
Plan demoralizacji rozpisany na etapy
Autorzy dokumentu wielokrotnie podkreślają, że istotne jest dostosowanie wiedzy o seksualności człowieka do konkretnego etapu rozwoju. To zrozumiałe podejście. Ale już pomysły na to, co danym grupom wiekowym przekazywać, są nie do przyjęcia!
Czytając zawartą w dokumencie tabelę, ma się nieodparte wrażenie, że ktoś chce brutalnie wejść z butami w delikatną sferę ludzkiej płciowości. Efekt łatwo przewidzieć: stosowanie standardów WHO doprowadzi do wstrząsu w tejże sferze.
Dokument zawiera Matrycę, czyli przegląd tematów, które powinny zostać omówione w poszczególnych grupach wiekowych. Matrycę podzielono na następujące kategorie: 0–4 lata, 4–6 lat, 6–9 lat, 9–12 lat i 12-15 lat.
I tak np. dla wieku 6–9 lat przewidziano pogłębianie wiedzy o rozwoju fizjologicznym z uwzględnieniem miesiączkowania, ejakulacji itp. Informowanie dzieci o antykoncepcji (jako jedynej formie planowania rodziny), prezentację różnych technik współżycia płciowego.
Reklama
Natomiast dla wieku 9–12 lat zapoznanie się szczegółowo z różnymi (skutecznymi i nieskutecznymi) metodami antykoncepcji oraz zrozumienie, że antykoncepcja to odpowiedzialność obu płci. Dzieci mają się dowiedzieć o ciąży, także w związkach osób tej samej płci. Cel edukacji ma być osiągnięty wraz z ukończeniem 15. roku życia. Wówczas młody człowiek powinien już osiągnąć pełną akceptację, szacunek i rozumienie różnorodności dotyczącej seksualności i orientacji seksualnych. Nigdzie natomiast nie ma mowy o potrzebie opanowywania popędu seksualnego, nie pojawia się więc pojęcie wstrzemięźliwości. W standardach edukacji seksualnej WHO nie istnieje pojęcie uczuć wyższych rozumianych jako rozwój miłości. Nie ma słowa, że właśnie uczuciom wyższym powinny być podporządkowane uczucia niższe, w postaci popędu seksualnego.
Idąc dalej, dla dzieci od 12 do 15 lat, przewidziano: informację się o ryzykownych zachowaniach seksualnych i ich następstwach. Nastolatki poznają objawy chorób przenoszonych drogą płciową, w tym HIV, ale i dowiedzą się o pozytywnym wpływie seksualności na zdrowie i dobre samopoczucie.
To nie wszystkie "rady". Całość do przeczytania pod linkiem: ratujzycie.pl.
W wizji WHO planowane jest przerzucenie ważnych obowiązków rodziców na barki różnej maści tzw. specjalistów – ubogaconych, a raczej zaśmieconych nieprawdami o sferze seksualnej człowieka. Dlatego nie wolno nam zgodzić się na dyktat WHO - alarmuje Fundacja Życie i Rodzina.