KS. WALDEMAR KULBAT: - Rocznice, jubileusze pozwalają powracać do początków, „gdzie wszystko się zaczęło”. Jak Ksiądz Arcybiskup wspomina swoje dzieciństwo i lata młodości, rodzinny dom, szkołę, kolegów?
Reklama
ABP MAREK JĘDRASZEWSKI: - Dla mnie wszystko zaczęło się w Poznaniu i tam też - z krótkimi przerwami na wikariat w Odolanowie (1973-75) oraz na studia w Rzymie (1975-80) - wszystko nieprzerwanie trwało, aż do dnia 8 września 2012 r., kiedy odbył się mój uroczysty ingres do archikatedry łódzkiej, a wraz nim oficjalne objęcie rządów w archidiecezji łódzkiej. Dzieciństwo, tak jak je dzisiaj wspominam, miałem szczęśliwe, choć upływające w dość dużej biedzie, wynikającej z trudnych czasów powojennych. Na takie piękne wspomnienia wpłynął przede wszystkim obraz rodzinnego domu, który ciągle we mnie trwa: kochających i zatroskanych o swe dzieci Rodziców oraz Rodzeństwa (dwaj bracia i siostra). Był to dom na wskroś przeniknięty zdrową, religijną atmosferą, w którą w naturalny i dla wszystkich oczywisty sposób było wplecione świętowanie każdej niedzieli. Z dziecięcych lat pozostał też obraz codziennie klękającego do modlitwy mego ojca (inżynier budowlany) oraz pieśni adwentowych lub wielkopostnych, które nuciła moja mama podczas swej domowej krzątaniny. Miałem szczęście do wspaniałych księży pracujących w mojej parafii na poznańskich Winogradach oraz do szkoły - słynnego Liceum Ogólnokształcącego im. Karola Marcinkowskiego, popularnego „Marcinka”. To była prawdziwie elitarna szkoła, nie tylko, jeśli chodzi o wysoki stopień nauczania, ale przede wszystkim ze względu na wartości, które próbowała zaszczepić w uczniach - w tamtych, niełatwych czasach PRL-u. Z „Marcinka” wywodzą się liczni wybitni poznańscy profesorowie uniwersyteccy, lekarze, adwokaci, twórcy kultury... Warto wspomnieć, że każdego roku spotykają się oni ze sobą, obchodząc kolejne rocznice swojej matury. Zawsze jest najpierw Msza św., później spotkanie w szkole, na koniec w grupach klasowych w różnych restauracjach i kawiarniach. Te spotkania są okazją nie tylko do osobistych wspomnień, ale także do wspólnej refleksji odnoszącej się do spraw bardziej ogólnych, dotyczących życia społecznego, narodowego, Kościoła.
- Pan Bóg prowadzi człowieka drogą, która przygotowuje go do przyszłych zadań. Czy dostrzega Ksiądz Arcybiskup takie „przebłyski” zapowiedzi powołania, przyszłych zadań?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Gdy myślę o tym w perspektywie mojej posługi biskupiej, najpierw w archidiecezji poznańskiej (od 1997 r.), a obecnie w archidiecezji łódzkiej, jestem przekonany, że Pan Bóg prowadził mnie dość prostą drogą, przygotowując w ten sposób do kolejnych zadań, jakie miały mnie spotkać. Studia w Rzymie (1975-80) pozwoliły mi osobiście doświadczyć wielkości i doniosłości Kościoła powszechnego. Był to czas, kiedy w Kolegium Polskim, gdzie mieszkałem przez prawie pięć lat, mogłem z bliska patrzeć na wielu wybitnych polskich biskupów, przybywających w różnych sprawach do Wiecznego Miasta, w tym także na kard. Karola Wojtyłę. Byłem na Placu św. Piotra, kiedy ogłoszono jego wybór na papieża, brałem udziałem w jego inauguracyjnej Mszy św. 22 października 1978 r. Po powrocie do Poznania oprócz zajęć dydaktycznych na Papieskim Wydziale Teologicznym byłem prefektem w Arcybiskupim Seminarium Duchownym, co pozwoliło mi intensywnie uczestniczyć zarówno w życiu intelektualnym miejscowego środowiska teologicznego, jak i „dotykać” problemów młodych ludzi przygotowujących się do kapłaństwa. Następnie praca w „Przewodniku Katolickim” niejako wymusiła na mnie wejście jeszcze bardziej w głąb nauczania społecznego Kościoła i uwrażliwienie na wiele spraw o charakterze społecznym i narodowym. Było to w okresie wielkich przemian związanych z 1989 r. oraz trudnych lat 90., naznaczonych wielkim kryzysem ekonomicznym wywołanym reformami Balcerowicza z jednej strony oraz z ostrymi atakami na Kościół ze strony ugrupowań laicko-liberalnych z drugiej strony. To wszystko domagało się wielkiej wrażliwości na problemy zwykłych ludzi oraz odważnej i jasnej, wytrwałej i systematycznej obrony i wyjaśniania nauki Kościoła, co usiłowaliśmy czynić na łamach „Przewodnika Katolickiego”. Z dzisiejszej perspektywy te doświadczenia uważam za bezcenne dla siebie.
- Studia w kraju i za granicą oraz specjalizacja w dziedzinie filozofii były z pewnością w życiu Księdza Arcybiskupa wielką przygodą i pozwoliły poznać fundamenty europejskiego dziedzictwa. W jakiej mierze ta formacja intelektualna pomaga Księdzu Arcybiskupowi w pracy i dialogu z ludźmi? Czy wybór specjalizacji był związany z wcześniejszymi zainteresowaniami?
Reklama
- Trudno przecenić wartość moich studiów rzymskich. Miałem szczęście słuchać wykładów czy brać udział w seminariach prowadzonych przez wybitnych profesorów Gregoriany. Lubiłem równocześnie zwiedzać Rzym, będący jedynym miastem na świecie, w którym tak wyraźnie przenikają się wieki i tysiąclecia, ucząc pokory wobec dziedzictwa wielkiej historii Europy, zwłaszcza historii samego chrześcijaństwa - i to niemal od samych jego początków, od Apostołów Piotra i Pawła. Powoli kształtowała się we mnie pewna synteza humanizmu, który swoje fundamenty znajduje w Ewangelii i który jednocześnie nieustannie syci się największymi dokonaniami ludzkiej myśli, malarstwa i architektury. Do tego doszła praca doktorska poświęcona myśli Emmanuela Levinasa, co pozwoliło mi pogłębić wiedzę na temat filozofii dialogu (w Poznaniu, jeszcze przed wyjazdem do Rzymu, interesowałem się już filozofią Gabriela Marcela), a przede wszystkim dostrzec wagę wymiaru etycznego ujawniającego się w spotkaniu z drugim człowiekiem jako podstawową odpowiedź na ideologie głoszone przez systemy totalitarne.
- Poznanie półtoramilionowej archidiecezji, księży, elit intelektualnych, kręgów zawodowych, parafii to ogromne i ważne zadanie. Łódź ma opinię miasta o niskim poziomie praktyk religijnych, dręczonego plagami społecznymi. W jaki sposób Kościół łódzki mógłby pomagać ludziom w przezwyciężaniu trudności, duchowego zagubienia, pomagać w odnalezieniu drogi do Boga?
- Nie ma innej drogi jak ta, którą wskazał Pan Jezus w Ewangelii. Jeśli Jan Paweł II nauczał w encyklice „Redemptor hominis”, że „człowiek jest drogą Kościoła”, to Kościół łódzki, idąc za tym papieskim nauczaniem, musi, po pierwsze, wytrwale i uparcie kroczyć drogami człowieka, zwłaszcza biednego, wykluczonego i zagubionego, oraz, po wtóre, musi ukazywać mu Chrystusa. Wszystko to jest niejako wpisane w moje biskupie zawołanie „Scire Christum” - znać, poznawać Chrystusa. Ze strony zarówno księży i osób życia konsekrowanego, jak i wiernych świeckich wymaga to ogromnego zaangażowania i poświęcenia, a także odważnego wychodzenia w stronę wszystkich ludzi, którzy są wrażliwi na prawdę i dobro i którzy tego świadectwa o prawdzie i dobru mają prawo spodziewać się przede wszystkim ze strony Kościoła. Tego wychodzenia uczy nas jakże wyraziście Ojciec Święty Franciszek.
Reklama
- Niezwykłym wydarzeniem stały się prowadzone przez Księdza Arcybiskupa co miesiąc „Dialogi w Katedrze”. To jakby nasz łódzki areopag, miejsce dialogu i ewangelizacji. Jakie problemy, poszukiwania i nadzieje odczytuje Ksiądz Arcybiskup w treści stawianych pytań?
- Dotychczas odbyło się pięć edycji „Dialogów”. Każde spotkanie było poświęcone innemu tematowi: „Wiara i rozum”, „Wiara i cierpienie”, „Wiara i modlitwa”, „Wiara i kultura” oraz „Wiara i rodzina”. Przed nami jeszcze kolejnych pięć poświęconych zagadnieniom związanym z podstawowymi tajemnicami chrześcijańskiej wiary, takimi jak Eucharystia, Boże Miłosierdzie czy życie wieczne, oraz problemom wychowania i godności człowieka. Wszystkie dotykają wprost ludzkiej egzystencji. To sprawia, że w związku z każdym poszczególnym tematem pojawia się od około czterdziestu do pięćdziesięciu pytań, a zatem stosunkowo wiele. Niektóre z nich są bardziej ogólne, w innych z kolei ludzie stawiają mi pytania bardzo konkretne, niekiedy wprost intymne, dotyczące ich osobistych problemów czy wręcz dramatów. Naturalnie, można odpowiedzieć tylko na niektóre z nich. Na więcej nie ma już po prostu czasu, tym bardziej że w ramach „Dialogów” jest możliwość postawienia mi bezpośrednio pytań przez obecne w katedrze osoby. Ich wielka liczba wskazuje na to, że proponowana przeze mnie tematyka jest dla nich ważna. To z kolei stanowi wspaniałą okazję do tego, aby przybliżyć im wiele spraw związanych z chrześcijańską wiarą i nauką Kościoła katolickiego. Przeżywany przez nas obecnie Rok Wiary jest zatem dla Kościoła łódzkiego także pod tym względem ogromną szansą zbliżenia się do Chrystusa i poznania Go - właśnie tak, jak życzył sobie tego Ojciec Święty Benedykt XVI w „Porta fidei” i jak brzmi moje biskupie zawołanie.
- W imieniu swoim i naszych czytelników dziękuję serdecznie za rozmowę.